https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto ma zginąć, ten nie żyje

Mariusz Załuski
To taka refleksja, na której parę filmów już zbudowano. Ba, nie tylko, parę partii politycznych również... Bo tak się składa, że ludzie - a przynajmniej ich zdecydowana większość - generalnie chcą, żeby dobrym było dobrze, a złym źle. I nie da się ukryć, że lubią oglądać to, jak skrzywdzone dobro daje łupnia złemu, mszcząc się za różne niecne postępki. A tak przy okazji mszcząc się również za nasze strachy i nasze poczucie, że dookoła nie wszystko jest takie, jak być powinno. W „Colombianie” to dobro jest może trochę specyficzne i samo krzywdzi ludzi aż strach, ale i tak wydaje się zdecydowanie lepsze od tych złych, którym daje łupnia.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >To taka refleksja, na której parę filmów już zbudowano. Ba, nie tylko, parę partii politycznych również... Bo tak się składa, że ludzie - a przynajmniej ich zdecydowana większość - generalnie chcą, żeby dobrym było dobrze, a złym źle. I nie da się ukryć, że lubią oglądać to, jak skrzywdzone dobro daje łupnia złemu, mszcząc się za różne niecne postępki. A tak przy okazji mszcząc się również za nasze strachy i nasze poczucie, że dookoła nie wszystko jest takie, jak być powinno. W „Colombianie” to dobro jest może trochę specyficzne i samo krzywdzi ludzi aż strach, ale i tak wydaje się zdecydowanie lepsze od tych złych, którym daje łupnia.

W takie filmy jak „Colombiana”, niestety, trudno jest się wgryzać, bo zbyt wielu warstw do wgryzania się tam nie znajdziemy. A tak mówiąc szczerze, to nie znajdziemy ich w ogóle. W końcu chodzi tu jedynie o to, żeby jakoś tam w miarę sensownie usprawiedliwić ganiankę fabuły i czystą akcję. Bo wtedy nawet te nieracjonalności i zwyczajne głupoty, wynikające z samej konwencji, łykamy jakoś łatwiej. Wszystkie role też są zresztą w takich produkcjach poprzydzielane na sztywno, bo jako widzowie dostać musimy czytelny sygnał, kto jest czarny, a kto biały. Szarzy zdarzają się tutaj z rzadka, bo z takimi przecież nigdy nie wiadomo, co robić. Czy mają zginąć czy przetrwać? A w tego rodzaju filmach na koniec wszystko musi być proste - kto ma zginąć, ten nie żyje, kto miał przeżyć, oddala się wolnym krokiem ku swemu przeznaczeniu.

I jeśli chodzi o tę czystą akcję, to reżyser Olivier Megaton wywiązał się ze swojego zadania jeszcze całkiem, całkiem. W każdym razie zdecydowanie lepiej, niż wtedy, gdy mamy na ekranie odgrywanie jakichś emocji, bo wówczas robi się nieznośnie plastikowo. Megaton w każdym razie ani przez moment nie udaje, że robi coś wyszukanego, wszystko toczy się wartko, a wygibasy są efektowne. No, ale w końcu „Colombianie” patronował sam Luc Besson, który nie wiedzieć czemu, pewnego dnia postanowił skończyć z kinem myślącym i oddał się bez reszty „czystej formie”, co entuzjastom jego talentu do dziś nie daje spać po nocach. Oczywiście mamy tu dylematy głównej bohaterki - której krucjata unicestwić może nie tylko tych złych, ale też, odłamkowo, tych, których kocha. Niestety, w tak szybkim filmie szkoda czasu na refleksje o cenie, jaką płaci się za osiągnięcie sukcesu, a owe dylematy śmigają po ekranie równie szybko, jak wytatuowani i muskularni faceci z wielkimi pistoletami.

<!** reklama>Oglądamy więc klasyczną balladę o zemście. Oto w ramach porachunków dwóch kolumbijskich gangsterów jeden ginie wraz z większością rodziny. Uciec udaje się małej dziewczynce. Po 15 latach, już w USA, dziewczynka zarobkuje jako zawodowa morderczyni. I jedyne o czym marzy, to zemsta.

Poza uroczą i zwinną odtwórczynią głównej heroiny, Zoe Saldaną, mamy tu jeszcze jedną atrakcję. Ciekawie i efektownie pokazano nam miasta, w których gna akcja, a szczególnie kolumbijską metropolię. Można by więc powiedzieć, że „Colombiana” to dzieło idealne, tyle że jedynie dla amatorów strzelanek i turystyki miejskiej.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski