MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kamienie posiane przez diabły

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Od wieków budziły zainteresowanie, ale przede wszystkim szacunek. Niektóre - do dziś nie wiadomo dokładnie dlaczego - uznawane były za szatańskie, inne - za święte. Wiele z nich do dziś strzeże zakopanych ongiś skarbów.

Od wieków budziły zainteresowanie, ale przede wszystkim szacunek. Niektóre - do dziś nie wiadomo dokładnie dlaczego - uznawane były za szatańskie, inne - za święte. Wiele z nich do dziś strzeże zakopanych ongiś skarbów.

<!** Image 2 align=right alt="Image 45978" sub="Głaz koło Leosi ma 24,5 metra obwodu. Oficjalna nazwa to „Kamień Świętego Wojciecha”. Przez wieki jednak okoliczna ludność zwała go „Diabelcem” i do dziś tej nazwy się używa.">Pojedyncze głazy pozostawione przez cofający się skandynawski lodowiec zdają się występować w zaskakujących niekiedy, jakby specjalnie wybranych miejscach. Człowiek od początku, kiedy uświadomił sobie, kim jest, miał do nich stosunek szczególny. Traktował je jako osobliwy łącznik pomiędzy światem ziemskim a światem boskim. Stąd legendy o kamieniach zgubionych przez diabły, które przy ich przetaczaniu zaskoczył świt.

Diabeł spod Świecia

Wszyscy znają tajemnicze megalityczne konstrukcje typu Stonehenge. Podobnych budowli, których cel i przeznaczenie stanowią dla nas do dziś zagadkę, jest w Europie więcej. Wysokie, ustawione w kręgi czy inne formacje, często rzeźbione głazy są często spotykane w Europie Zachodniej. Ich występowanie kończy się jednak na Łabie. Na wschód od tej rzeki podobnych konstrukcji już nie ma.

Zdaniem prof. Jacka Woźnego, archeologa z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, na terenach Europy Środkowej i Wschodniej znajduje się więcej głazów narzutowych niż w zachodniej części kontynentu. W naszej części Europy zatem nie wystąpiła naturalna potrzeba ich ustawiania czy obrabiania. By mogły pełnić te same funkcje, nie trzeba było ich transportować, ani kształtować. To rodzi jednak spory problem dla badaczy pradziejów. Na Zachodzie w tej sytuacji możliwe jest odtworzenie chronologii powstawania konstrukcji - od prostych do coraz bardziej rzeźbionych. U nas wiedza na temat stosunku człowieka do kamieni w poszczególnych epokach musi opierać się głównie na analogiach i domysłach.

W Kujawsko-Pomorskiem znaleźć można kilkaset większych głazów narzutowych. 87 z nich uznano za pomniki przyrody i wpisano do rejestru konserwatora przyrody.

Chlubą regionu jest... diabelski Kamień św. Wojciecha (kwestią nazwy zajmiemy się osobno), znajdujący się w pobliżu stacji kolejowej Leosia pod Świeciem. To jeden z największych głazów w Polsce. W północnej części kraju „przebija” go tylko „Trygław”, znajdujący się na cmentarzu w Tychowie przy drodze łączącej Bobolice z Białogardem (44 m obwodu, 3,8 m wysokości).

Głaz koło Leosi ma „tylko” 24,5 m obwodu. Oficjalna nazwa to Kamień Świętego Wojciecha. Przez wieki jednak okoliczna ludność zwała go „Diabelcem” i do dziś tej nazwy się używa. Skąd ta dwoistość?

- Wiele dużych kamieni zwanych było „od zawsze” diabelskimi, bo związane z nimi były lokalne legendy, w których występował diabeł - wyjaśnia prof. Jacek Woźny. - Dotyczy to głównie największych obiektów. Budziły one od stuleci podziw dla potęgi natury, ale też i pewnego rodzaju grozę. W Polsce najwięcej głazów diabelskich znajduje się na Pomorzu. Dlaczego? Jedynym sensownym wytłumaczeniem zdaje się być to, że tu chrystianizacja dotarła później i była trudniej akceptowana, niż w innych rejonach Polski. Może właśnie dlatego to, co wcześniej było diabelskie, a zarazem pogańskie, nie stało się „święte”, lecz pozostało „obce”?

Tak się składa, że im dalej na południe, tym więcej mamy głazów „świętych”. Wojciecha, Jadwigi, Katarzyny, Kingi... W Wielkopolsce praktycznie każdy większy głaz ma za patrona któregoś ze świętych katolickich, zwrot zaś „kamień diabelski” zupełnie nie jest znany.

Obok głazu spod Leosi, w Kujawsko-Pomorskiem największy diabelski kamień znajduje się w Lubocheniu (gmina Drzycim). Z kolei święte to obiekty w Stopce koło Koronowa, w Chełmnie i Cerekwicy (gmina Żnin).

Ofiary dla duchów

Kamienie zarówno diabelskie, jak i święte to dwie najliczniejsze kategorie wśród głazów narzutowych. Z reguły powodem do uznania je za takie było ich specjalne położenie: np. na bagnach albo w pobliżu góry, w miejscu niezwyczajnym. Przeważnie mają one ślady „stóp” lub „pazurów”. Te same zagłębienia raz interpretowano jako pochodzące od diabła, raz - od świętego.

<!** reklama left>Zdaniem prof. Woźnego, głaz spod Leosi mógł pełnić w odległej przeszłości rolę ołtarza ofiarnego. Podobnie jak kamienie znajdujące się w Inowrocławiu, Janikowie, Kruszy Zamkowej, Strzelnie i Biskupinie. Niestety, niewiele o tym wiemy. Wokół „Diabelca” nie prowadzono jako dotąd badań archeologicznych.

Największe głazy często były źródłem określonych wierzeń i miejscem kultu. Wiele analogii można tu spotkać w pierwotnej religii Bałtów. Istniejące w niej bardzo silne związki z naturą bywają żywe do dziś.

Niektóre z kamieni mają zagłębienia, miseczki czy wydrążone niecki.

- W małych nieckach był zapewne wzniecany ogień, który potem mógł służyć do celów sakralnych, np. wzniecania stosów pogrzebowych - twierdzi prof. Jacek Woźny. - Tego typu obiekty występują często na dawnych cmentarzyskach. Ten zwyczaj - specjalnego uroczystego wzniecania ognia - przejęło chrześcijaństwo. Podobne zagłębienia występują np. na murach kościołów gotyckich. Może służyły one do wzniecania stosów inkwizycyjnych?

Pod takimi kamieniami składano też ofiary np. duchom domowym, widziano w nich moc opiekuńczą.

Gdzie stały pruskie baby?

Osobna kwestia to „skarby” zakopane przed wiekami pod takimi kamieniami, z których kilka zostało wydobytych podczas badań archeologicznych. W naszym regionie zdarzyło się to w Turowie koło Lubrańca i w Kaczorach koło Piły.

Zakopywanie przedmiotów w pobliżu głazów, zdaniem prof. Woźnego, miało charakter obrzędowy. Na ogół grzebano toporki, bransolety, ceramikę. Były to przedmioty użytkowe składane jakby w depozycie. Niewykluczone też, że zakopywano kosztowności, zbiory monet. Miejsca wokół największych kamieni chyba budzą szacunek i dziś - stąd poszukiwacze skarbów jakoś tam nie trafiają...

Wiele z pomnikowych głazów już nie istnieje. Liczne kamienie zniszczono, zwłaszcza w XIX wieku. Służyły one wówczas jako materiał budowlany na drogi, szlaki kolejowe, wiejskie rezydencje i pałace, domy w mieście. Inne, zwłaszcza mniejsze, przenoszono do miast, ustawiano w parkach, na dziedzińcach, w muzeach. Tak stało się np. z tzw. babami pruskimi, powszechnymi na terenach położonych na północny wschód od naszego województwa. Nie ma już praktycznie żadnej baby pruskiej na swoim miejscu. Przypuszcza się, że stały ongiś na kurhanach. Dziś jedyną babę w naszym regionie można zobaczyć na dziedzińcu Ratusza Staromiejskiego w Toruniu. Pochodzi ona z miejscowości Bratian.

Wielkie kamienie pełniły też w przeszłości funkcje oznaczania granicy. Ryto na nich znaki krzyża, podkowy, rogu, czy solarne okręgi. Ciekawostką w naszym regionie jest głaz graniczny z Radzynia Chełmińskiego o rozmiarach około 2 na 2 metry. Wyżłobione jest na nim koło szprychowe i data z XVI wieku. Kamień, z racji położenia w pobliżu strumienia, rozgraniczał zapewne w swoim czasie włości okolicznych rycerzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!