Już po pierwszej klasie uczeń będzie musiał podjąć życiową decyzję, z których przedmiotów rezygnuje, a które chce kontynuować. Mniej będzie, m.in., godzin polskiego, historii, biologii, chemii i geografii.
Nauka przedmiotów na poziomie podstawowym zakończy się po pierwszej klasie liceum. Wtedy też uczeń będzie musiał zdecydować o swojej przyszłości i o tym, jakich przedmiotów będzie się uczył w rozszerzonych blokach tematycznych.
Śmiech czy płacz?
W 3-letnim cyklu nauczania zmniejszy się liczba godzin polskiego, historii, biologii, fizyki, chemii, geografii, wiedzy o społeczeństwie, i informatyki. Resztę wiedzy licealista będzie nadrabiał w ramach bloków tematycznych. Wiedzę fizyczną zastąpi dla przykładu blok o wdzięcznej nazwie „zdrowie i uroda”, „śmiech i płacz” czy „woda - cud natury”. - Tak przewiduje reforma autorstwa byłej minister edukacji Katarzyny Hall - informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
<!** reklama>
Obecnie na naukę historii w liceum przeznaczonych jest 150 godzin - będzie 60. Na takim wymiarze godzin może się zakończyć edukacja licealisty z historii. Podobnie będzie z przedmiotami ścisłymi. Uczeń, który nie przepada za biologią czy fizyką, przez całe liceum może mieć tylko 30 lekcji. Do tej pory było ich 150. Resztę wiedzy zdobędzie w bloku: przyroda (fizyka, biologia, geografia i chemia razem wzięte), a humanistycznych w bloku historyczno-społecznym.
- Poszłam do liceum, aby uczyć się w klasie o profilu rozszerzonym z języka angielskiego. Miałam nadzieję, że wreszcie mój humanistyczny umysł odpocznie od biologii i chemii - mówi pani Marta. - Nic bardziej mylnego. Nauczyciel biologii uczył także w klasach o profilu medycznym i tego samego materiału wymagał od nas. Z drugiej strony nauczyciel fizyki uważał, że humanistów nie da się niczego nauczyć i nie robił nic. Czas ten wolałabym przeznaczyć na dodatkowy angielski - mówi nasza rozmówczyni.
Lustrzane odbicie
- Do 20 stycznia dyrektorzy szkół mieli zdecydować, jakie profile ich szkoła przewiduje - mówi nauczyciel historii w liceum. - Wydaje się, że dyrektorzy sami nie wiedzą, jak do reformy podejść. Zgodnie z nowymi wytycznymi od przyszłego roku to uczeń miałby decydować, które przedmioty chce kontynuować w blokach tematycznych. Jeśli to dyrektor z góry określi profile do dyspozycji uczniów, nowa reforma będzie się mijała z celem. To będzie tylko lustrzane odbicie tego systemu, który obowiązuje obecnie - zauważa historyk. - Jeśli szkoła z braku odpowiedniej bazy lub nauczycieli poda, że rozszerzenie możliwe będzie tylko dla matematyki i informatyki, niczym nie będzie się to różniło od obecnie obowiązującego profilowania.
Dyrektorzy próbują w ten sposób uniknąć problemu zwalniania i zatrudniania nauczycieli konkretnych przedmiotów. Gdyby żaden uczeń w danym roku nie zgłosił się na rozszerzenie np. historii, nauczyciel tego przedmiotu mógłby zostać zwolniony. Rok później chętnych uczniów mogłoby się pojawić choćby i 20. Co zrobić w takiej sytuacji? Znowu zatrudniać?
Operacja bez znieczulenia
- To eksperymenty na dzieciach. Poprzednia reforma też miała na celu nauczyć myślenia problemowego - zauważa nauczyciel. - Nic z tego nie wyszło. Co jakiś czas powraca też temat likwidacji gimnazjów, bo się nie sprawdzają, a tu kolejne zmiany. W 3-letnim liceum program został znacznie okrojony, a młodzież i tak sobie nie radzi. Nie uczą się, bo wszystko mają w Internecie, ale co z tego, skoro nie potrafią szukać. To pokolenie „kopiuj-wklej” i gier komputerowych. Zdolni uczniowie, realizujący swoje marzenia, dobrze się w tych blokach odnajdą, ale większość to unieszczęśliwi.