Właściwie nie ma obecnie ani jednego szpitala w regionie, który nie odczuwałby mniejszych lub większych kłopotów z zaopatrzeniem w krew.
<!** Image 3 align=right alt="Image 59759" sub="Elżbieta Hulek z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa sprawdza zapasy cennego surowca. /Fot. Tadeusz Pawłowski">Taka sytuacja nie jest zresztą niczym nowym, powtarza się bowiem rokrocznie.
Nie dla wszystkich starcza
- Mniej więcej od czerwca mamy z tym duży kłopot - informuje Grażyna Nogaj, zarządzająca bankiem krwi w Specjalistycznym Szpitalu Miejskim w Toruniu. - Zdarzają się nam z tego powodu opóźnienia w przeprowadzaniu planowych zabiegów. To wiąże się z dodatkowym stresem dla pacjentów. W związku z tym prosimy krewnych pacjentów o oddawanie krwi, ale przecież niektórzy nie mają bliskich. Przede wszystkim musimy jednak dysponować krwią dla ratowania życia i zdrowia ofiar nagłych wypadków. Jedna osoba potrzebuje nawet kilku litrów krwi. Najlepsza jest sytuacja z krwią, kiedy na przykład na UMK organizowana jest Wampiriada. Wtedy przez kilka tygodni jest spokojniej. Żeby mieć płynność, powinniśmy mieć w lodówce do 100 jednostek krwi, a bywa, że jest jej o połowę mniej. Nasz szpital ma co drugi dzień ostry dyżur, więc musimy również dysponować rezerwą, w której powinna znajdować się odpowiednia ilość jednostek każdej grupy krwi. Chociaż grupy 0+ i A+ należą do najczęściej występujących, zdarza się, że właśnie z nimi są największe problemy.
Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Bydgoszczy ledwie nadąża z zaspokajaniem potrzeb szpitali.
<!** reklama left>Trudno nawet powiedzieć, jaki rodzaj krwi jest najbardziej poszukiwany, a wszystko zależy od konkretnego przypadku.
- Mimo to zdarza się, że niektórzy chorzy muszą czekać na przeprowadzenie zabiegów - mówi Danuta Boguszyńska, zastępca dyrektora ds. medycznych RCKiK. - Tego rodzaju kłopoty zaczynają się zazwyczaj już w maju. Nasz ambulans bez przerwy jest wykorzystywany i zastanawiamy się nad zakupem jeszcze jednego. Takie akcje poboru krwi przeprowadzane w różnych miejscowościach przynoszą bardzo dobre efekty. Krew oddają ludzie, którzy nigdy by tego nie zrobili, gdybyśmy do nich sami nie dotarli. Trochę krwiodawców nam się wykruszyło, niektórzy z powodu wieku, inni natomiast wyjechali do pracy za granicą. Na szczęście przybywa młodych dawców, studentów wyższych uczelni i uczniów szkół średnich. W ubiegłym roku tych, którzy po raz pierwszy oddali krew, było ponad 12 tysięcy.
Na pytanie, ile krwi powinno się pozyskiwać każdego dnia, żeby system lecznictwa w naszym regionie mógł działać bez stresu, pani dyrektor odpowiada, że od 200 do 250 jednostek (jednostka to 450 ml krwi i 70 ml płynu konserwującego). Dysponując taką ilością tego najcenniejszego z leków, można by m. in. zapewnić pacjentom planowe wykonywanie zabiegów. Wyłączywszy sytuacje nadzwyczajne, związane z katastrofami, nikt potrzebujący nie musiałby czekać na krew.
- Dzisiaj cieszymy się, gdy w ciągu dnia uda się pozyskać 200 jednostek - stwierdza Danuta Boguszyńska. - Ale są też dni, kiedy jest jej tylko 100.
Ulga podatkowa
Chcąc zachęcić do oddawania krwi, Ministerstwo Finansów przywróciło w tym roku ulgę podatkową dla dawców. Każdy może odliczyć od dochodu „wartość” oddanej przez siebie krwi. Ulga za każdy litr pobranej krwi wynosi w 2007 r. 130 złotych.
Jest to traktowane jak darowizna, która wchodzi w ogólny 6-procentowy limit darowizn w ciągu roku. Wszystko musi być oczywiście udokumentowane. Na razie trudno oszacować, w jaki sposób przyczyni się to do zwiększenia ilości oddawanej krwi.
Obowiązujący w Polsce system krwiodawstwa nie dopuszcza oddawania krwi za pieniądze. Można to robić wyłącznie honorowo. Dzięki temu, zdaniem specjalistów, unika się wielu zagrożeń zarówno dla dawcy, jak i biorcy.
Dzisiaj krwiodawca może liczyć na jeden płatny dzień wolny od pracy, choć nie wszyscy pracodawcy respektują to uprawnienie.
Ponadto przysługuje mu posiłek regeneracyjny - 4500 kalorii, czyli 8 czekolad, wafelek i sok owocowy. Szczególnie zasłużeni mogą otrzymać tytuł Honorowego Dawcy Krwi.