https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

- Każde wyjście na karmienie zwierząt to dla nas potworny stres - twierdzą animalsi

Małgorzata Pieczyńska
Pani Janina regularnie dokarmia koty na działce. Nie kryje jednak, że robi to z coraz większym strachem
Pani Janina regularnie dokarmia koty na działce. Nie kryje jednak, że robi to z coraz większym strachem Dariusz Bloch
Członkowie i wolontariusze Animals, którzy dokarmiają koty na terenie Rodzinnego Ogrodu Działkowego im. gen. Sikorskiego, nie czują się bezpieczni. Twierdzą, że są zastraszani przez jednego z sąsiadów.

Szwederowo. Spotykamy się późnym popołudniem na działkach. Przed wejściem stoi kilka budek dla kotów. Pani Jadwiga, wolonatriuszka Towarzystwa Pomocy Zwierzętom Animals, właśnie przyniosła im jedzenie. Koty gromadzą się przy miskach. Gołym okiem widać, że czekały na przybycie swoich opiekunek. Chwilę później przenosimy się na pierwszą alejkę. Panie Janina i Jadwiga prowadzą mnie na działkę, na której dokarmiają około 20 kotów.
[break]

Co to za człowiek!

- Za zgodą właścicielki na jej terenie za domkiem ustawiliśmy budki dla zwierząt - mówi pani Janina, członkini Animals. - Koty są odrobaczane, sterylizowane i kastrowane. Otrzymują też preparaty biobójcze w celu zlikwidowania pcheł. Wokół domków zawsze jest czysto, potwierdzają to kontrole. Już trzeci rok opiekujemy się tymi kotami.
Problemy zaczęły się wiosną, gdy na sąsiednią działkę wprowadził się młody mężczyzna z rodziną.
- Szczuje koty psem. Gdy pojawiamy się w alejce, szuka tylko pretekstu do zaczepki. Obrzuca nas wyzwiskami przy swoim dziecku. Najgorsze, że wtargnął na teren działki, na której dokarmiamy koty, rozebrał część budki tzw. stołówki dla kotów i spalił ją w ognisku, którego na terenie działek nie wolno rozpalać - twierdzi pani Jadwiga, także właścicielka działki na terenie ROD im. gen. Sikorskiego. - Ten pan robi wszystko, by nas zniechęcić, a przy okazji zaśmieca teren wspomnianej działki, wyłamał z zawiasów i wystawił bramkę wejściową, niszczy uprawy. Właścicielka w obawie o bezpieczeństwo swoje i dzieci przestała tu przyjeżdżać i sprawę zgłosiła policji - dodaje pani Jadwiga.

Zimny prysznic z węża

- My też nie czujemy się bezpieczne. Każde nasze wyjście na karmienie kotów wiąże się z potwornym stresem - podkreśla pani Janina. - Kiedyś tak przestraszył ciężarną kotkę, że ta w popłochu wskoczyła przez okienko do domku i poroniła. Pod koniec sierpnia razem z panią Jadzią zostałyśmy przez tego pana oblane zimną wodą z węża ogrodowego. Jestem starszą osobą i bardzo się przestraszyłam. Prawie dostałam zawału - dodaje pani Janina. - Wtedy pierwszy raz wezwałyśmy policję. Sprawca z uśmiechem na ustach tłumaczył funkcjonariuszom, że same się oblałyśmy. Od tego czasu policja interweniowała już czterokrotnie, raz była też straż miejska - mówi pani Janina.

Stoimy przy wejściu. Zwierzęta rzeczywiście sprawiają wrażenie jakby się bały. Niektóre uciekają w popłochu. Chcę porozmawiać z właścicielem sąsiedniej działki. Z alejki wypatruję, czy jest obecny. Auto stoi, ale nikogo nie widać.

Działkowcy protestują

Policja przyznaje, że wie o konflikcie na działkach.
Trwa postępowanie wobec sąsiada w sprawie o wykroczenie za złośliwe niepokojenie. Kodeks wykroczeń przewiduje za to karę grzywny do 1500 złotych. Sprawa na pewno znajdzie swój finał w sądzie - informuje aspirant Przemysław Słomski z Zespołu Prasowego KWP w Bydgoszczy.
Ryszard Onyśko, prezes Zarządu ROD im. gen. Sikorskiego, twierdzi, że otrzymał petycję z podpisami od około 50 działkowców, którzy są przeciwni dokarmianiu kotów. - Ludzie narzekają, że miski i worki z jedzeniem wystawiane są na alejkach, a zwierzęta niszczą im grządki. Na terenie naszych działek nie wolno hodować kotów. Zabrania tego regulamin.

- Nie zaśmiecamy alejek i nie hodujemy kotów, tylko się nimi opiekujemy. Dzięki sterylizacji i kastracji udało się ograniczyć ich populację - odpiera zarzuty pani Jadwiga. - Pan prezes powinien być nam wdzięczny, bo zgodnie z Ustawą o ochronie zwierząt z 1997 roku to zarządca terenu jest zobowiązany dać dostęp wody i karmy. Zwierzęta wolno żyjące stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu.

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

S
Stanley
Są potrzebne ale nie wykastrowane. Takie nie polują tylko z miski jedzą
S
Stanley
Najpierw stawiacie domki, a potem łapiecie do klatek aby pozbawić biedne kotki jedynego sensu zycia posiadania dzieci. Te kobiety są zawzięte, zawsze po dwie czekają w samochodzie a klatko-pułapka czeka w trawie na kota. Potem do samochodu i czekają operacje. Z żywych kotków robią lelopolelum takie nic nierobiące leniwce czekające na jedzenie. Robią to chyba dla kasy. To legalnie świństwo w świetle "prawa".
k
kjk
Emeryt ty tylko lepiej miej różaniec w ręku i tyle, a od kotów się odczep. życzę panu aby miał dużo w domu szczurów i myszy
A
Anka
można koty lubić lub nie lubić ale w mieście SĄ POTRZEBNE, bo walczą z populacją myszy, gryzonie roznoszą choroby (często były przyczyną epidemii), ważne aby koty kastrować/sterylizować aby się nadmiernie nie rozmnażały, to, że wy nie widzicie myszy nie znaczy, że ich w mieście nie ma.....
K
Kociarz
Stary EMERYCIE za dużo pijesz i zbyt tłusto jesz. Skleroza mocna. Czy chodzisz do kościoła, gdzie mówia o "braciach mniejszych"? Podaj sobie łapę z administratorką domów 1,3,5 przy ul. Kościuszki.
E
Emeryt
Ciekaw jestem kto wydał zgodę na ustawienie tych kocich budek przy działkach? O ile jestem zorientowany to na pewno nie Zarząd ROD im. gen.W Sikorskiego.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski