Od wczoraj do soboty, 21 maja, trwa w „Mózgu” III przegląd filmów indonezyjskich „Opowieści z wysp”.
<!** Image 2 align=none alt="Image 172093" sub="W filmie „3 marzenia, 3 miłości” sen na Jawie zostaje brutalnie przerwany">Wprawdzie kino azjatyckie ma u nas wielu fanów, ale kinematografia Kraju Tysiąca Wysp, jakim jest Indonezja, ciągle pozostaje mało znana. Stąd inicjatywa ambasady Republiki Indonezji, podjęta w tym roku po raz trzeci - mowa o przeglądzie filmów indonezyjskich. Kino, niczym prom, łączy wyspiarski tygiel kultur z resztą świata - w Polsce z 20 miastami, w których wyświetlane są indonezyjskie filmy.
Po wczorajszej projekcji „Marzyciela” Riri Rizy i „Zakazanych drzwi” w reżyserii Joko Anwara - objawienia tamtejszej kinematografii - wątek zgłębiania tkanki kulturowo-społecznej z pierwszego filmu i fascynacji kinem grozy z drugiego, będzie kontynuowany.
<!** reklama>Najpierw przyjrzyjmy się zatem wątkom społecznym w kinie Indonezji. Piątkowa projekcja zaplanowana na godz. 18.00 to dramat Johna Rantau z 2006 r. pt. „Denias”, poruszający problem dyskryminacji, co w społeczeństwie wielokulturowym nabiera szczególnego znaczenia. Tytułowy bohater jest chłopcem z małej wioski w Zachodniej Papui, który, jak w bajce, przemierza góry, lasy i doliny, by dotrzeć do najbliższej szkoły z prawdziwego zdarzenia. Denias marzy bowiem o nauce, która może stać się przepustką do innego życia. W bajce, wiadomo, dobro zatriumfuje, w życiu, a historia jest prawdziwa - niekoniecznie. Pozostając w tym nurcie, przejdźmy od razu do sobotniego seansu, zaplanowanego na godz. 20.00, bo jest to film naprawdę znakomity! Mowa o dziele Nurmana Hakima pt. „3 marzenia, 3 miłości”, które opowiada o trzech uczniach muzułmańskiej szkoły religijnej pesantren na Jawie. Chłopcy kończą edukację, ale głowy mają zajęte czym innym. Jeden szuka matki, drugiego pochłonął świat filmu, trzeciemu marzy się sfinansowanie ojcu przeszczepu wątroby. Cios ich jawie i snom zadaje tragedia z 11 września 2001 roku. Runęło nie tylko WTC, runął też ich świat.
Nim wrócimy do kontynuacji czwartkowego wątku grozy, skądinąd cieszącego się największym zainteresowaniem twórców i odbiorców kina w Indonezji, przyjrzyjmy się bliżej piątkowemu seansowi z godz. 20.00. Rzecz jest o sztuce walki, bez czego trudno sobie w ogóle wyobrazić kino azjatyckie. Film „Merantau” w reżyserii Garetha Huw Evansa nazywany jest indonezyjską odpowiedzią na „Ong Bak”z Tajlandii, pełno w nim więc niesamowitych scen akcji. Tytułowy merantau to rytuał dojrzewania, którego doświadcza młody Yuda, zdolny wojownik starożytnej sztuki silatu. Ma więc wszystko, by sprzeciwić się złu.
I na koniec obiecany powrót do indonezyjskiego kina grozy, co gwarantuje, zaplanowany na sobotę na godz. 18.00, film pt. „Takut: Oblicza strachu”. Jest to zbiór sześciu etiud młodych twórców, których nieokiełznana wyobraźnia prowadzi od historii o zombie, przez zanurzanie się w atmosferę rodem z Hitchcocka, aż po horrory z piłą w tytule... Jak twierdzą znawcy, doskonałą puentą jest tu etiuda wschodzących gwiazd kinematografii indonezyjskiej, czyli braci Mo, którzy zasłynęli już filmem „Macabre”.
Bilet na jeden seans kosztuje 10 zł.