Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobiecy poligon

Dominika Kucharska
fotograf Magdalena Sikorska-Cupa
fotograf Magdalena Sikorska-Cupa Tomasz Czachorowski
Inspirują mnie dziewczyny, które starają się realizować, mimo że pozornie w ich życiu nie ma na to miejsca. To kobiety, które pracują, zajmują się dziećmi, zmagają się z przeciwnościami losu, stawiając mniejsze lub większe kroki do przodu. Taka siła mi imponuje. Z Magdaleną Sikorską-Cupą - fotografką, autorką projektu fotograficznego pt. „Siła jest kobietą”, rozmawia Dominika Kucharska.

Od twierdzenia „siła jest kobietą”, bardziej popularne jest to mówiące, że jesteśmy płcią piękną, ale słabą, a przynajmniej tą słabszą. Pani projekt ma to obalić?
Wydaje mi się, że nie ma co obalać. Kobiety według mnie są silniejsze od mężczyzn. Musimy takie być, bo nie mamy wyboru. Każdy nasz ruch jest oceniany, nie ma taryfy ulgowej. Zaczęłam zauważać, że kobiety, które spotykam na swojej drodze są zupełnie inne, ale jednocześnie w wielu aspektach ich życie jest identyczne. Jeśli na przykład decydujemy się na macierzyństwo, to oczekuje się od nas całkowitego poświęcenia, bez odstępstw. Wcale łatwiej nie mają kobiety, które świadomie rezygnują z bycia matką. W oczach wielu pozostaną egoistkami, wymaga się od nich tłumaczenia się ze swoich intymnych decyzji. Mimo to zaciskamy zęby i idziemy dalej. Tak samo podchodzimy do pracy, pasji. Uważam, że my bardziej niż płeć przeciwna zdajemy sobie sprawę z tego, że trzeba żyć w zgodzie ze sobą. Pod żadnym pozorem nie chcę zaniżać wartości mężczyzn, ale uważam, że kobiety są bardziej waleczne.

Postanowiła Pani zamknąć w kadrze 7 historii kobiet. Kim one są?
To kobiety, które odpowiedziały na moje ogłoszenie o projekcie. Z myślą o tym przedsięwzięciu chodziłam długo, ale samo wypromowanie go potraktowałam dość spontanicznie. Posłużyłam się Facebookiem. Informację wstawiłam na profilach grup zrzeszających kobiety i tych związanych z naszym regionem. Poprosiłam o nadsyłanie swoich historii, które będą odpowiedzią na moje projektowe założenie pt. „Siła jest kobietą” . Przyznam, że nie spodziewałam się wielkiego odzewu, ale...

Ale?
Zgłoszenia, które otrzymałam mnie powaliły, w dobrym tego słowa znaczeniu. Z każdym kolejnym mailem, byłam coraz bardziej poruszona. Otworzyły się przede mną osoby, które mnie nie znają. Nie jestem przecież rozpoznawalną fotografką. Słysząc moje nazwisko ludzie nie myślą „a to ta Sikorska”. Otrzymałam kredyt zaufania, furtkę do czyjejś prywatności.

Co to za historie?
Każda z tych opowieści jest inna i to bardzo mnie cieszy. Napisały do mnie kobiety z pasją, ale również takie, które zmagają się z cierpieniem, chorobą. Łączy je to, że wszystkie one na swój sposób są niebywale waleczne i wypełnione miłością. Chciałam, żeby ten projekt był prawdziwy i już teraz wiem, że właśnie taki będzie. Szczerość kobiet, które do mnie napisały zbudowała we mnie ogromną odpowiedzialność. Planuję, rozmyślam o tym. W mojej głowie pojawiają się obrazy, z których urodzi się wizja artystyczna, choć rzeczywistość może się okazać zupełnie inna. Chciałabym zrealizować każdą z historii w warunkach naturalnych, takich jakie zastanę.

Czemu właśnie „Siła kobiet”? Jest wiele innych opcji.
Nie zamykam się na nie. Być może późnej zrobię kolejne projekty, których bohaterami będzie zupełnie inna grupa osób, jednak w pierwszej kolejności skupiłam się na kobietach. Sama nią jestem, utożsamiam się z kobiecością, naszą codzienną walką, gonitwą, troskami, szczęściem. Chcę ułamek życia tych siedmiu wybranych zamknąć w fotograficznych obrazach. W realizacji projektu nikt mi nie będzie pomagał, nie zabiorę asystenta. To będzie kobiecy poligon (śmiech).

Kobiety fotografuje się inaczej?
Na pewno. Jesteśmy zakompleksione, wymagamy od siebie bardzo wiele. Uchwycić moment, gdy kobieta na zdjęciu spodoba się samej sobie, to sztuka, bo to co podoba się fotografowi to zupełnie inna sprawa. Ta potrzeba podobania się sobie, wcale nie jest płytka, bo nie chodzi o podobanie się w najprostszym tego słowa znaczeniu. Staram się, aby moje fotografie wydobywały więcej niż tylko powierzchowność. Z aparatem poluję na ciche emocje.

Jak rodziła się w Pani ta pasja?
Jestem typowym samoukiem. Generalnie w życiu doceniam bardziej rzeczy, do których doszłam sama. Po aparat sięgałam od dawna, ale świadomie fotografuję od trzech lat. Skupiłam się na tym, bo zaczęło mi brakować jakiegoś elementu, który dopełniałby mój rozwój. Gdy na świecie pojawił się mój syn, chciałam uwieczniać jego początki, odkrywanie świata. Robiłam zdjęcia, ale zdawałam sobie sprawę z braków w warsztacie. Zaczęłam się więc uczyć, uczestniczyć w kursach, warsztatach. Tak trafiłam do społeczności kobiet, które fotografują. Sam projekt „Siła jest kobietą” jest składnikiem, który ma mnie dookreślić, jako fotografkę. To zadanie, która postawiłam sama sobie. Jestem introwertyczką, nie otwieram się łatwo i wiem, że niestety przez to dużo mnie omija. Chowając się za aparatem jestem odważniejsza. Teraz liczę, że to moje oręże sprawdzi się w zetknięciu z całkowicie obcymi osobami. Nie chcę mówić, że to dla mnie forma terapii, bo trochę bym przesadzała. Wolę słowo wyzwanie.

Mówimy o sile, ale sama o sobie pisze Pani, że jest pełna obaw.
Bo taka jestem, taką mam naturę. Myślę, że bycie introwertykiem pociąga za sobą obawę, bo w końcu z jakiegoś powodu wiele rzeczy chowam głęboko w sobie. To, że chcę to przełamywać jest moim zdaniem pokazem siły. Jestem i ogniem i wodą. Jeśli chodzi o artyzm, to raczej płynę. W działaniu bardziej przypominam ogień. Łatwo powiedzieć „uwierz w siebie”. Ja się tego uczę. Fotografia to jedyna z pasji, której się poświęciłam i jestem pewna, że będę to rozwijać.

Dałaby Pani radę żyć bez wyzwań?
Rozwój jest nie do przecenienia. Jeśli odpuścimy sobie siebie, to w pewnym momencie możemy wpaść w pułapkę nijakości. A gdy już w nią wpadniemy, to ciężko jest wyłuskać z życia radość. Sztuką jest mimo wszystko sprawiać, aby nasza codzienność miała smak. Ja mam swoją pasję, mój mąż pasję i wiemy oboje, że dzięki temu jesteśmy szczęśliwsi. Szanujemy tę swoją odrębność, bo czas na samorealizację, jest tym jedynym czasem, gdy robimy coś tylko dla siebie. Nie jest to egoizm, a staranie się, aby to życie było jakieś.

Jakie kobiety Panią inspirują?
Nie podam listy kobiet-ikon, znanych wszystkim. Najbardziej inspirują mnie dziewczyny, które starają się realizować, mimo że pozornie w ich życiu nie ma na to miejsca. To kobiety, które pracują, zajmują się dziećmi, zmagają się z przeciwnościami losu. Każdego dnia rozwijają się poprzez działanie, niemalże przez całą dobę, stawiając mniejsze lub większe kroki do przodu. Zarówno na polu rodzinnym jak i zawodowym. Dzięki temu są spełnionymi osobami, co jest zbawienne zarówno dla nich samych, jak i dla najbliższych. Taka siła imponuje mi najbardziej.

Z wykształcenia jest Pani politologiem, ale zrobiła Pani także podyplomówkę z dziennikarstwa. Nie chciała Pani pójść w tym kierunku?
To były studia podyplomowe z dziennikarstwa, ale też z PR-u i marketingu, czyli tego czym się zawodowo zajmuję. Dziennikarką nie mogłabym zostać. Zasmakowałam tego na praktykach i wiem, że nie potrafiłabym pisać obiektywnie o rzeczach, z którymi absolutnie się nie zgadzam.

A co Panią tak wkurza w dzisiejszym świecie?
To, że jesteśmy pozbawieni refleksji i zapomnieliśmy o wartościach. Gnamy bez zastanowienia, szybko dopada nas rutyna. Wstajemy rano i nawet nie pamiętamy dnia poprzedniego, bo był taki jakich tysiąc. I gdy wreszcie mamy chwilę dla siebie, to okazuje się, że już nie ma czego ratować, że innego życia nie mamy, że z osobą obok nie mamy o czym porozmawiać. Pozostała tylko pustka.

Kiedy Panią naszła ta refleksja?
Takim szokiem, a zarazem punktem zwrotnym było macierzyństwo. Teoretycznie nie powinnam być zdziwiona, bo byłam dorosłą kobietą, ale zostanie matką zawsze wnosi w życie rewolucję. Całą energię, którą dotychczas wykorzystywałam tak jak chciałam, nagle skumulowałam na synku. Przez pierwsze dwa lata mnie nie było. Pojawienie się w życiu dziecka było najważniejszym momentem w moim życiu, dojrzałam i bardziej świadomie stąpam po ziemi. Mam odwagę pokonywać swoje obawy. Myślę o świecie i o wartościach w kontekście życia i rodziny, chciałabym przekazać synowi to, co najistotniejsze, wrażliwość, otwartość, pasję. Wszystko to jest związane z upływającym czasem, bo czas płynie…

Nie za szybko na takie rozważania?
Mam 37 lat. Tak na marginesie urodziłam się w '77 roku, 27 września i stąd też pomysł, aby kobiet w moim projekcie było siedem. Trudno powiedzieć, kiedy jest dobry moment na podsumowania. Ja czuję upływający czas. Tknęło mnie w pewnej chwili, że przecież chciałam coś zrobić, ale wciąż to odkładałam. Młodsza już nie będę, więc czas najwyższy zabrać się do dzieła. Nie chcę już dłużej czekać.

Ma Pani w swoim portfolio zdjęcie, którego nigdy Pani nie zapomni?
To zdjęcie jest jeszcze przede mną. Marzy mi się sfotografowanie ludzi w kontekście żywiołów. Człowiek i surowość natury. To byłoby to.

Czas na samorealizację, jest tym jedynym czasem, gdy robimy coś tylko dla siebie. Nie jest to egoizm, a staranie się, aby to życie było jakieś. - Magdalena Sikorska-Cupa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!