Zabytkowa bydgoska hala targowa została wystawiona na sprzedaż. Handlowcy będą zmuszeni zwinąć swoje interesy. Poszukiwany jest inwestor z pomysłem i gotówką na remont.
W hali targowej przy ul. Magdzińskiego panuje gorąca atmosfera. Na straganach kolorowa odzież, ale wszystko wskazuje na to, że przyszłość handlowców rysuje się w ciemnych kolorach. Przedwczoraj dowiedzieli się z prasy, że Bydgoska Spółdzielnia Spożywców - właściciel hali - ogłosiła przetarg na sprzedaż obiektu. Nikt tu nie kryje oburzenia, ale wszyscy wolą zachować anonimowość.
- Skoro wynajmuję boksy od 17 lat, chyba mogę oczekiwać, że BSS poinformuje mnie o swoich zamiarach? Prezes spółdzielni jest niepoważnym facetem - komentuje właściciel stoiska z obuwiem.
- Jeśli hala zostanie sprzedana, a nowy inwestor nie będzie nas tu chciał i wypowie nam dzierżawę, mnóstwo osób straci pracę. Sam będę musiał zwolnić trzech pracowników - mówi mężczyzna, który handluje tu 13 lat.
Zagrożony byłby też rynek za halą. Dzierżawcy mają pretensje do BSS, że od lat budynek niszczeje. - Nie jesteśmy przywiązani do zabytkowego obiektu, bo hala dała nam popalić. Zimą jest zimno, latem gorąco. Szklany dach przecieka i ludziom towar zalewa. Jest brudno, od lat nie było remontu, a o toalecie nie wspomnę - wymienia kobieta, która od początku prowadzi tu małe stoisko z bielizną. - Handel się załamał w momencie kryzysu. I żadne obniżki czynszu nie pomogą, bo klient nie przychodzi. Ludzie pooddawali boksy. W najlepszym momencie działały 54 stoiska, a obecnie jest 12 nieczynnych. W piwnicy też już nikt nie handluje - dopowiada jej mąż.<!** reklama>
Kazimierz Piszczek, prezes BSS, nie ukrywa, że ma dość roszczeniowej postawy dzierżawców. Nie jest też tajemnicą, że niedawny remont elewacji zabytkowego budynku hali miał podnieść jej atrakcyjność i wartość rynkową. - Przez ostatnie lata było dużo ataków ze strony najemców. Otrzymywaliśmy sporo ostrych pism, w których domagali się na przykład zainstalowania klimatyzacji czy ogrzewania. A prawda jest taka, że wpływy z czynszu ledwo starczyłyby na pokrycie kosztów. Konieczne są też inwestycje - wymiana dachu i remont wnętrza, a nie chcemy ponosić więcej nakładów - wyjaśnia Kazimierz Piszczek - Opublikowaliśmy ogłoszenie w prasie lokalnej i ogólnopolskiej. 1 września zostanie przeprowadzony przetarg. Oczywiście, chcielibyśmy, aby obiektem zainteresował się lokalny inwestor. Dlatego dodatkowo wysłaliśmy ofertę do bydgoskiego BCC, Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców oraz do Izby Przemysłowo-Handlowej Województwa Kujawsko-Pomorskiego.
Prezes podpowiada też, że skoro dotychczasowi najemcy chcą utrzymać swój biznes, mogą przecież zawiązać spółkę, zaciągnąć kredyt i kupić halę. Cena wywoławcza nieruchomości to 11 mln 490 tys. zł.
- Skąd mamy wziąć takie pieniądze? - pytają handlowcy. - W banku powiedzieli nam, że musielibyśmy mieć 30 procent własnego wkładu i zabezpieczenie kredytu. Każdy z nas musiałby zastawić dom, mieszkanie, samochody. A na takim drobnym handlu ponad 11 milionów jest nie do odzyskania.
Jeśli nie obecni najemcy, to kto może być zainteresowany kupnem hali? W przeszłości podobno chciał ją przejąć dawny browar bydgoski. Mówi się, że sentyment do obiektu mieli znani w Bydgoszczy biznesmeni - bracia Stajszczakowie. Ponad rok temu głośno było o odważnym pomyśle ówczesnego architekta miasta Roberta Łucki, który proponował, aby zamienić funkcję handlową obiektu na kawiarnię i galerię. Dziś o zainteresowanie targową perełką architektoniczną można podejrzewać cukiernika Adama Sowę, który przecież chętnie inwestuje w lokale blisko starówki.
- Ktokolwiek kupi halę i przejmie przyległy do niej plac targowy, musi liczyć się z tym, że to obiekt zapisany w rejestrze zabytków i wszelkie zmiany, jak wprowadzenie nowej funkcji, muszą być zaopiniowane przez nas - zastrzega Sławomir Marcysiak, miejski konserwator zabytków. - To piękny budynek, w doskonałej lokalizacji. Uważam, że warto utrzymać tam handel, tylko w bardziej eleganckim wydaniu. Może przyjęłyby się markowe butiki.
Hala to niejedyny moloch z potencjałem, którego los stoi pod znakiem zapytania. Podobno „Jedynak” też został wystawiony na sprzedaż. - Wiem, że właściciel miał gotowe projekty renowacji kamienicy, ale z nich zrezygnował i słyszałem właśnie, że szuka kupca - mówi Sławomir Marcysiak.
A czy ktoś pytał już o halę? - Było kilka telefonów. Jednak myślę, że na razie to bardziej ciekawość niż poważne oferty. Jeśli przetarg nie zostanie rozstrzygnięty, ogłosimy nowy i tak do skutku - zapowiada prezes BSS.
<!** Image 2 align=none alt="Image 175316" sub="Kupcy skarżą się, m.in., na przeciekający dach i brak remontu wewnątrz hali. BSS twierdzi, że zainwestowała w remont elewacji i więcej inwestować nie chce
Fot. Tadeusz Pawłowski">
