Dzisiaj, 10 maja, około godz. 9.30 w Jastrzębskiej Spółce Węglowej odbyła się konferencja prasowa dotycząca postępów prac w akcji ratowniczej prowadzonej w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. Aktualnie na miejscu pracuje działa 8 zastępów, na cały dzień zmobilizowano łącznie 34 ekipy ratowników.
CZYTAJ KONIECZNIE
AKCJA RATOWNICZA W KOPALNI ZOFIÓWKA MINUTA PO MINUCIE
- Od wczoraj poczyniliśmy znaczne postępy - ogłosił Daniel Ozon, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej. W jednym odcinku, najbliżej rozlewiska, udrożniono 56 metrów, zabudowano lutniociąg dostarczający powietrze do miejsca akcja: 65 metrów. Z kolei przy obwale bliżej bazy ratowniczej, zabudowano lutniociąg 485 metrów, a dalsza zabudowa ma być wykonana do 530m. Wciąż trwa usuwanie rumowiska przy użyciu specjalistycznego sprzętu, nie wywołującego jednak "iskier".
Co istotne, cały układ składający się z czterech pomp i węży został zainstalowany oraz uruchomiony w nocy. Zweryfikowano szacowaną wcześniej objętość wody na około 200 metrów sześciennych. Są jednak niewielkie dopływy. - Od czasu działania pomp lustro wody zostało obniżone o ponad 60 centymetrów - mówił prezes Daniel Ozon.
ZOBACZ ZDJĘCIA
Ratownicy próbowali już wejść do wody: sięgała im do pasa. Jak mówił prezes JSW, wydaje się, że właśnie wypompowywanie wody jest najbardziej efektywnym działaniem ze wszystkich podjętych do tej pory.
A jakie działania jeszcze podjęto? Wiertnicy sprawdzają trajektorię budowanego otworu technologicznego. Okazuje się bowiem, że minął on prawdopodobnie chodnik. Jest to weryfikowane.
- Rozpoczynane są prace związane z wykonaniem odwiertu kolejnego, drugiego otworu - mówi prezes JSW.
ZOBACZ KONIECZNIE
CI RATOWNICY TO BOHATEROWIE. PRACUJĄ BEZ WYTCHNIENIA. ZOBACZ ZDJĘCIA
Warunki dla ratowników wciąż są trudne. Ale w miejscu rozlewiska, gdzie pracują ratownicy, na końcu lutniociągu, jest 3,5 procent stężenia metanu. Wczoraj, 9 maja, było to 16-17 procent, więc stężenie mocno spadło. To pozytywna wiadomość.
- Pozwoliło to, by do akcji dołączył pies tropiący, który w nocy wjechał pod ziemię. Natrafił na dwa ślady pod ziemią, ale nic konkretnego na razie tam nie znaleziono - mówił prezes Ozon.
Ślady, które wyczuł pies tropiący Koka z Podhalańskiej Grupy GOPR znajdują się w tym samym rejonie, w których odebrano sygnały z nadajników w lampach górniczych. Pies swoim zachowaniem wskazał, że w tamtych miejscach mogą być ludzie. Wprowadzono tam ratowników: sprawdzili, ale niczego nie znaleźli.
Pozostaje jeszcze kwestia sprzętu, który ratowników zaoferowała Marynarka Wojenna z Gdyni. Problem w tym, że do 2 procent stężenia metanu ratownicy mogą działać normalnie, zaś jeśli stężenie wzrasta powyżej 2 procent - następuje wyłączenie maszyn i elektroniki. Obiekt pływający od marynarki ma zasilanie elektryczne. Nie może więc zostać użyty w akcji.
- Sprzęt wojskowy jest w pogotowiu, robot pływający pod wodą jest na terenie kopalni. Jeśli pojawi się odpowiednia do tego atmosfera, może ratownicy z niego skorzystają - powiedziano na konferencji.
W godzinach nocnych rozlewisko ma zostać w całości wypompowanie. Ratownicy analizują sytuację, kiedy będą mogli wejść do chodnika, by przejść na jego drugą stronę. Możliwe, że będzie to można zrobić, zanim zostanie cały zbiornik wypompowany.
- Wszyscy pracują na miejscu z całą determinacją - zapewnia Daniel Ozon.
Nie podano godziny następnej konferencji prasowej. Jeżeli pojawią się istotne informacje w sprawie, przedstawiciele JSW mają zorganizować konferencję na bieżąco, z kilkugodzinnym wyprzedzeniem informując o tym dziennikarzy.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Magazyn informacyjny Dziennika Zachodniego
