Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto ma brata, ten wygrywa

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Człowiek na krawędzi, jak wiadomo, sympatyczny nie jest. Ot, choćby dlatego, że nie bardzo wiemy, co takiemu rozedrganemu delikwentowi strzeli do głowy i w którą stronę się wychyli.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Człowiek na krawędzi, jak wiadomo, sympatyczny nie jest. Ot, choćby dlatego, że nie bardzo wiemy, co takiemu rozedrganemu delikwentowi strzeli do głowy i w którą stronę się wychyli. Bo ludzie doprowadzeni do ostateczności reakcje też mają zwykle ostateczne. Szczególnie, że szybciutko robi się wokół nich kompletnie pusto, bo jakoś nie przepadamy za cudzymi problemami.... Początkowo wydaje nam się, że tak jest też z bohaterem „Człowieka na krawędzi”, który pewnego poranka staje na gzymsie wysokiego nowojorskiego hotelu. Tyle że już niebawem orientujemy się, że facet wcale nie jest taki rozedrgany, na jakiego wygląda, a do tego realizuje bardzo konkretny plan. Niestety, orientujemy się też, że cała ta produkcja wyprana jest z „krawędziowych” emocji i zapewni nam jedynie bardzo przeciętny ubaw. <!** reklama>

I powiem szczerze, że zawsze przy okazji takich filmów żal mi serce ściska. Bo jak ma się do wykorzystania całkiem przyzwoitą obsadę aktorską - głównego czarnego luda gra tu sam Ed Harris - a do tego chce się po prostu zapewnić ludowi trochę zgrabnej filmowej opowiastki, to trzeba decydować się na takie wygłupy? Intrygę poszytą grubą nitką i pełną nielogiczności? Tak szybkie rozwikłanie całej tajemnicy, że zostaje już miejsce tylko na dęte atrakcje? Banalnych bohaterów poukładanych z klisz? Albo tę dziwaczną formułę filmu sensacyjno-dowcipnego, tak naładowanego żarcikami, że robi się to niestrawne?

Bo jeśli dwójka włamywaczy robi skok życia, to czy musi co chwila dowcipkować i fundować sobie seksualne zaczepki? Przecież jasne jest, że wtedy cały skok wyprany będzie z emocji i stanie się tylko dokrętką do flirtu. Cóż, nie jestem jakimś zagorzałym przeciwnikiem filmów czysto rozrywkowych, w których zdecydowanie nie ma drugiego dna, ale bez przesady. Tu, co prawda, mamy dosyć wartką akcję i niezłą filmową robotę, ale wszystko na takim poziomie umowności, że w końcu nie bardzo wiemy, czy to komedia, czy sensacja, a takie gatunkowe łamańce sprawdzają się średnio. No, może jedna rzecz jest tu ciekawsza - drugoplanowe scenki, w których obserwujemy reakcje ulicznego tłumu czy mediów na całe wydarzenie. Jasne, w tych pełnych obojętności reakcjach gawiedzi, przyzwyczajonej do internetowych filmików, czy też gierkach zblazowanych reporterów nie niczego odkrywczego, ale przynajmniej jest to efektownie podane.

A oglądamy opowieść o facecie, którego pewien niegodziwy bogacz doprowadził do dramatycznej sytuacji. Oto bowiem policjant zostaje oskarżony o kradzież superdiamentu, trafia do więzienia, rodzina, jak się wydaje, go nienawidzi. Ale przecież od czego ma się brata? W końcu w rodzinie siła. No i zaczyna się gra w zemstę.

„Człowieka na krawędzi” wyreżyserował Asger Leth, Duńczyk, przed którym pewnie długa kariera w Hollywood. I tylko żal trochę, że nie przeniósł do Kalifornii choć nieco duńskich klimatów... W jednej z naszych telewizji i oczywiście w Internecie absolutną furorę robi teraz duński kryminalny serial „Forbrydelsen”, czyli „The Killing”, który zresztą Amerykanie szybciutko skopiowali. Na szczęście więc duńskie wpływy nie kończą się na talentach Letha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!