- Mogło dojść do przekroczenia uprawnień ministra Macierewicza, który jako funkcjonariusz publiczny mógł namawiać kierowcę do przekroczenia przepisów - twierdzi Arkadiusz Myrcha, poseł z Torunia. - Mogło też dojść do sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, skoro w zdarzeniu uczestniczyło osiem aut.
To efekt karambolu z udziałem rządowych limuzyn, do którego doszło w Lubiczu. Pojawiają się wątpliwości co do uprawnień kierowcy ministra.
- Wątek uprawnień trzeba koniecznie wyjaśnić, bo według medialnych doniesień, kierowca nie mógł prowadzić pojazdu Żandarmerii Wojskowej, bo nie należy do tej formacji. Poza tym kierowanie pojazdem uprzywilejowanym wymaga specjalistycznych badań - zwraca uwagę poseł Krzysztof Brejza. - Miałem sygnały, że była próba przerejestrowania samochodu z żandarmerii na Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, której funkcjonariuszem jest obecnie kierowca ministra Macierewicza.
Czytaj koniecznie: MON: Minister Antoni Macierewicz jechał z "potrzebną prędkością"
Parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej mają wątpliwości czy rządowa kolumna jechała zgodnie z wymogami. Zgodnie z artykułem 2 punkt 38 ustawy o ruchu drogowym, pojazd uprzywilejowany wysyła sygnały świetlne w postaci niebieskich świateł błyskowych i jednocześnie dźwiękowe. Natomiast w kolumnie na początku i na końcu znajdują się pojazdy wysyłające dodatkowo sygnały w postaci czerwonego światła.
MON: Minister Antoni Macierewicz jechał z "potrzebną prędkoś...
- Zwyczajem tych kolumn jest wyłączanie syren, bo im jest niewygodnie. W takim wypadku nie spełniają kryteriów pojazdów uprzywilejowanych - podkreśla Brejza. - A na nagraniach widać, że nie było włączonych sygnałów dźwiękowych, co w różnych nagraniach potwierdzają również świadkowie. Nawet samochody uprzywilejowane mogą nie stosować się do przepisów drogowych, pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności.
Według różnych wyliczeń, prędkość przejazdu z Warszawy do Torunia wynosiła od 120 do nawet 160 km/h!
Wiceszef MON Bartosz Kownacki, komentując karambol dla TVN24, powiedział, że kolumna poruszała się z prędkością „taką, jaka była dopuszczalna w danych warunkach i taką, jaka była potrzebna”.
Polecamy: 5 tys. nagrody za informację o zaginionym Remigiuszu Baczyńskim!
Zachowania kierowców w kolumnie relacjonowali Czytelnicy „Nowości”.
- Pędzące auta wyprzedzały mnie na średnicówce i z dużą prędkością na czerwonym świetle przejechały przez Grudziądzką, więc daleko nie ujechały - mówi jeden z Czytelników.
- Wyprzedzali mnie na skrzyżowaniu Skłodowskiej-Curie z Bukową. Już wtedy mało brakowało do wypadku - dodaje inny.
- Widziałem (...) koło Carrefoura. Szli pełnym „piecem” furami na kogucie. Było czerwone, więc ominęli pojazdy oczekujące na zielone światło przeciwnym pasem ruchu, jadąc pod prąd! W tym momencie zapaliło się zielone i powstał totalny kocioł - relacjonuje kolejny.
Sprawę prowadzi Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, wydział ds. wojskowych.
- Przekazanie sprawy żandarmerii podległej ministrowi Macierewiczowi to rozłożenie parasola ochronnego - uważa poseł Myrcha. - Skoro w zdarzeniu uczestniczyli cywile, to policja powinna prowadzić równoległe własne postępowanie.
Posłowie zwracają uwagę, że minister z kierowcą przesiedli się do drugiego samochodu i odjechali, a pozostali świadkowie czekali na miejscu kilka godzin na możliwość złożenia wyjaśnień.