Pod młotek poszły książki, grafiki, obrazy i mapy. Walka o najcenniejsze egzemplarze toczyła się między instytucjami a prywatnymi kolekcjonerami.
<!** Image 2 align=right alt="Image 133109" sub="Na aukcji pojawili się przedstawiciele bibliotek, muzeów i prywatni kolekcjonerzy Fot. Tadeusz Pawłowski">Perłą tegorocznej aukcji były pierwodruki poetów romantycznych. Na nowych właścicieli czekały, m.in., pierwodruki Adama Mickiewicza, Zygmunta Krasińskiego i Cypriana Norwida. - To wyjątkowa oferta. Zlicytowaliśmy paryskie wydanie „Pana Tadeusza” z 1834 r. i niezwykle rzadkie, pierwsze na ziemiach polskich, wydanie z Torunia z 1809 r. - zaznacza Wiesław Dreas, szef Bydgoskiego Antykwariatu Naukowego. - Te książki są unikalne i cenne pod względem historycznym.
Do najrzadszych należą dziś wszelkie dzieła Norwida. Poeta żył w ubóstwie, więc jego dzieła drukowano w niewielkich nakładach. Rozprawa „O sztuce (dla Polaków)” podczas sobotniej aukcji osiągnęła cenę 5100 złotych.
W licytacji uczestniczyli przedstawiciele bibliotek, muzeów i prywatni kolekcjonerzy. Barbara i Edmund Szynakowie odwiedzają aukcję od pięciu lat. Ich pasją są głównie grafiki. - Walczymy o „Kościół św. Trójcy” Franciszka Konitzera. W naszych zbiorach królują bydgostiana. Interesują nas mapy, zwłaszcza te z okresu wojen szwedzkich - mówi Barbara Szynaka. - Mamy też kilka dzieł regionalnych malarzy. Uczestniczymy w licytacjach, ale w granicach zdrowego rozsądku. To nasza pasja, ale ograniczają nas finanse i przestrzeń, którą można zagospodarować okazami - dodaje.
<!** reklama>W gmachu biblioteki wojewódzkiej na Starym Rynku zabrakło jednego z najważniejszych licytatorów, Biblioteki Narodowej. Kieszeń instytucji poważnie nadwerężył kryzys ekonomiczny. - To przykre, że instytucje kultury muszą zmagać się z tak słabą sytuacją finansową - przyznaje Wiesław Dreas. - Niemniej jednak Biblioteka Narodowa posiada prawo pierwokupu, co oznacza, że może kupić dowolną pozycję nawet po zakończonej licytacji.
W porównaniu z ubiegłymi latami licytacja cen większości cymeliów była raczej symboliczna. Prawdziwa gorączka aukcyjna ogarnęła przedstawicieli Muzeum Okręgowego i prywatnego kolekcjonera z Warszawy. Walka toczyła się o autolitografię Leona Wyczółkowskiego zatytułowaną „Kaplica Zygmuntowska na Wawelu” z 1917 r. Dzieło trafiło w ręce warszawiaka za 18 tysięcy złotych. Wśród rekordowo podbijanych „białych kruków” znalazło się również pierwsze wydanie Mickiewiczowskiego „Konrada Wallenroda”. Zapłacono za niego 15500 tys. zł.