W sobotni wieczór 19 kwietnia 1987 roku w jednym z mieszkań bloków przy ul. Grunwaldzkiej, wzniesionych w pobliżu ronda, spotkała się grupa dobrych znajomych. Na stole pojawiły się, jak zwykle, butelki wódki i z wielkim trudem, jak niemal wszystko w tamtych czasach, zdobyte zakąski, o które postarała się gospodyni imprezy, Katarzyna T.
[break]
Fatalny pomysł
Około północy, kiedy całe towarzystwo miało już porządnie „w czubie”, jeden z gości zaproponował „zabawę” w rzucanie nożami do celu. Tak się złożyło, że miał w tym wielką wprawę, występował bowiem nawet w bydgoskich lokalach rozrywkowych, demonstrując widowni swoją doskonałą precyzję rzutów.
Gospodyni dysponowała akurat odpowiednim do tego celu rzeźnickim, bardzo ostrym nożem, więc Teodor W. mógł pokazać pełnię posiadanych umiejętności, celując wielokrotnie w kuchenną deskę do krojenia przeważnie trafiając w sam jej środek.
Jego popisy tak rozochociły gospodynię, że sama postanowiła spróbować swoich sił w tej sztuce.
Już pierwszy rzut w wykonaniu Katarzyny T. okazał się jednak tragiczny w skutkach. Zamiast trafić w deskę, nóż rzucony ręką kobiety „skręcił” w złą stronę i ugodził Teodora W. w klatkę piersiową, wbijając się głęboko w ciało ostrym ostrzem i uszkadzając serce. Ofiara natychmiast osunęła się na podłogę, obficie brocząc krwią.
Katarzyna T. i wszyscy obecni w jej mieszkaniu wpadli w panikę. Ktoś wyciągnął z ciała Teodora nóż. Gospodyni w skrajnej panice, aby się „nie wydało”, wymyśliła, że trzeba jak najszybciej pozbyć się nieprzytomnego gościa z mieszkania i następnie wezwać na ratunek pogotowie.
Katarzynie udało się przy pomocy gości wwlec nieprzytomną ofiarę do windy. Ona i Kazimierz F. zjechali z ciałem na parter i wrócili do mieszkania pieszo po schodach, by pozacierać ślady. Następnie gospodyni zadzwoniła po pomoc na pogotowie, twierdząc, że wychodząc z domu w towarzystwie Kazimierza, w windzie natknęła się całkiem przypadkowo na nieprzytomnego, mocno krwawiącego, zupełnie obcego i nieznanego jej człowieka.
Przybyły lekarz pogotowia stwierdził zgon Teodora W. z powodu wykrwawienia się.
Milicyjne śledztwo wykryło jednak prawdziwy przebieg wydarzeń. Katarzyna T. i jej goście jesienią 1987 roku stanęli przed sądem. Ona została oskarżona o nieumyślne zabójstwo, pozostali - o zatajenie prawdy.
Bez zamiaru zabójstwa
Sąd Wojewódzki w Bydgoszczy 17 września 1987 roku uznał Katarzynę T. za winną śmierci Teodora W., przyjmując jednocześnie, że nie działała ona z zamiarem bezpośredniego zabójstwa i wymierzył jej karę 5 lat pozbawienia wolności. Pozostali oskarżeni za tajenie prawdy skazani zostali na kary półtora roku pobytu za kratami w zawieszeniu.
P.S. Imiona występujących osób zostały zmienione.