https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Karma Carmo

Jarosław Reszka
O Grzegorzu Hajdarowiczu głośno ostatnio dzięki zakupowi od szwajcarskiego wydawcy tygodnika „Przekrój”. Biznesowe zainteresowania Hajdarowicza są jednak szerokie. Ukończył studia w Instytucie Nauk Politycznych UJ, po czym był dziennikarzem i krakowskim radnym. W 1991 r. założył firmę Gremi, zajmującą się pierwotnie dystrybucją leków, a później inwestycjami kapitałowymi, restrukturyzacją przedsiębiorstw i projektami nieruchomościowymi. Ale najbardziej pociągał go biznes filmowy.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >O Grzegorzu Hajdarowiczu głośno ostatnio dzięki zakupowi od szwajcarskiego wydawcy tygodnika „Przekrój”. Biznesowe zainteresowania Hajdarowicza są jednak szerokie. Ukończył studia w Instytucie Nauk Politycznych UJ, po czym był dziennikarzem i krakowskim radnym. W 1991 r. założył firmę Gremi, zajmującą się pierwotnie dystrybucją leków, a później inwestycjami kapitałowymi, restrukturyzacją przedsiębiorstw i projektami nieruchomościowymi. Ale najbardziej pociągał go biznes filmowy. Kilka lat temu od nieruchomości przeszedł więc do produkcji ruchomych obrazów. Powstała spółka Gremi Film Productions, debiutująca sympatyczną komedią „Zakochany anioł”. Krajowy rynek filmowy szybko stał się dla Hajdarowicza za ciasny. Został współproducentem „Nightwatching” i „City Island” z prawdziwą gwiazdą, Andym Garcią w głównej roli. Film ten zdobył nagrodę publiczności na tegorocznym Tribeca Film Festival w Nowym Jorku.

Od paru dni polskie wypożyczalnie filmów oferują „Carmo” - pokazywaną na festiwalu w Sundance szaloną opowiastkę, której akcja toczy się na pograniczu Brazylii, Paragwaju i Boliwii. W ekipie aktorów i realizatorów niemal sami Latynosi, żadnego Polaka. Plenery - piękne, południowoamerykańskie, ale produkcja, a jakże, Grzegorza Hajdarowicza. „Carmo” promowany jest jako skrzyżowanie filmu drogi i love story. To trochę mylący drogowskaz. „Carmo” ma nastrój kojarzący się z gawędami Wojciecha Cejrowskiego o włóczędze po prowincjonalnej Ameryce. Witalizm i beztroska mieszają się tam z okrucieństwem i dotkliwym ubóstwem, śmiech ze łzami. Na własne potrzeby sklasyfikowałem „Carmo” jako przypowieść.

<!** reklama>Jeden z głównych bohaterów (notabene, grany przez jedynego w obsadzie znanego w Polsce aktora - Pele Martineza, wcześniej rola w „Złym wychowaniu” Almodovara), częściowo sparaliżowany Hiszpan, przyjeżdża na brazylijskie pogranicze z kontrabandą na pace półciężarówki. Tam los na jego drodze stawia dziewczynę o imieniu Carmo - postać zarazem z tego i nie z tego świata. Powiedzieć o niej postrzelona to za mało. Carmo tryska pomysłami, z których co drugi przyprawiłby przeciętnego zjadacza chleba o zawał serca albo nóż w plecach. Gdy jednak Hiszpan znajdzie się w opałach, szaleńcza pomysłowość Carmo okaże się jedynym kołem ratunkowym. A gdzie tu przypowieść? Jest, jest. Z morałem, że bunt jest piękny, lecz rzadko prowadzi do lepszego życia. I kiedy da buntownikowi popalić, ostoją stają się rodzinne strony. Film toczy się w niesamowitym tempie i zawiera wiele obrazoburczych scen - np. seks w samochodach pod ogromną statuą Jezusa. To uwaga-ostrzeżenie przed ewentualną obrazą uczuć religijnych.

Nasza ocena: 2/3

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski