Blisko 500 metrów kwadratowych, a na nich rzędy ubrań. Nie ma tu mowy o chaosie. Bez trudu znajdziesz sukienkę czy koszulę, a wszystko kontroluje oko kamery.
<!** Image 2 align=none alt="Image 176237" sub="Poruszanie się po ogromnym lumpeksie ułatwia dokładny podział. Sukienki, spodnie i koszule wiszą na osobnych wieszakach. Fot. Tadeusz Pawłowski">
- Najbardziej zadowolona jestem, gdy uda mi się coś kupić za dwa lub trzy złote. Wtedy łowy na ciuchy uważam za udane. Nieraz trzeba się naszukać, ale z doświadczenia wiem, że warto - mówi pani Sandra ze Szwederowa, która przyznaje, że jest uzależniona od zakupów w lumpeksach.
Nie utoniesz w morzu ciuchów
Na większości bydgoskich osiedli lumpeks znajdziemy na każdym rogu. Takie sklepy z reguły zajmują powierzchnię kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Ostatnio jednak otwarto kilka sklepów, które wielkością przypominają raczej market.
Tak duże lumpeksy działają, między innymi, na Bartodziejach i w Fordonie. Należą one do ogólnopolskiej sieci Werona. Natomiast przy ulicy Gdańskiej kilka miesięcy temu swój sklep otworzyła Biga. To również sieciówka, która ma przeszło trzydzieści sklepów na terenie całego kraju.
- Sklep zajmuje powierzchnię 460 metrów kwadratowych. Idzie nam coraz lepiej. Mamy już stałych klientów - mówi pani Kasia, pracowniczka sklepu Biga.
Tak duża powierzchnia to nie tylko więcej ubrań, ale również pewne wyzwanie logistyczne. Ogromnym plusem dla kupujących jest to, że każda rzecz wisi na osobnym wieszaku. Dodatkowym ułatwieniem jest segregacja ubrań. Tak więc w jednym miejscu znajdziemy tylko sukienki, a gdzie indziej męskie koszule czy ubrania dla dzieci.
<!** reklama>
Właściciele lumpeksowych gigantów wykorzystują rozwiązania stosowane w sklepach z nową odzieżą. Na przykład do przymierzalni możemy zabrać tylko określoną liczbę ubrań. Cały obiekt jest również monitorowany.
Wyprzedaże swoją drogą
Popytu na ubrania używane nie zmniejszają nawet 70-procentowe obniżki cen w galeriach handlowych. Zdarza się, że ludzie ustawiają się przed lumpeksem na pół godziny przed jego otwarciem. Właściciele ciucholandów kuszą codziennym dowozem nowego towaru lub sprzedażą wszystkiego za 5, a niekiedy za 3 złote.
Coraz częściej można także spotkać lumpeksy, które wyglądają jak normalne butiki. Zdarzają się takie, w których wszystkie sprzedawane ubrania są wcześniej wyprane. W lumpeksie przy ulicy Hetmańskiej przygotowano nawet kącik zabaw dla dzieci.
Trzeba jednak liczyć się z tym, że im bardziej elegancki lumpeks, tym droższe ubrania. Nieraz można sporo przepłacić.
- Wczoraj w sklepie z używaną odzieżą widziałam sukienkę, która kosztowała 67 złotych. Nie zdziwiłoby mnie to tak bardzo, gdyby nie fakt, że identyczną kupiłam rok temu w Irlandii za 7 euro, czyli za około 30 złotych. Okazuje się, że w lumpeksie też można przepłacić - mówi pani Monika.
