
W KMP w Bydgoszczy funkcjonariuszami są w większości mężczyźni. Jest ich ponad 800, a kobiet - 203. Panie pełnią służbę patrolową, są dzielnicowymi, pracują też w wydziałach dochodzeniowym i operacyjnym, ruchu drogowego, czy w samym sztabie.
- Zawsze miałam dobry kontakt z mężczyznami, choć w pracy nie ma taryfy ulgowej - mówi sierżant szt. Monika Znajmiecka. - Wszyscy traktowani jesteśmy tak samo. Nie ma też dysproporcji między zarobkami mężczyzn i kobiet, ale to nie jest łatwa praca. Najbardziej nie lubię jeździć do wypadków ze skutkiem śmiertelnym, bo za tym stoi ludzka tragedia. Trzeba mieć mocną psychikę, choć zawsze takie zdarzenie zostawia ślad w głowie, zwłaszcza, gdy giną dzieci.

Kobiety są też strażakami. W Komendzie Miejskiej PSP pracuje ich 7. Sześć z nich pełni służbę w pionie administracyjnym, jedna w podziale bojowym w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej nr 1. To starszy ogniomistrz Ewa Sternicka (na zdjęciu).

- Jestem dyspozytorem - mówi pani Ewa. - W straży pożarnej pracuję od 19 lat, w jednostce przy ul. Pomorskiej prawie 14 lat. Wcześniej pracowałam w pogotowiu ratunkowym w administracji, ale… zakochałam się w strażaku. To właśnie dzięki mojemu nieżyjącemu już mężowi zdecydowałam się wstąpić w szeregi tej formacji. Dzieci były już na tyle duże, że służba w systemie 24-godzinnym nie była problemem. Przeszłam kurs podstawowy, potem podoficerski. I właśnie na kursach jeździłam na akcje. Przy okazji przekonałam się, że strój strażaka naprawdę sporo waży.

Pani Ewa bardzo lubi swoją pracę, chociaż...
- Mamy sporo wyjazdów. Na zmianie jest 20 osób, w tym 19 mężczyzn i ja, ale z kolegami pracuje mi się super - mówi starszy ogniomistrz Ewa Sternicka. - Moja praca to zaledwie mała cegiełka w tym, co dobrego na każdej służbie robią koledzy. Podziwiam ich, bo często jeżdżą na trudne akcje. Nie tylko do pożarów, lecz np. do wypadków, na poszukiwania osób, które utonęły. To jest ciężka i często niebezpieczna praca. Niektórzy po powrocie z dłuższych akcji muszą nawet skorzystać z pomocy psychologa.