W piątek rano, 11 listopada, opiekunowie 5-miesięcznego dziecka wezwali karetkę do swojego mieszkania w jednym z kaliskich bloków, znajdujących się przy ulicy Górnośląskiej. Chłopczyk był nieprzytomny i nie wykazywał żadnych czynności życiowych.
Przybyłe na miejsce pogotowie ratunkowe stwierdziło od razu zgon dziecka i o zdarzeniu natychmiast powiadomiło kaliską policję.
- Będący na miejscu zdarzenia lekarz poinformował dyżurnego policji o zgonie niemowlęcia. Sprawę skierowaliśmy się do prokuratury - mówi „Głosowi” młodszy aspirant Anna Jaworska-Wojnicz, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu. - Decyzją prokuratury ciało niemowlęcia zostało zabezpieczone do sekcji, która wyjaśni przyczynę zgonu. Opiekunowie dziecka zostali objęci pomocą psychologiczną - dodaje policjantka.
Ze wstępnych ustaleń policji nie wynikało, aby do śmierci maleństwa miały przyczynić się inne osoby. - Wszystko wykaże jednak sekcja zwłok, zlecona przez prokuratora, prowadzącego sprawę - mówi mł. asp. Anna Jaworska-Wojnicz.
Jedną z przyczyn śmierci dziecka może być tak zwana śmierć łóżeczkowa - czyli zespół nagłego zgonu niemowląt w czasie snu (SIDS - od angielskiego Sudden Infant Death Syndrome). SIDS najczęściej dotyka dzieci pomiędzy 1 a 6 miesiącem życia (szacuje się, że na ten okres przypada 80-90% wszystkich przypadków), później występuje coraz rzadziej, a po upływie pierwszego roku ryzyko jego wystąpienia jest zminimalizowane. Zgony mają miejsce zwykle w nocy i wczesnym rankiem, sporadycznie we śnie w ciągu dnia. W Polsce z powodu SIDS umiera rocznie ok. 180 dzieci. Dla porównania w USA co roku umiera z tego powodu około 3000 niemowląt.
Jak dowiodły badania, jedną z przyczyn nagłego zgonu niemowląt w czasie snu jest przegrzanie dziecka, zła pozycja niemowlaka w trakcie snu i dodatkowe okrycia, zwłaszcza głowy.
ZOBACZ TAKŻE: