Porażka z Włókniarzem sprawiła, że drużyna składywęgla.pl Polonii straciła matematyczne szanse na utrzymanie w ekstralidze. Wśród kibiców trwa szukanie winnych.
Nie jest jednak łatwo wskazać jednoznaczną przyczynę degradacji. Jarosław Deresiński i Jerzy Kanclerz zaczęli budować skład „za pięć dwunasta”. Nie udało im się zatrzymać Emila Sajfutdinowa i musieli wybierać spośród zawodników, którzy pozostali na rynku. Trafiło na Grega Hancocka i Aleksandra Łoktajewa. Teraz możemy się zastanawiać, czy byłoby lepiej, gdyby nie ubiegła nas Marma Rzeszów (czytaj: nie wyłożyła większej kasy) i na Sportową trafiliby Nicki Pedersn i Jurica Pavlić. Duńczyk ma wprawdzie wyższą średnią biegopunktową od Hancocka, ale pamiętajmy, że z powodu urazu odpuścił aż trzy mecze w Polsce. Z kolei Chorwat spisuje się gorzej od Łoktajewa (odpowiednio: 1,58 oraz 1,64 pkt/bieg).
x
Między bajki należy włożyć opowieści, że naszym zawodnikom zaszkodziło dosypanie w trakcie sezonu nawierzchni. 250 ton tylko groźnie brzmi. Fachowcy podkreślają, że taka ilość nie może mieć żadnego wpływu na postawę zawodników. „Kiedyś dosypywaliśmy 400 ton i nikt nie marudził” - usłyszałem nie tak dawno od jednego z byłych prezesów żużlowej spółki.
Zaległości finansowe? Chyba nie. Prezes zapewnił w tym tygodniu głównego udziałowca (miasto), że płaci regularnie.
<!** reklama>x
Skoro więc wszystko było OK, to dlaczego spadliśmy? Bo większość zawodników zawiodła. Powody były różne: niektórzy nie trafili ze sprzętem, inni otoczyli się niewłaściwymi osobami, jeszcze innym nie pasowała atmosfera w zespole. Faktycznie, w drużynie nie było „chemii”, większość zawodników chodziła własnymi ścieżkami. A już kompletnym nieporozumieniem okazało się zatrudnienie w roli menedżera niemal anonimowego w środowisku żużlowym Wojciecha Dankiewicza, który pojawiał się tylko w dniu zawodów i nie miał żadnego wpływu na drużynę (o autorytecie nawet nie wspominam). Miał być doskonałym analitykiem, który przewiduje sytuację na kilka wyścigów do przodu (tak mówił o nim prezes), tymczasem we Wrocławiu popełnił rażące błędy jeżeli chodzi o rezerwy taktyczne.
x
Sporo kontrowersji wywołało też wprowadzenie pod koniec sezonu wariantu oszczędnościowego, co było równoznaczne z poddaniem się w walce o utrzymanie. Gdyby Greg Hancock, który był najlepiej opłacanym zawodnikiem Polonii, wystartował w meczach z Falubazem i Włókniarzem była szansa na wygranie obu spotkań i pozostanie w gronie najlepszych. Kibice mają żal, że Buczkowskiemu, Łoktajewowi, Andersenowi i Kościesze obniżono kontrakty, a Amerykaninowi nawet nie zaproponowano renegocjacji warunków. Od razu odstawiono Grega na boczny tor. Rozmawiałem z ludźmi z kręgów jego teamu, którzy twierdzą, że „Grin” byłby skłonny ścigać się nawet za dużo mniejsze pieniądze (w myśl zasady, że lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu). Do Poole, gdzie trafił po decyzji Polonii, wcale mu się nie spieszyło. Tym bardziej, że w Anglii ma dostawać śmieszne pieniądze (mówi się o 150 funtach, czyli ok. 750 zł za punkt).<!** Image 3 align=none alt="Image 217840" sub="Jarosław Deresiński chce zaprosić Grega Hancocka na ostatni mecz u siebie z Marmą Rzeszów. Amerykanin musi się jednak zgodzić na obniżkę pensji. Szkoda, że takich rozmów nie podjęto wcześniej, gdy była jeszcze szansa na utrzymanie [Fot.: Michał Szmyd]">
x
Prezes Deresiński przegrał na arenie sportowej, ale ma szansę na sukces finansowy. Bo takim będzie obwieszczenie pod koniec sierpnia, że klub wyszedł „na zero” i nie pogłębił długów (pamiętajmy o 2-milionowym kredycie do spłacenia). Podobna sztuka nie udawała się jego poprzednikom. I nie miało znaczenia, w której klasie rozgrywkowej startowała Polonia i jakie osiągała wyniki. Przeważnie kończyliśmy z długami (wyjątkiem był sezon po pierwszym spadku, gdy mieliśmy 500 tys. zł na plusie).
Klubowe finanse za sezon 2013 ma sprawdzić wkrótce niezależny biegły.
Pytanie tylko, co dalej? Czy budować skład na błyskawiczny awans, czy może spokojnie odjechać kilka sezonów w I lidze i ustabilizować finanse? Ten pierwszy wariant obarczony jest dużym ryzykiem. No bo nawet jeśli uda się awansować, to czy będzie nas stać na zbudowanie silnej drużyny, która w 2015 roku utrzyma się w 8-zespołowej ekstralidze? Pamiętajmy, że zniesiony zostanie KSM, co spowoduje zwiększone żądania finansowe zawodników. Patrząc na zainteresowanie publiczności oraz potencjał gospodarczy Bydgoszczy i regionu, trudno o optymizm.
x
I na zakończenie z innej beczki. W niedzielę rozmawiałem z mechanikiem jednego z polonistów, który zarzucił mi, że w komentarzu „Czarny sport na zakręcie” (ukazał się 26 lipca) napisałem o zarobkach zawodników, a nie wspomniałem o ponoszonych przez nich kosztach. Usłyszałem o kolosalnych wydatkach na sprzęt, opony, przejazdy na zawody, wynagrodzenie dla mechaników itd. Wszystko to prawda. Warto jednak pamiętać o kilku sprawach.
Po pierwsze: za nasze pieniądze zawodnik kupuje sprzęt, na którym jeździ nie tylko w kraju nad Wisłą, ale też np. w Elitserien czy Grand Prix.
Po drugie: szwedzkie kluby zwracają koszty przejazdu na ich mecze.
Po trzecie: mechanicy świadczą pracę nie tylko w Polsce, ale też na innych imprezach, więc dlaczego znaczna część ich wynagrodzenia ma pochodzić z tego, co żużlowiec zarobi w naszym kraju?
Nadal będę się upierał, że pieniądze na przygotowanie do sezonu, które płacą polskie kluby, powinny być mniejsze (podobnie jak biegopunktówki). A może warto pójść jeszcze dalej i w ogóle zrezygnować z przedsezonowych wypłat? Przecież gdy przeciętny Kowalski chce otworzyć restaurację, to musi zaciągnąć kredyt lub samemu zarobić na rozruch interesu (np. pracując ciężko przez 2-3 lata w Anglii). Nikt mu nie daje kasy na początek. Zasada jest prosta: najpierw inwestycja, potem zarobek.
A może warto wziąć przykład z rosyjskiego żużla? Emil Sajfutdinow dostawał swego czasu pieniądze z klubu na przygotowanie sprzętu, ale później musiał zwracać pożyczkę w ratach (były one potrącane z wynagrodzenia za punkty).
Nie twierdzę, że żużlowcy mają zarabiać grosze. Za narażanie życia ku uciesze gawiedzi należy im się godne wynagrodzenie. Wszystko powinno być jednak w granicach rozsądku. Nie może być tak, że światowy speedway utrzymywany jest z pieniędzy znad Wisły. Paradoks polega na tym, że Polska jest państwem znacznie biedniejszym od Anglii, Danii czy Szwecji, a wciąż płaci najwięcej...
Krzysztof Wypijewski