Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto zabił "Babuszkę"?

Katarzyna Pietraszak
Od strasznego mordu w Strzelcach Górnych minęło osiem lat. Choć sprawa została umorzona, policja nadal szuka świadków, którzy pomogliby wskazać zabójcę 75-letniej Heleny S.

Od strasznego mordu w Strzelcach Górnych minęło osiem lat. Choć sprawa została umorzona, policja nadal szuka świadków, którzy pomogliby wskazać zabójcę 75-letniej Heleny S.

<!** Image 2 align=right alt="Image 16328" >Dzisiaj rozpoczynamy cykl publikacji poświęconych sprawom kryminalnym, które dotąd nie zostały rozwikłane. Wspólnie z policjantami przybliżymy popełnione na terenie Bydgoszczy i okolic przestępstwa, których sprawcy do dziś cieszą się wolnością. Liczymy, że dzięki tym publikacjom zgłoszą się nowi świadkowie, pojawią się nowe fakty i sprawców dosięgnie wreszcie zasłużona kara.

Dzisiaj opisujemy jedną z najbardziej zagadkowych spraw - zabójstwo staruszki ze Strzelec Górnych.

Biedna, ale pracowita

Tak zgodnie mówili mieszkańcy niewielkiej wsi w gminie Dobrcz o samotnie mieszkającej kobiecie. 75-letnia staruszka nie utrzymywała bliższych kontaktów z sąsiadami. Mówiono o niej „Babuszka”. Żyła swoim gospodarstwem, które kupiła w latach 70. Wszystkie prace wokół niego wykonywała sama. Mówiono wówczas, że zahartowało ją życie - w latach 50. całą jej rodzinę zesłano do Kazachstanu na ciężkie roboty, później pracowała jako murarz-tynkarz w zakładzie remontowo-budowlanym. Gdy osiadła w Strzelcach całkowicie oddała się pracy. Dziesięć hektarów, kilka krów i kilkanaście świń - było przy czym się krzątać.

Stojące na uboczu wsi budynki należące do Heleny S. nieraz stawały się celem rabusiów. W 1998 roku kobieta remontowała je po pożarze. - Wiadomo było, że budynki podpalono, ale nie ustalono, kto to zrobił - wspominają policjanci.

Zimą 1998 roku, dzięki zaoszczędzonym pieniądzom, „Babuszka” wstawiła okna, lecz dom nie nadawał się do zamieszkania. Dachu nad głową użyczyli jej Sałacińscy. Kobiecina nocowała u nich, a skoro świt szła do siebie, żeby zająć się obrządkiem. Codziennie rano wlokła za sobą wózek z bańkami z mlekiem do oddalonego o niespełna dwa kilometry punktu skupu. Do Sałacińskich wracała wieczorem. O świcie znów szła do siebie i swoich zwierząt. Tak wyglądało jej życie. Dopóki go nie przerwano.

Studnia

16 stycznia 1998 roku tuż po siódmej rano jak zwykle pojawiła się w Borównie, gdzie sprzedała mleko. Godzinę później wypiła kawę w sąsiedztwie, po czym wróciła do siebie. Po południu, około godziny 15.00, przyjechał do niej Sałaciński. Przywiózł jej ciągnikiem worek paszy dla zwierząt.

- Nie byłem tam długo. Spieszyłem się, bo robiło się ciemno, a światła maszyny nie działały. Chciałem dojechać do domu przed zmrokiem - Sałaciński, był ostatnią osobą, która rozmawiała z „Babuszką”. Około szesnastej widziała ją jeszcze tylko 13-letnia dziewczynka, którą matka wysłała do sklepu po zakupy. - „Babuszka” szła do siebie z siatką - zeznała wówczas matka dziecka. Co się działo potem? Tego dotąd nie udało się ustalić. Pewne jest, że kobietę zamordowano jeszcze tego samego wieczora, bo nie wróciła do Sałacińskich na noc.

Nazajutrz zaniepokojony sąsiad pojechał do „Babuszki”, ale nie zastał jej. Nie zauważył też niczego szczególnego. Pomyślał, że kobieta noc spędziła u siebie, co czasem jej się zdarzało. Zdziwiło go to, gdyż zwykle uprzedzała go o takim zamierze. Dlatego zgłosił policji zaginięcie „Babuszki”. Dzień później znów szukał. Do jej domu pojechał z bratankiem. Chłopiec miał napoić zwierzęta. To on zwrócił uwagę, na to, że w studni nie ma wody. - Zamiast niej - drewniane bele, belki, kamienie. Nic nie widać, ale niepokoi mnie to - mówił potem Sałaciński policjantom z Dobrcza.

Jeszcze żyła

Jeszcze tego samego dnia zaczęto odgruzowywać studnię. Wezwano na pomoc strażaków. Późnym wieczorem usunięto kłody i odkryto dno 20-metrowego ujęcia, a na nim zmasakrowane ciało „Babuszki”. Patamorfolodzy z Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy stwierdzili u kobiety liczne obrażenia wewnętrzne, otarcia naskórka, urazy głowy. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że zabójca lub zabójcy wrzucili kobietę do studni, gdy jeszcze żyła. Wokół studni ani w domu kobiety nie było widać żadnych śladów walki.

Bez motywu

Przez wiele miesięcy policjanci pod nadzorem prokuratury prowadzili żmudne śledztwo.

- Przesłuchaliśmy kilkudziesięciu świadków, w tym przede wszystkim mieszkańców wsi. Zleciliśmy różne ekspertyzy - wyliczają śledczy, którzy nie postawili nikomu zarzutu zabójstwa, a postępowanie od początku toczyło się w sprawie, a nie przeciwko. - To jedna z najbardziej zagadkowych spraw, jakimi się zajmowaliśmy. Trudno w niej nawet wskazać motyw działania sprawcy lub sprawców - przyznają policjanci z Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

PS Nazwisko sąsiadów, u których nocowała „Babuszka” zostało zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!