Szwederowo. Spotykamy się późnym popołudniem na działkach. Przed wejściem stoi kilka budek dla kotów. Pani Jadwiga, wolonatriuszka Towarzystwa Pomocy Zwierzętom Animals, właśnie przyniosła im jedzenie. Koty gromadzą się przy miskach. Gołym okiem widać, że czekały na przybycie swoich opiekunek. Chwilę później przenosimy się na pierwszą alejkę. Panie Janina i Jadwiga prowadzą mnie na działkę, na której dokarmiają około 20 kotów.
[break]
Co to za człowiek!
- Za zgodą właścicielki na jej terenie za domkiem ustawiliśmy budki dla zwierząt - mówi pani Janina, członkini Animals. - Koty są odrobaczane, sterylizowane i kastrowane. Otrzymują też preparaty biobójcze w celu zlikwidowania pcheł. Wokół domków zawsze jest czysto, potwierdzają to kontrole. Już trzeci rok opiekujemy się tymi kotami.
Problemy zaczęły się wiosną, gdy na sąsiednią działkę wprowadził się młody mężczyzna z rodziną.
- Szczuje koty psem. Gdy pojawiamy się w alejce, szuka tylko pretekstu do zaczepki. Obrzuca nas wyzwiskami przy swoim dziecku. Najgorsze, że wtargnął na teren działki, na której dokarmiamy koty, rozebrał część budki tzw. stołówki dla kotów i spalił ją w ognisku, którego na terenie działek nie wolno rozpalać - twierdzi pani Jadwiga, także właścicielka działki na terenie ROD im. gen. Sikorskiego. - Ten pan robi wszystko, by nas zniechęcić, a przy okazji zaśmieca teren wspomnianej działki, wyłamał z zawiasów i wystawił bramkę wejściową, niszczy uprawy. Właścicielka w obawie o bezpieczeństwo swoje i dzieci przestała tu przyjeżdżać i sprawę zgłosiła policji - dodaje pani Jadwiga.
Zimny prysznic z węża
- My też nie czujemy się bezpieczne. Każde nasze wyjście na karmienie kotów wiąże się z potwornym stresem - podkreśla pani Janina. - Kiedyś tak przestraszył ciężarną kotkę, że ta w popłochu wskoczyła przez okienko do domku i poroniła. Pod koniec sierpnia razem z panią Jadzią zostałyśmy przez tego pana oblane zimną wodą z węża ogrodowego. Jestem starszą osobą i bardzo się przestraszyłam. Prawie dostałam zawału - dodaje pani Janina. - Wtedy pierwszy raz wezwałyśmy policję. Sprawca z uśmiechem na ustach tłumaczył funkcjonariuszom, że same się oblałyśmy. Od tego czasu policja interweniowała już czterokrotnie, raz była też straż miejska - mówi pani Janina.
Stoimy przy wejściu. Zwierzęta rzeczywiście sprawiają wrażenie jakby się bały. Niektóre uciekają w popłochu. Chcę porozmawiać z właścicielem sąsiedniej działki. Z alejki wypatruję, czy jest obecny. Auto stoi, ale nikogo nie widać.
Działkowcy protestują
Policja przyznaje, że wie o konflikcie na działkach.
Trwa postępowanie wobec sąsiada w sprawie o wykroczenie za złośliwe niepokojenie. Kodeks wykroczeń przewiduje za to karę grzywny do 1500 złotych. Sprawa na pewno znajdzie swój finał w sądzie - informuje aspirant Przemysław Słomski z Zespołu Prasowego KWP w Bydgoszczy.
Ryszard Onyśko, prezes Zarządu ROD im. gen. Sikorskiego, twierdzi, że otrzymał petycję z podpisami od około 50 działkowców, którzy są przeciwni dokarmianiu kotów. - Ludzie narzekają, że miski i worki z jedzeniem wystawiane są na alejkach, a zwierzęta niszczą im grządki. Na terenie naszych działek nie wolno hodować kotów. Zabrania tego regulamin.
- Nie zaśmiecamy alejek i nie hodujemy kotów, tylko się nimi opiekujemy. Dzięki sterylizacji i kastracji udało się ograniczyć ich populację - odpiera zarzuty pani Jadwiga. - Pan prezes powinien być nam wdzięczny, bo zgodnie z Ustawą o ochronie zwierząt z 1997 roku to zarządca terenu jest zobowiązany dać dostęp wody i karmy. Zwierzęta wolno żyjące stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu.