„Moja krew” - pełnometrażowy debiut reżyserski Marcina Wrony z 2009 roku - rzeczywiście burzyła krew w żyłach publiczności. Po roku powstał „Chrzest” i wywalczył Srebrne Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. A jednak o tej drugiej produkcji nie można już pisać wyłącznie w superlatywach. Ba, wrażenie po seansie jest takie, że Marcin Wrona chwilami powtarza się, jakby w „Chrzcie” cytował „Moją krew”, niczym klasykę.
Najbardziej rzuca się w oczy motyw przekazania przez bohatera kobiety i dziecka zaufanemu mężczyźnie. W „Mojej krwi” tak zachował się śmiertelnie chory bokser. Brawurowo grający go Eryk Lubos wyprawia Wietnamce huczny ślub z kolegą z ringu, zapraszają śmietankę polskiego boksu zawodowego, z Krzysztofem „Diablo” Włodarczykiem na czele. W „Chrzcie” swoją żonę z dzieckiem chce przekazać przyjacielowi prześladowany przez gangsterów Michał - niegdyś sam przestępca, obecnie biznesmen, który nie może uciec od przeszłości. <!** reklama>
Oba filmy Marcina Wrony mogą też ze sobą konkurować pod względem brutalności pokazywanych w nich scen. „Chrzest” jest tu górą. Zwłaszcza sceny pokazujące wykonanie wyroku śmierci na starszym przedsiębiorcy i jego żonie, którzy na czas nie zapłacili okupu, należą do takich, przed którymi powinno się uprzedzać wrażliwych widzów. Wystarczy wspomnieć, że w ruch idą obcęgi, a jedna z ofiar kończy żywot w piecu. Można się zastanawiać, czy koniecznie trzeba w ten sposób podkreślać, że świat jest podły, a współcześni przestępcy wyzuci z ludzkich odruchów.
To minusy „Chrztu”. Ma on też sporo zalet. To przede wszystkim ciekawie nakreślone relacje w trójkącie Jan (gra go Tomasz Schuchardt), jego przyjaciel Michał (Wojciech Zieliński, który występował też w „Mojej krwi”) i piękna żona Michała (Natalia Rybicka, wcześniej m.in. „Żurek”). Janek i Michał byli przyjaciółmi od piaskownicy, razem też pracowali dla gangu „Grubego” (jeszcze jedna demoniczna postać, kreacja Adama Woronowicza). Ich drogi rozeszły się, gdy o Janka upomniało się wojsko, Michał zaś czmychnął z rodzinnego Tarnowa, by w stolicy ukryć się przed zemstą ludzi „Grubego”. Musiał uciekać, bo po wpadce wydał kompanów policji, czego nie udało się utrzymać w tajemnicy. W Warszawie Michał bardzo się zmienił. Założył prężną firmę produkującą okna, ożenił się i spłodził dziecko. Janka wojsko rozumu nie nauczyło. Żyje z dnia na dzień, nie w głowie mu praca, myśli o powrocie do gangsterki. Przyjaźń z Michałem to jedyne dojrzałe uczucie, jakiego doświadczył. Czy tak mocne, by wytrzymało śmiertelne zagrożenie? I czy żona Michała zaakceptuje niespodziewanego i kontrowersyjnego ojca chrzestnego ich dziecka?