https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koniec oszczędzania na transporcie pacjentów z Centrum Onkologii!

Grażyna Ostropolska
Przetarg w Centrum Onkologii na transport pacjentów wygrała w lipcu bydgoska firma transportowej Agamed, oferując najniższą cenę za usługi
Przetarg w Centrum Onkologii na transport pacjentów wygrała w lipcu bydgoska firma transportowej Agamed, oferując najniższą cenę za usługi Dariusz Bloch
Pan Adam z nowotworem mózgu i niedowładem kończyn aż pięć godzin czekał w izbie przyjęć na zamówioną karetkę przewozową, bo ta jedyna, zakontraktowana przez szpital onkologiczny, pojechała z pacjentem do... Drawska Pomorskiego.

[break]
Niedopuszczalne przewożenie dwóch obłożnie chorych pacjentów jedną karetką, kilkugodzinne opóźnienie w realizacji zleconego z wyprzedzeniem przewozu...

Te grzechy nie ujdą płazem bydgoskiej firmie transportowej Agamed, która w lipcu wygrała przetarg w Centrum Onkologii, oferując najniższą cenę za usługi swojej karetki.

Szpital zaoszczędził? Niekoniecznie, bo tania oferta przełożyła się na jakość usług.

Cierpienie pacjentów

- Mam wrażenie, że potraktowano mojego nieuleczalnie chorego męża jak kupę mięsa, nad którą nie warto się pochylać! - oburza się pani Hanna z Więcborka.

W ubiegły piątek j 49-letni Adam W. , mąż pani Hanny, miał się stawić w Centrum Onkologii przed komisją lekarską, która zdecyduje, czy nowotwór mózgu z przerzutami na płuca, oskrzela i kości, kwalifikuje go do chemii lub naświetlań.

Będzie taniej?

- Mąż miał być przewożony w stanie leżącym, ale w czwartek wieczorem, czyli w przeddzień wyjazdu, zatelefonował do mnie kierowca z firmy Agamed z pytaniem, czy zgodzę się, by mąż pojechał do szpitala w pozycji siedzącej, bo wtedy w karetce będzie leżące miejsce dla pacjentki z Sępólna Krajeńskiego - relacjonuje pani Hanna. Wiedziała o zakazie wiezienia pacjentów w jednej karetce, ale po konsultacji z mężem zgodziła się na taki transport, zaznaczając, że w powrotnej drodze pan Adam musi leżeć.

- Mąż wyszedł z komisji o 12.30 i natychmiast do izby przyjęć CO trafiło zlecenie na karetkę. Miała nas zabrać około 13.30, ale mijały kolejne godziny oczekiwania i nikt nie potrafił powiedzieć, jak długo to potrwa - opowiada pani W. Jej mąż, posadzony na szpitalnym wózki inwalidzkim, czuł się bardzo źle, więc przed 16.00 pani Hanna zatelefonowała do kierowcy Agamedu z pytaniem, kiedy ich zabierze i usłyszała, że nieprędko, bo jest z pacjentem w Drawsku Pomorskim i najwcześniej wróci do Bydgoszczy o 19.00.

Zdenerwowana zatelefonowała do naszej redakcji, a my do kierowcy karetki i...

- O 17.50 pojawił się inny ambulans z Agamedu i zawiózł nas do domu. Przeżyłam traumę, bo w domu oczekiwała nasza niepełnosprawna córka, a stan męża po pięciogodzinnym siedzeniu na szpitalnym wózki inwalidzkim bardzo się pogorszył - wspomina pani Hanna.

Jak w... sylwestra

- Czasem się zdarza, że nasza karetka cały dzień stoi w szpitalu bez zleceń, a innym razem jest jak w sylwestra: obojętnie, ile by taksówek postawić, to i tak każda będzie miała pracę - tłumaczy właściciel Agamedu. Firma ma siedem karetek, które obsługują dwa publiczne szpitale i kilka przychodni. Centrum Onkologii w Bydgoszczy zakontraktowało na przewozy tylko jedną.

- Dlaczego, skoro nawet szpitale powiatowe zdecydowały się na dwa ambulanse transportowe? - pytamy Janusza Kowalewskiego, dyrektora CO.

- Koszty przewozu pacjentów naszego szpitala w 2014 r. w porównaniu z rokiem 2013 wzrosły dwukrotnie, ale zrobimy wszystko, by nie dochodziło do takich jak ta sytuacji - deklaruje szef onkologicznej lecznicy. Zaskoczyła go informacja, że firma Agamed, z którą dobrze się szpitalowi współpracuje, łamie warunki umowy i zakaz przewożenia dwóch pacjentów w karetce. - To pozorne oszczędności, które wyjdą nam bokiem, bo ani dla szpitala, ani dla Agamedu nie są opłacalne, względy ludzkie są o wiele ważniejsze niż ekonomiczne - uważa dyrektor i zapowiada poważne rozmowy z przewoźnikiem. - Przy udziale kierownika izby przyjęć CO będę się starał doprecyzować warunki naszej umowy z Agamedem - deklaruje.

- Przecież, kiedy sprawa się zaostrzała, wysłaliśmy po pacjenta inną karetkę, choć nie był on w stanie zagrożenia życia - mówi szef Agamedu.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
Marian Skrzydlewski
Zgodze sie z tym że firma ktora ma podpisana umowe z Centrum Onkologi na realizacje transportów jest niewydolna za kazdym razem kiedy jezdziłem z bratem na zlecenie z Centrum Onkologi musielismy czekac za karetka godzinami poza tym strasznie opryskliwi sanitariusze
R
Ratownik
Po pierwsze to nie ma żadnego zakazu transportu dwójki Pacjentów jedną karetką wystarczy popatrzeć na transport Pacjentów Dializowanych gdzie jeździ od 4 do 7 Pacjentów jak by nie patrzeć przewlekle chorych. Ponadto Pacjent wyraził na to zgodę. a oczekiwanie na powrót to żadna nowość że Pacjenci czekają tak jest we wszystkich Bydgoskich placówkach w Jednym ze szpitali Uniwersyteckich potrafią po 12h czekać
N
Nemo
Co do Agamedu - zawsze znajdzie się kozioł ofiarny za głupią politykę szpitala, który nie chce leczyć u siebie pacjentów "niedochodowych", czyli takich, którzy więcej środków zabiorą po "leczeniu" i przed śmiercią, niż zyska za leczenie CO.
N
Nemo
Hmm... Powszechnie w Bydgoszczy wiadomo (ale nie przedostaje się to dalej wobec "doskonałej" lokaty w rankingach), że CO w Bydgoszczy swój sukces zawdzięcza m. in. nie przyjmowaniu pacjentów w stanach "ostrych", zagrażających życiu, choć tego typu procedury ma zakontraktowane od dawna z NFZ. Pacjenci CO nie rokujący, z powikłaniami, często muszą być przyjęci przez inne bydgoskie lecznice. Odciąża to kasę CO o ludzi, którzy generują olbrzymie koszta bez nadziei na wyzdrowienie i poprawia jakże znacząco tzw. statystyki.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski