- Nie mogę ocenić procentowo, czy w sprawach karnych, które do nas trafiają, są ze względu na obecny stan jakieś opóźnienia; w mojej ocenie ich nie ma, bo i policja, i prokuratura także były przez jakiś czas wyłączone ze swoich działań, więc materiały nie trafiały do sądu - ocenia Krzysztof Dadełło, sędzia Sądu Okręgowego w Bydgoszczy i rzecznik prasowy SO ds. karnych.
To sytuacja w Bydgoszczy. Tyle że jak już pisaliśmy, ministerstwo sprawiedliwości zaleciło sądom pracę na dwie zmiany - od godz 7 do 20.30 z półgodzinna przerwa na dezynfekcję. Decyzję zostawiono w rękach prezesów sądów. W Bydgoszczy takie rozmowy się odbywały - stroną były związki zawodowe.
Nie ma efektywności?
W bydgoskim Sądzie Okręgowym nie doszło do porozumienia z NSZZ "Solidarność" - informuje w oficjalnym komunikacie sędzia Mieczysław Oliwa, prezes SO w Bydgoszczy. W piśmie czytamy, że na dwuzmianowość zgodził się ZZ Pracowników Sądownictwa RP przy SO i SO w Bydgoszczy. Zmiany miałyby bowiem dotyczyć m.in. ograniczenia o 20 procent czasu pracy ale z zachowaniem poprzedniego wynagrodzenia.
- Ponieważ obecna organizacja pracy Sądu nie zapewnia realizacji celów wymiaru sprawiedliwości i odpowiedniej efektywności pracy, rozważane jest w związku z tym wprowadzenie innej zmiany czasu pracy, rekomendowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości - czytamy w piśmie prezesa Sądu Okręgowego.
- Ta zmiana to 4 dni pracy po 10 godzin - wyjaśnia sędzia Dadełło. - To nie jest konieczność, ale zalecenie.
W tej chwili pracownicy sądów są delegowani w zależności od zadań. Sędziowie mają czas zadaniowy.
