Młyn Tańskich na bydgoskim Miedzyniu niszczeje od dziesiątek lat. Przechodził na własność z rąk do rąk, ale nikt nie podjął sie jego ratowania czy adaptacji na inne cele. Od momentu powstania była to restauracja – gospoda Herrmanna Meinharta - główne miejsce spotkań bydgoszczan. Dawni właściciele młyna, rodzina Tańskich, zostali rozstrzelani przez hitlerowców 5 września 1939 roku. Zginęli w lasku na skraju osiedla, kilkadziesiąt metrów od budynku za to, że poprzedniego dnia przyjęli pod swój dach polskich żołnierzy, którzy bronili tak zwanego "przedmościa bydgoskiego".
Archeolog: - Jeżeli jest ochrona, wizualizacje można wyrzucić
Po opublikowaniu wizualizacji dewelopera, obecnego właściciela, w mediach społecznościowych pojawiły się głosy krytyki. Czytamy np. : "Młyn już niedługo sam się rozleci i z zabytkiem nie będzie problemu. A to, co ktoś ma taką wizję zagospodarowania, to kiepski żart!". "Osobiście nie chciałabym, żeby się zmienił w tak nowoczesną bryłę." "Takie coś to sobie mogą między blokami gdzieś wybudować. To patologia architektoniczna. Nie niszczyć Młyna!!!"
Robert Grochowski, bydgoski archeolog mówi: - Pytanie, czy młyn objęty jest jakąkolwiek formą ochrony konserwatorskiej, czy jest w rejestrze zabytków czy w ewidencji. Jeżeli jest, to praktycznie te wizualizacje można wyrzucić.
Konserwator: - Bez uzgodnień z nami nikt nie może niczego zrobić
Sławomir Marcysiak, miejski konserwator zabytków, stwierdza wprost: - Budynek znajduje się w gminnej ewidencji zabytków, dlatego wszystko trzeba uzgadniać z konserwatorem. W zeszłym roku i dostaliśmy pismo z wydziału administracji budowlanej o uzgodnienie projektu adaptacji obiektu na cele mieszkaniowe. To się wiąże oczywiście z przebudowa wnętrz, ale nam zależy na zachowaniu bryły obiektu. Na tym terenie nie ma miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, więc WAB wydaje w takim przypadku decyzję o warunkach zabudowy, która też jest formą ochrony. Bez uzgodnień z nami nikt tam nic nie zrobi. Mówiąc krótko - czekamy na rozmowy z architektem i projekt, on nam powie, co chce zarobić, a my mu - co może.
Młyn przez długie lata po wojnie pozostawał własnością Lasów Państwowych. Potem przejęła go kuria Diecezji Bydgoskiej. Zdewastowanego obiektu nie ma w rejestrze nieruchomości objętych opieką wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Dawny młyn został wystawiony na sprzedaż za ponad 940 tys. zł.
Deweloper zachwala, że mieszczący się na działce obiekt z powodu braku MPZP może zostać przeznaczony na różnego rodzaju usługi lub mieszkalnictwo. Nieruchomość jest podpiwniczona o trzech kondygnacjach nadziemnych oraz z poddaszem – dachem
dwuspadowym. "Solidna konstrukcja z czerwonej cegły posiada dość ciekawą historię znaczącą dla miasta Bydgoszczy" - czytamy. - "Usytuowanie nieruchomości wiążę się z ogromnym potencjałem. Położenie nieruchomości dobrze skomunikowane z miastem oraz z terenami zielonymi. W pobliżu liczne sklepy spożywcze, przystanki autobusowe, kościół oraz wiele innych usług. Przez nieruchomość płynie strumyk, który nadaje niesamowity klimat wśród terenów zielonych."
Działka ma 1440 m kw., sam budynek powierzchnię 548 m kw.
Muzeum, przedszkole, hotel?
Deweloper zaznacza, że w przypadku innego przeznaczenia niż mieszkalnictwo to:
- obiekt nadaje się na muzeum, przedszkole, salę pod działalność gastronomiczną, hotel lub inny obiekt kulturalny;
- po zbadaniu ewentualna możliwość aranżacji oczka wodnego i reaktywacja młyna jako wspaniałe miejsce na ogródek letni;
- na pierwszy rzut oka jest to dobre miejsce pod inwestycję w restauracje (imprezy okolicznościowe);
- nowy właściciel budynku może korzystać (po spełnieniu warunków ) z programu „Pałacyk plus”.
