Szóste miejsce na koniec rundy zasadniczej, szóste miejsce na koniec sezonu, przegrany play off, przegrany Puchar Polski. No i rozczarowani kibice. To dorobek siatkarzy Delecty...
<!** Image 2 align=right alt="Image 149254" sub="Doszukując się sukcesów bydgoskich siatkarzy w minionym sezonie zawsze można za takie uznać ojcostwo trzech z nich: Pawła Woickiego, Piotra Lipińskiego i Piotra Gruszki (jako jedyny z Delecty powołany do 19-osobowej kadry na Ligę Światową). Na zdjęciu jedna z „kołysek” po zwycięskim meczu z Jastrzębskim Węglem (3:0 w „Łuczniczce” w I rundzie play off). Fot. Dariusz Bloch">Co Pan teraz czuje? Wściekłość, rozczarowanie, bezradność?
Już minęło kilka dni od ostatniego meczu w Częstochowie (piątek 30 kwietnia - przyp. Fa), więc wszystkie te stany mam za sobą, pora zacząć myśleć o przyszłości. Na razie trener i zespół dostali 10 dni wolnego, w Bydgoszczy pojawią się 11 maja, będzie okres roztrenowania i czas na rozmowy z zawodnikami o minionym sezonie i o przyszłym. Ale razem z Jurkiem Winiarskim (członek Rady Nadzorczej - przyp. Fa) i Januszem Zacniewskim (menadżer - przyp. Fa) usiądziemy sobie do analizy już w środę.
6. miejsce Delecty, to niby historyczne osiągnięcie klubu, ale sukcesem tego chyba nazwać nie można, w kontekście oczywiście wzmocnień przed sezonem...
Przy całym szacunku dla AZS Częstochowa teoretycznie powinniśmy ich pokonać, zająć 5. miejsce, zapewnić sobie miejsce w europejskich pucharach i teraz nasza rozmowa i ocena wyglądałyby nieco inaczej. Dwie, trzy piłki w pierwszym meczu w Częstochowie w II secie, czy w tie-breaku i wynik byłby na naszą korzyść. Gdyby tak się stało, nie byłoby takiego „krwawienia” jak teraz, tego niedosytu. Z jednej strony nie było stresu w związku z utrzymaniem się, a z drugiej strony szóste czy ósme miejsce, nie robi chyba różnicy, bo żadne z nich nic nie daje na przyszłość. Piąte miejsce to było te minimum, które zmieniłoby cały osąd zespołu. Ale patrzę na ten sezon też z innego punktu widzenia. Jest sportowa porażka, ale jest też sukces medialny, to kosmicznie poszło w górę. Dla sponsorów, przede wszystkim miasta, to bardzo ważne. O Delekcie i Bydgoszczy mówiło się przez cały sezon. Szkoda tylko, że nie postawiliśmy kropki nad „i”, jeśli chodzi o wynik.
<!** reklama>No właśnie, na pocieszenie mógł być udział w europejskim pucharze. Jakie pieniądze przeszły koło nosa siatkarzom Delecty?
Ogólnie mogę powiedzieć, że każdy zawodnik ma podpisany indywidualny kontrakt i z tego tytułu otrzymał czy otrzyma pieniądze. A potem od szóstego miejsca w górę pewna kwota do podziału. Mogę zapewnić kibiców, że drużyna miała o co grać w Częstochowie, bardzo chciała wygrać i że to były niezłe pieniądze.
Wiadomo, że nazwiska same nie grają, ale po niektórych zawodnikach można się było więcej spodziewać. Co według Pana nie zagrało w Delekcie w tym sezonie? Trener, zespół, czy wszystko razem wzięte?
W sporcie nie można być pewnym niczego do końca, ale na czymś trzeba opierać wizję zespołu. Ściągnięcie Piotra Gruszki, Grzegorza Szymańskiego czy Pawła Woickiego wydawało się strzałem w „dziesiątkę”. Wydawało się, że są gwarancją podniesienia sportowej wartości drużyny. Nie jestem teraz w stanie powiedzieć jednoznacznie, dlaczego to nie zaskoczyło tak jak powinno. Jest wiele znaków zapytania, jak choćby ten, dlaczego w końcówce sezonu tak mało grał Woicki, czy to słabsza forma, niezgranie, albo co innego? Na pewno liczyliśmy na lepszą grę całego zespołu.
Zaksa nie ma hitowego składu, a jednak jest znowu w czołówce PlusLigi. Była o krok od finału. Może to droga dla Delecty?
Zaksa to dobry przykład, ale nie zgadzam się z tym, że ma taką sobie kadrę, mógłbym wymieniać nazwisko po nazwisku, ale szkoda czasu i miejsca. Mieliśmy porównywalne składy, ale już na pewno inne budżety, ze wskazaniem na Zaksę. Po drugie ten klub i zespół nie istnieją od wczoraj, stoi za tym długoletnie doświadczenie organizacyjne i ogranie w lidze. Być może kiedyś będzie się tak mówić o Delekcie. A co do kadry naszego zespołu, to w przyszłym sezonie faktycznie trzeba będzie postawić na młodzież. Mamy dobrych wychowanków, Dawid Konarski już jest ważnym ogniwem na boisku. Taką szansę powinien też dostać Wojtek Kozłowski. Jest też Marcin Waliński, co prawda nie wychowanek, ale zdolny i przyszłościowy zawodnik.
Koniec sezonu, więc pora na kadrowe ruchy. Co możemy powiedzieć kibicom w tym temacie?
O transferach zaczniemy rozmawiać, gdy wrócą zawodnicy i trener. Ale już teraz oceniam, że 70 procent kadry zespołu zostanie. Kto odejdzie, kto zostanie, teraz nie powiem, bo sam nie wiem. Wiekszość kontraktów jest długoterminowa, ale niektóre z nich są tak przygotowane, że każda ze stron może się wycofać. Oczywiście mam też w głowie swoją listę marzeń, ale cześć z niej jest nie do zrealizowania (śmiech). Nawet nie ma z kim rozmawiać, bo jeszcze liga trwa. A całe to zamieszanie potrwa do połowy czerwca.