Sławomir Sikora, pierwowzór bohatera filmu „Dług”, na łaskę zasłużył. Tak jak setki innych skazanych, którym nie udało się pokazać światu swojej historii. Oni jednak nie mają co liczyć na darowanie kary.
<!** Image 2 align=middle alt="Image 12109" >
Po tamtej stronie o łasce się nie myśli. Jednak wystarczy, żeby ktoś wspomniał co to takiego, aby każdy więzień poczuł, że nawet on zasługuje na wybaczenie. Nadzieja po tamtej stronie muru pryska szybko. Zwłaszcza, gdy o ułaskawionych tylko się słyszało, osobiście nie poznawszy żadnego. Tak to już jest. Piłat też nie chciał ułaskawić Jezusa Chrystusa.
Na parkingu przed Zakładem Karnym we Włocławku w porze odwiedzin parkuje mnóstwo samochodów. Rodziny uboższych więźniów przyjeżdżają autobusami PKS. Niektórzy przynoszą torby z prezentami. Matki skazanych na dłuższe wyroki modlą się po cichu. O to, żeby ich dziecko nie musiało dłużej siedzieć w tym strasznym miejscu. Żeby nie trwoniło życia na czekanie na obiad, kolację, spacer i widzenie.
Czwarty wniosek o łaskę
W więzieniu, jak wszędzie, życie nie zna litości. Wychowawca wysłucha, gdy może to pomoże. Dyrektor też wysłucha, ale od niańczenia więźniów nie jest. Współwięźniowie zawsze twierdzą, że za jeden czyn nie można płacić tak słonej ceny, bo resocjalizacja przebiega bardzo dobrze... I każdy wyrok, zdaniem więźniów, jest zbyt surowy.
- Nasz system karania i resocjalizacji więźniów stoi na głowie - mówi Piotr Bogdanowicz, skazany na ćwierć wieku pozbawienia wolności za potrójne zabójstwo. - Niedawno wszystkich nas tu oburzyła wypowiedź pewnego sędziego ze Szczecina, który publicznie przyznał, że traktuje oskarżonego jak kołek w płocie, bo gdyby za bardzo się przejmował jego losem, to z pewnością by zwariował. Moim zdaniem, taka wypowiedź to dowód na to, że człowiek w sądzie traktowany jest jak przedmiot.
Piotr Bogdanowicz zaczął szesnasty rok odsiadywania kary. Twierdzi, że wygrał walkę o swoje człowieczeństwo. Zdołał nawet utrzymać w całości swoją rodzinę, choć kiedy zaczynał odsiadkę, nic na to nie wskazywało. Dziś jest członkiem literackiego klubu „Bartnicka”, który skupia więziennych twórców.
- Czasem pada pod moim adresem pytanie, co sądzę o ułaskawieniach - uśmiecha się Ryszard Seroczyński, wychowawca w Zakładzie Karnym we Włocławku, który zajmował się nie tylko Piotrem Bogdanowiczem, ale również Sławomirem Sikorą, pierwowzorem bohatera znanego filmu „Dług”. - Odpowiadam wtedy, że nie jestem od sądzenia. I że za to mi nie płacą.
<!** Image 4 align=right alt="Image 12111" >Prawie nikt ze służby więziennej o ułaskawieniach nie chce mówić. Prawo łaski jest takim samym przepisem, jak prawo do wymierzenia kary dożywocia. Ktoś może je wyegzekwować lub nie.
- Siedziałem kiedyś z sędzią, który dostał 25 lat za zabójstwo dziecka - dodaje Piotr Bogdanowicz. - Opowiadał mi o swojej sprawie. Wyglądało, że mówi prawdę. Zapierał się, że nie skrzywdził tego dziecka, które przed śmiercią zostało uprowadzone. Ja mu wierzę. Mało tego, kiedy jego wyrok już się uprawomocnił, znalazł się świadek, który dostarczył taśmę z zeznaniami jakiegoś oprycha, przyznającego się do tej zbrodni. I co z tego? Sędzia nadal siedzi.
Więźniowie lubią opowiadać o sobie. O zmianach, które w nich zaszły. O ich pracy, którą podjęli podczas przerwy w odbywaniu kary. Taką okresową wolnością cieszył się do chwili uniewinnienia Sławomir Sikora. Jego wspólnik, Artur B., nadal przebywa we włocławskim więzieniu. Rozmawia tylko z dziennikarzami Telewizji Polskiej. W tym tygodniu napisał czwarty wniosek o ułaskawienie.
Wielu prosi prezydenta
- O tych dwóch więźniach nie jestem w stanie nic złego powiedzieć - mówi Leszek Lubicki, zastępca dyrektora Zakładu Karnego we Włocławku. - Nie pamiętam, żeby były z nimi kiedykolwiek problemy natury porządkowej. Kiedy do więzienia trafi człowiek dorosły, to prędzej czy później zaadaptuje się do nowych warunków. Inaczej jest z młodocianymi. Oni znacznie później dochodzą do wniosku, że zakład karny to też miejsce, w którym się żyje.
Bohaterowie filmu „Dług” zabili wspólnie dwóch ludzi. Piotr Bogdanowicz zabił trzech uzbrojonych w noże napastników, którzy wtargnęli do jego mieszkania i próbowali je obrabować. Bogdanowicz pracował wówczas jako ochroniarz. Nie wahał się sięgnąć po służbową broń.
- Jego proces wyglądałby zapewne zupełnie inaczej, gdyby toczył się choć dwa lata później - mówi jeden z pracowników ministerstwa sprawiedliwości, doskonale znający sprawę Piotra Bogdanowicza. - Dziś mógłby liczyć zapewne na całkowite uniewinnienie. Wtedy urządzono mu pokazowy proces. Spędzi za kratami przynajmniej 18 lat.
Większość skazanych na długie wyroki prosi prezydenta RP o łaskę. Mówią: A, napiszę sobie o ułaskawienie. Nikt nie wierzy w sukces.
- Pracuję w służbie więziennej 19 lat, ale z ułaskawieniem jeszcze się nie zetknąłem - przyznaje Ryszard Seroczyński. - Być może ułaskawiani są ci, którzy czekają na wykonanie kary na wolności? Nie wiem.
Piotr Bogdanowicz słyszał dotąd o jednym zabójcy ułaskawionym jeszcze przez prezydenta Wałęsę. A dzielił celę z byłym prezydentem Gdańska, potem z Anthonym O., byłym właścicielem browaru Elbrewery, z Pawłem L., byłym właścicielem słynnego El-Gazu. Żaden z nich, choć spali na pieniądzach, ułaskawienia sobie nie załatwił.
<!** Image 3 align=left alt="Image 12110" >O zwolnionym prawem łaski więźniu nie słyszeli nawet funkcjonariusze służby więziennej, którzy jak zawsze skrupulatnie sprawdzają przy bramie wszystko i wszystkich. Zapamiętaliby z pewnością takiego skazanego.
Niewielu po świecie chodzi ułaskawionych zabójców. Ci, którzy odsiadują jeszcze wyroki, zastanawiają się nad swoją winą i karą, która ich spotkała. Po dziesięciu latach za kratami dochodzą do wniosku, że wystarczającą karą jest pięć lat więzienia. Po takim czasie do człowieka dociera, że nie ma nic gorszego niż więzienie.
- Ale rozumie to tylko wtedy, gdy do odsiedzenia ma jeszcze dwadzieścia - odpowiadają oficerowie służby więziennej. - Najwięcej problemów sprawiają skazani z niewysokimi wyrokami.
Zabójcy wierzą w Boga
W Zakładzie Karnym we Włocławku kapelan jest zatrudniony na pół etatu. Mimo to skazani za zabójstwa odpowiadają, że wierzą w Boga. Piotr Bogdanowicz nazywa siebie chrześcijaninem, a nie katolikiem. Twierdzi, że nie boi się stanąć przed boskim sądem, mimo że złamał piąte przykazanie. Cieszy się, że współczesna sprawiedliwość nie została oparta na Starym Testamencie. Ukuł nawet sentencję: Biada, gdy sprawiedliwość jest silniejsza od miłosierdzia.
- Ubiegałem się o ułaskawienie, ale wiedziałem, że nie mam na nie szans - uśmiecha się Sylwester Kurowski, skazany za zabójstwo na zlecenie. Jest niewysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną. Wyciszonym. Gdy rozmawia z kimś obcym, pocą mu się ręce. - Choć nigdy nie przyznałem się do winy.