Finansowanie ubiegłorocznej kampanii wyborczej sprawdzają rzecznik dyscypliny finansów publicznych i prokuratura, a miasto ma sprawdzić umowy podpisywane z Wydawnictwem „Świadectwo”.
<!** Image 2 align=none alt="Image 168948" sub="Radni Maciej Grzeskowiak i Stefan Pastuszewski spotkają się w sądzie Fot. Archiwum">Ratusz, o czym wszem wobec było wiadomo, włączył się do ubiegłorocznej kampanii, promującej wybory do Parlamentu Europejskiego. Mimo że syn prezydenta Bydgoszczy Konstanty Dombrowicz junior walczył o mandat eurodeputowanego, urząd zdecydował się na promocję tych wyborów. Oficjalnie mówiono o chęci uzyskania jak największej frekwencji. Przypomnijmy, że postępowanie prezydenta Konstantego Dombrowicza seniora skrytykowała wówczas Fundacja Batorego, która uznała takie działanie za nieetyczne.
W lipcu ubiegłego roku, o czym dowiedzieliśmy się w Prokuraturze Rejonowej w Elblągu, zostało złożone doniesienie w tej sprawie. Konkretnie chodzi o niedopełnienie obowiązków przez urzędników Urzędu Miasta Bydgoszczy przy udzielaniu zamówień publicznych, w tym opłat za usługi promocyjne. Na zlecenie śledczych z Elbląga postępowanie prowadzą policjanci z Olsztyna. Wyniki poznamy za kilka tygodni.
W Bydgoszczy sprawą zainteresował się rzecznik dyscypliny finansów publicznych Regionalnej Izby Obrachunkowej.
<!** reklama>- Nie znam szczegółów - mówi Włodzimierz Bartkowiak, zastępca prezesa RIO. - To sprawa pani rzecznik. Wiem tylko, że ocenia prawidłowość procedur zamówień publicznych, zastosowanych przy zakupie banerów promujących Bydgoszcz.
Rzecznik dyscypliny publicznej w najbliższym czasie złoży wniosek o ukaranie byłego wiceprezydenta Macieja Grześkowiaka, który owe faktury podpisywał, lub postanowi o umorzeniu postępowania.
- Nie obawiam się - mówi Maciej Grześkowiak, dziś radny miejski.
- Zamówienia były opiniowane przez dwa wydziały: zamówień publicznych i promocji miasta. Podpisałem je na bazie informacji, które otrzymałem od urzędników. Nawet, jeśli popełniłem błąd, to nic mi nie grozi. Nie stracę mandatu radnego, co najwyżej otrzymam upomnienie.
Sprawa reklamowania eurowyborów znajdzie swój finał w sądzie. Radny Stefan Pastuszewski komentując sprawę powiedział dziennikarzom, że byłego wiceprezydenta należy oskarżyć o niegospodarność i przytoczył wyniki kontroli w Miejskim Ośrodku Kultury. Radny uznał, że niektóre zakupy poczynione przez kierownictwo pałacu w Ostromecku, nie były zgodne ze statutem tej instytucji. - Radny Stefan Pastuszewski manipuluje faktami i wkłada wszystko do jednego wora - uważa Maciej Grześkowiak. - To, co mówi jest krętactwem. Nie mam wyjścia. Złożę pozew do sądu.
Radny Maciej Grześkowiak tłumaczy, że kwestionowane zakupy(m.in. cygar i żywności) dotyczyły działalności restauracyjnej, na której przecież pałac, a tym samym MOK, zarabiał.
Podczas wczorajszej sesji Rady Miasta Maciej Grześkowiak w ramach interpelacji poprosił o zestawienie wszystkich umów o dzieło podpisanych przez MOK z... radnym Stefanem Pastuszewskim i jego Wydawnictwem „Świadectwo”.
- Podtrzymuję swoją opinię
- oświadcza radny Stefan Pastuszewski. - Nie powinno się pokrywać strat pałacu w Ostromecku z pieniędzy MOK, przeznaczonych na kulturę. Straszenie procesem to forma obrony, zastosowana przez pana Macieja Grześkowiaka.(bob)