Zaczęło się od sytuacji banalnej. 17-latek z Kapuścisk popadł w konflikt z rówieśnikami. Kłótnia o bliskich i trzy słowa za dużo w rezultacie zakończyły się bójką. Interweniowała policja. Kolejne wydarzenia spowodowały, że młody chłopak uznany został przez swoich byłych kolegów za „konfidenta”.
Po bójce koledzy postanowili uprzykrzyć życie młodzieńcowi. Niemal codziennie dochodziło do gróźb karalnych, wyzwisk, wreszcie - straszenia śmiercią. Podczas jednej z awantur na terenie Kapuścisk, osaczony 17-latek wezwał na pomoc wujka. Po przybyciu na miejsce ten ostatni został pobity. Sytuacja była tym groźniejsza, że jeden z napastników miał mieć przy sobie maczetę.
Po kolejnych agresywnych „występach” matka chłopaka zdecydowała się zawiadomić o groźnej sytuacji policjantów. Na zeznawanie w sprawie zdecydowała się również ofiara nękania.
- Od czasu pierwszych agresywnych zachowań wobec siedemnastolatka do czasu zgłoszenia sprawy organom ścigania minęło sporo czasu - mówi Marcin Zawieruszyński, prokurator bydgoskiej Prokuratury Okregowej Północ. - Poszkodowany bardzo długo zwlekał z zawiadomieniem, tymczasem takie zachowania godzą w podstawowe prawa każdego człowieka.
Prokurator podkreśla, że w śledztwie przesłuchiwani agresorzy tłumaczyli się niewiedzą, że takie „niewinne” zachowania podlegają ściganiu. Kodeks karny z kolei przewiduje za uporczywe nękanie nawet do trzech lat pozbawienia wolności. To podobne sankcje do tych za spowodowania uszczerbku na zdrowiu czy za czyny chuligańskie.
Nad rozwikłaniem sprawy pracowali policjanci z Centralnego Biura Śledczego, bowiem część z osób w nią zamieszanych ma powiązania ze środowiskiem kibicowskim.
Policjanci z komendy miejskiej zajmą się natomiast sprawdzeniem podejrzeń o zastraszanie świadków już w trakcie trwania procesu przed bydgoskim sądem.