Miejska spółka od października negocjuje z firmami, które miałyby przejąć część zadań przewozowych. Najprawdopodobniej podwykonawca realizował będzie kursy na jednej linii autobusowej na czas nie dłuższy niż pół roku. W poprzednim tygodniu planowano uruchomić procedurę związaną z zamówieniem przetargowym. Zakładano wówczas, że inna firma może zacząć realizować pierwsze kursy nawet od 20 listopada. Tak się jednak nie stało.
– Nasze rozmowy z potencjalnymi podwykonawcami (dwoma firmami) wciąż trwają. Mieliśmy wstępne ustalenia, ale gdy doszło do weryfikacji konkretów, oczekiwana stawka nie spełniła naszych oczekiwań. Nie rezygnujemy jednak z pomysłu, dalej rozmawiamy – zapewnia Piotr Bojar, prezes MZK w Bydgoszczy.
Podstawowy problem, który wpływa na brak realizacji kursów dotyczy zbyt małej kadry kierowców. Codziennie rano na stronie miejskiego przewoźnika pojawiają się informacje na temat braków autobusów na poszczególnych liniach. W ostatnich dniach coraz częściej jest to dobra wiadomość, o tym, że wszystkie pojazdy są na trasie.
– Nieustannie robimy swoje nabory. W listopadzie na stanowisku kierowcy zatrudniliśmy sześć osób. Cztery ukończyły nasze kursy. Aktualnie na kursach, na różnym etapie, mamy 25 przyszłych kierowców – informuje „Express Bydgoski” prezes MZK.
Nabór pozwala częściowo uzupełnić braki, ale jeszcze nie rozwiązuje całego problemu. – Sądzę, że sytuacja z kierowcami wyprostuje się pod koniec pierwszego kwartału 2024 r. Chciałbym, żeby to podwykonawstwo było do tego czasu zlecone, ale na rozsądnych warunkach – wyjaśnia.
Miejska spółka nadal rozmawia również ze Stowarzyszeniem na rzecz Rozwoju Transportu Publicznego, aby na linie wypuścić dwa zabytkowe autobusy. Z jednej strony pozwoliłoby to rozwiązać problem wypadających kursów do czasu podpisania umowy z podwykonawcą. Z drugiej, byłoby w grudniu pewnego rodzaju atrakcją. Rozważana jest opcja, aby wozy były przygotowane w świątecznym klimacie.
