https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krawiec kraje jak antropolog każe

Zamiast wciskać się w sukienkę „eskę”, czas spojrzeć w lustro. Naukowcy zrobili to za nas. Okazało się, że rośniemy jak na drożdżach. Jesteśmy wyżsi i grubsi od naszych rówieśników sprzed ćwierć wieku. To sygnał dla projektantów odzieży. Czas na rewolucję w szafach!

Zamiast wciskać się w sukienkę „eskę”, czas spojrzeć w lustro. Naukowcy zrobili to za nas. Okazało się, że rośniemy jak na drożdżach. Jesteśmy wyżsi i grubsi od naszych rówieśników sprzed ćwierć wieku. To sygnał dla projektantów odzieży. Czas na rewolucję w szafach!

<!** Image 2 align=none alt="Image 177835" sub="Iwona Tadych pomaga klientkom, które nie mogą dopasować do swojego ciała standardowych rozmiarów odzieży. Przeróbki to jej specjalność. Narzeka na tanie ubrania, często chińskie, w których pękają nici, lecą oczka, blekną ich kolory / Fot. Tadeusz Pawłowski ">Polacy zmienili wymiary! Symetryczne proporcje ciała to już przeszłość. Na ulicach nie tak łatwo można zobaczyć panie z talią osy i panów bez brzuszka. Pracownie krawieckie też mają z niewymiarowymi ludźmi pełne ręce roboty. Nie tylko dla nich szyją nowe ubrania, ale także przerabiają stare: poszerzają, skracają, wydłużają...<!** reklama>

Tylko dwie klepsydry

Iwona Tadych z bydgoskiego zakładu „Krawcownia” skończyła nieistniejącą już, bardzo dobrą zawodówkę. Kiedyś chciała być złotnikiem. Rodzina już kupiła złoto, które było potrzebne na praktyki (bo takie były kiedyś wymogi), gdy nagle okazało się, że dziewczyna nie została dopuszczona do nauki tego zawodu. - Powiedzieli mi, że złotnik to zbyt ciężka praca dla kobiet - wspomina pani Iwona. - Tak jakby krawiectwo było lekkie - śmieje się specjalistka od krawiectwa lekkiego z ponad 16-letnim doświadczeniem.

<!** Image 3 align=none alt="Image 177835" sub="Kazimierz Szczechowicz z Torunia reprezentuje starą, dobrą szkołę. Pracuje od 38 lat. Szyje garnitury, fraki, płaszcze, kurtki. Mistrz wciąż czeka na następcę / Fot. Jacek Smarz">Właścicielka „Krawcowni” potwierdza, że ludzie mają inne sylwetki niż 20 lat temu. Mało kto może powiedzieć: że jego rozmiar to „emka”, „eska” czy „elka”.

- Mam dwie klientki klepsydry, czyli osoby, które mają sylwetkę popularnie nazywaną „90-60-90”. Taki ideał wcale nie ma łatwo - mówi pani Iwona. - Dżinsy świetnie leżą na tyłku, ale odstają od kręgosłupa, więc trzeba je zwężać. Podobne dylematy przeżywają kobiety gruszki. Ciężko im dopasować spodnie, spódnice, a o garsonce ze sklepu mogą tylko pomarzyć.

Właśnie do zakładu krawieckiego weszły dwie klientki. Jedna z nich, szczuplejsza, chce przerobić spodnie. - Kupuję bluzki w rozmiarze „40”, a nawet „42”, z kolei spodnie i spódniczki w rozmiarze „38”. Jestem marchewką. W sklepie przeżywam koszmar. Przymierzam godzinami, tworzę różne kombinacje. Do szału doprowadza mnie chińska numeracja odzieży. Jak dla liliputów - narzeka blondynka po trzydziestce. Podobny problem ma jej koleżanka, która mówi o sobie „jabłko”: - Mam szerokie ramiona i bardzo wąskie biodra. W zasadzie gdyby nie krawcowa, musiałabym ubierać się jak chłopak. Spodnie rurki i koszule maskujące brzuch, klatkę piersiową, ramiona. Jestem poza odzieżową skalą. Jedyny ratunek to krawcowa, która mnie dokładnie zmierzy i zakamufluje niedoskonałości sylwetki.

Zdesperowanym kobietom pomógł pewien nietypowy babiniec. W jednej z bydgoskich kamienic jakiś czas temu grupka pań ulokowała swoje maszyny do szycia i nazwała to miejsce „Krawcownią”. Kobiety, m.in., udostępniały maszyny do szycia za niewielką opłatą, oferowały tkaniny, magazyny modowe, wykroje. Proponowały kursy: od podstawowego do zaawansowanego. Na swojej stronie internetowej „Krawcownia” zdążyła pochwalić się, że wypuściła już w świat bluzkę, spódnicę... I na tym się skończyło. Kawiarence krawieckiej nie wystarczyła pasja jej założycielek. Zabrakło chętnych do szycia. Klub jest zamknięty.

W regionie nie brakuje jednak profesjonalnych kursów krawieckich. Ot, choćby ten, prowadzony w Centrum Kształcenia Praktycznego w Bydgoszczy. To już nie klub miłośniczek szycia, lecz poważna szkoła. Kurs podstawowy kosztuje 1500 zł, kurs drugiego stopnia tyle samo, za ostatni etap nauki trzeba zapłacić 3 tys. złotych.

Mistrz czeka 16 lat

Jest jeszcze jedna opcja dla tych, którzy chcą samodzielnie szyć ubrania. Szkoła mistrza.

Mistrzowie narzekają, że nie ma chętnych do nauki, a gdy wreszcie ktoś się zdarzy, to nawet guzika porządnie nie przyszyje. Narybek przyjmują z otwartymi ramionami.

Kazimierz Szczechowicz z Torunia (w zawodzie 38 lat) co roku (latem przez jeden tydzień) szuka następcy poprzez anonse w prasie. Szuka już 16 lat. - I nic - martwi się specjalista od krawiectwa ciężkiego. - Następcy nie mam, a w Toruniu zostało już tylko dwóch mistrzów, którzy mogą kształcić uczniów. Kto ubierze ludzi, gdy zawiodą sklepowe rozmiarówki? Ludzie są grubsi niż przed laty. Najwięcej szczupłych klientów odwiedzało mnie w latach 70.

Pomiary ogólnopolskie

Ostatnie wielkie mierzenie Polaków odbyło się w latach 80. - Wyniki naszych badań pilotażowych porównaliśmy z wynikami pomiarów sylwetek z lat 1978 i 1987 - mówi mgr inż. Lidia Napieralska z Zakładu Technologii Dziewiarskich i Odzieżownictwa Instytutu Włókiennictwa w Łodzi. - Średnia wysokość ciała wzrosła w każdym przedziale wiekowym. Kobiety są wyższe o 3,3- -5,6 cm, a mężczyźni przewyższają swoich rówieśników z lat 1978 i 1987 średnio o 2,4-5 cm. Dorośli generalnie są grubsi, a młodsi wyżsi i szczuplejsi. Ludzie się zmienili, a tabele wymiarów nie. Nie powinno się szyć odzieży na podstawie danych sprzed 25 lat! Wdrożenie nowoczesnej metodyki już zakończyliśmy. Teraz przygotowujemy się do przeprowadzenia pomiarów ogólnopolskich, które z pewnością potwierdzą dynamikę zmian populacyjnych w różnych grupach wiekowych, u różnych płci, w różnych miejscach zamieszkania.

Efektem analiz będzie powstanie nowych tablic antropometrycznych (które zestawiają szczegółowe wymiary ciała). Te z lat 80. XX w. zawierały 38 cech ciała, m.in. wysokość, obwód, szerokość, łuki. Te współczesne będą poszerzone. Wykorzystanie nowatorskiej metody skanowania bezdotykowego sylwetek może być przydatne nie tylko do projektowania odzieży cywilnej, lecz także służbowej.

Wymiary Polaków (dawne i obecne) interesują również antropologów, z których doświadczeń chętnie korzystają łódzcy naukowcy.

Z rozmiarowym zamieszaniem ma do czynienia na co dzień Karol Włodarski z firmy „Derred”. Zajmuje się krawiectwem od 20 lat. Tajniki zawodu poznawał od 3 roku życia, bo już wtedy mama zabierała go do szwalni. - Firma, w której pracuję, specjalizuje się w garniturach. Są trzy podstawowe typy sylwetek męskich: A, B i D - wyjaśnia pan Karol. - A - to klient szczupły, u którego różnica między klatką piersiową a biodrami jest niewielka, B - tradycyjny model, a D - pan z brzuszkiem. I tu zaczynają się schody, bo brzuchy są przecież różne. Nie tylko zresztą one są problemem.

Pan Mikołaj, student z Torunia, jest szczupły, ale ma tzw. piłkarskie uda, garnitur zestawia więc z dwóch rozmiarów: góra jak dla szczupłego, dół jak dla tęgiego. Myśli o tym, by wreszcie udać się do krawca. Uszycie garnituru na miarę w zakładzie Karola Włodarskiego będzie go kosztować od ponad tysiąca złotych do...

- Nie ma górnej granicy. Mam wełnę, której metr kosztuje nawet ponad 4 tysiące funtów! - informuje krawiec.

W zakładzie Kazimierza Szczechowicza z Torunia za uszycie garnituru trzeba zapłacić minimum 650 zł. Mistrz też nie podaje górnej granicy ceny. Wszystko zależy od materiału i od kroju.

Garnituropodobne?

- Powtarzam klientom, że mają wybrać: wygoda czy moda - mówi Karol Włodarski. - Przeraża mnie bezkrytyczne kopiowanie trzech panów z telewizji: Huberta Urbańskiego, Krzysztofa Ibisza i Oliwiera Janiaka. Oni lansują modę mediolańską i noszą garnitury o dwa numery za małe. Przestrzegam przed tym trendem, ale czasem na próżno.

Pan Karol zbyt oszczędnym szczerze odradza garnitury za 200-300 zł. - Bo jest to zapewne wyrób garnituropodobny, wykonany z przetworzonych plastikowych butelek - uważą. - Polacy jak magicy, pstryknięciem palca zamieniają poliester w wełnę. A dobra wełna musi kosztować! Od doskonałej firmy przynajmniej 400 zł za metr. Prawie 99 proc. garniturów na rynku to twory sztuczne. Sa, oczywiście, godne zaufania firmy. Panowie chyba rozumieją, dlaczego jeden samochód kosztuje 30 tys., a inny aż 300 tysięcy?


Typy sylwetek

Klepsydry i kolumny

Trinny i Susannah, które niedawno gościły w Polsce, aby ubrać Polki, ogłosiły, że jest dwanaście typów sylwetek kobiet. Oto niektóre z nich: Halle Berry - kręgiel, Renee Zellweger - kielich, Salma Hayek - klepsydra, Cameron Diaz - rożek, Gwyneth Paltrow - kolumna, Hilary Clinton -dzwon.

Typy figur kobiet, oznaczone jako A, B, C, D, dzieli różnica między obwodem klatki piersiowej a obwodem bioder, która dla typu A wynosi 4 cm, dla typu B - 8 cm, dla typu C - 12 cm, a dla typu D - 16 cm. Przyrost obwodu bioder między typami figur wynosi 4 cm.

W 1880 r. komisje lekarskie z Pomorza i Kujaw odnotowały, że młodzi poborowi mierzą średnio 165 cm. To oznacza, że w ciągu 120 lat Polacy urośli średnio 12,5 cm, bo w 2001 roku średni wzrost polskich poborowych wyniósł 177,4 cm.

Jeśli wzrost uznać za kryterium dobrobytu, to na podium (według naukowców z uniwersytetów w Princeton i Monachium) stoją Holendrzy (mężczyzna - 183 cm, kobieta - 176 cm), za nimi Duńczycy i Norwegowie. Sto lat temu potomkowie wikingów uchodzili za najmniejszych w Europie.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski