https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Królik z telewizora

Mariusz Załuski
Skończyło się na pani Kasi. Że razem z nią nie bardzo wypada, bo przecież jest z muzy lekkiej, a pan Kamil to waga ciężka. Informacyjna. Niby prezenterska, a tak naprawdę publicystyczna jak najbardziej.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Skończyło się na pani Kasi. Że razem z nią nie bardzo wypada, bo przecież jest z muzy lekkiej, a pan Kamil to waga ciężka. Informacyjna. Niby prezenterska, a tak naprawdę publicystyczna jak najbardziej. Sprawa demonstracyjnej rezygnacji Kamila Durczoka ze starań o Wiktora - dlatego, że wrzucono go do jednego prezenterskiego wora z Katarzyną Cichopek - pewnie byłaby tylko tabloidową atrakcją dnia, gdyby nie dotknęła problemu, który wyraźnie trapi nasze gwiazdy telewizyjnej informacji. Gwiazdy, które z jednej strony są popkulturalnymi celebrytami, ale z drugiej walczą o to, żeby uznawano je za króliki z zupełnie innego kapelusza.

<!** reklama>Debata zaczęła się zresztą nie od pana Kamila, ale od Bogdana Rymanowskiego, gdy został Dziennikarzem Roku. Wywołało to dyskusję nieco innego kalibru, bo „Gazeta Wyborcza” ochrzciła go natychmiast „niedziennikarzem”, roztrząsając brutalnie, ile jest też dziennikarstwa w „dziennikarstwie” redaktora Rymanowskiego. Oczywiście, „GW” zapracowała sobie sumiennie na to, że jak coś się tam komentuje, to zaraz gawiedź docieka, o co naprawdę chodzi, kto szczuje i co jest grane. Zaraz więc niecni plotkarze zastanawiali się, czy to aby nie zemsta na TVN za pewien film o redaktorze agencie, zamiast dyskutować o naturze i jakości telewizyjnego dziennikarstwa informacyjnego. I o tym, kiedy dziennikarz jest tylko prezenterem, a kiedy już jedynie „twarzą modną”, której wystarczy być. Potem rozpoczęła się rozprawa paru dzienników z familią Lisów, też tańcząca wokół tego zagadnienia. Zresztą Tomasz Lis - niewątpliwie redaktor ekstraligowy - mógłby być przedmiotem debat na tematy różne. Nie tylko o „sprzedawaniu się” publicznej telewizji Farfała czy „Pontona” - ale choćby o dobrodziejstwie i przekleństwie celebryctwa, bo przecież lud śledził choćby jego prztyczki z byłą żoną. Ale też i o dziennikarstwie TV, bo pan Tomasz sam lubi podkładać się szydercom - kiedy na przykład obok naprawdę fajnej rozmowy z Oliverem Stonem w ostatnim programie funduje publice zapasy dua Kurski-Niesiołowski. Podręcznikowy przykład agresywnego międlenia, z którego nic nie wynika, poza pokazem zapiekłości.

W sprawie Kamila Durczoka najzabawniejsze jest to, że w takiej a nie innej kategorii zgłosiła go jego własna telewizja, TVN. To ona uznała go za świetnego kontrkandydata dla Kingi Rusin, wiecznie najmłodszego Krzysztofa Ibisza czy Piotra Kraśki. To czytelny sygnał - liczy się wasza popularność, a nie kompetencje. To przecież was fotografują z dzieciaczkami na zakupach, na bankietach. I wcale nie widać, żebyście byli tacy wściekli. To wy lansujecie się tu i tam, wykonujecie taniec z publiką i od czasu do czasu jakiś gwiazdorski gest. Rozumiemy wasze argumenty, ale kultura pop, której najważniejszym elementem jest telewizja, to przecież szoł, w którym widzowi coraz trudniej jest uchwycić środowiskowe granice. I skoro się w coś gra, to trudno nagle udawać, że to szachy, a nie baśka.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski