https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze wam pokażę

Jarosław Reszka
Internauci nie wystawili „Coco Chanel” najwyższej oceny. Myślę, że jest to cena... oryginalności. Gdyby reżyserka Anne Fontaine porwała się na trzygodzinną opowieść, pokazującą wszystkie sukcesy i romanse carycy mody, gdyby sięgnęła też do niespodziewanego i zakończonego niezwykłym sukcesem powrotu przeszło 70-letniej Coco do świata mody po wojnie, film zyskałby rozmach.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Internauci nie wystawili „Coco Chanel” najwyższej oceny. Myślę, że jest to cena... oryginalności. Gdyby reżyserka Anne Fontaine porwała się na trzygodzinną opowieść, pokazującą wszystkie sukcesy i romanse carycy mody, gdyby sięgnęła też do niespodziewanego i zakończonego niezwykłym sukcesem powrotu przeszło 70-letniej Coco do świata mody po wojnie, film zyskałby rozmach. Ale stałby się podobny do innych biografii znanych ludzi - naskórkowych, bo nawet w trzy godziny nie przedstawi się rzetelnie życia, które trwało 87 lat i stale kipiało.

Fontaine wolała opowiedzieć kawałek historii, za to wnikliwie. Pokazując Coco Chanel w wieku dwudziestu paru lat, mogła też w pełni wykorzystać talent Audrey Tautou (choć, po prawdzie, Tautou rok temu stuknęła trzydziestka) i niezwykle ponoć fizyczne podobieństwo aktorki do bohaterki, którą zagrała. Co jeszcze ważniejsze, krótki dystans czasowy daje możliwość prześledzenia psychicznego dojrzewania Coco i wpływu wczesnych doświadczeń na styl, który stał się znakiem firmowym jej kolekcji.

<!** reklama>Nie miałaby jednak okazji zaprezentować tego stylu światu, gdyby nie proste, lecz nieocenione cechy jej osobowości. Przede wszystkim upór i wiara w siebie, a zaraz potem przebiegłość, nawet wyrachowanie. Bohaterka, którą gra Tautou, w żadnym calu nie jest marzycielką, nawet w cielęcym wieku. „Kiedyś będą się bili o miejsce przy naszym stole” - mówi do siostry, gdy dopiero przebija się do świata arystokratów i to kuchennymi drzwiami, ryzykując, że w każdej chwili może być odesłana na prowincję. Wyrachowanie podpowiada też Coco, że droga do sukcesu nie wiedzie przez nadskakiwanie możnym. Balsan, obrzydliwie bogaty hodowca koni, stara się Coco traktować protekcjonalnie, nawet poniżyć, by zmusić do uległości. Ale nie sposób podporządkować sobie ją na dłużej. Szybko role się odwracają. To dobrodziej żebrze o jej uczucie. Nie zdobędzie go nawet w zamian za małżeństwo. Fontaine i Tautou udało się też ciekawie przedstawić związek Chanel z angielskim biznesmenem Arthurem „Boyem” Capelem.

Był to ponoć jedyny mężczyzna, którego kochała pełnią uczucia. Ale i ten związek trudno nazwać romantycznym. „Boy” nie zrezygnował ze ślubu z córką właściciela kopalń, a Coco nie miała skrupułów, by korzystać z konta kochanka. Inna sprawa, że szybko mogła dług zwrócić, bo dzięki finansowym zastrzykom od „Boya” jej gwiazda rozbłysła błyskawicznie. A pieniądze Coco potrafiła mnożyć z nie mniejszym talentem niż rewolucyjne kreacje. Przy okazji możemy przyjrzeć się impulsom, z których wypączkowały słynna „mała czarna” i żakiet a la Chanel.

Ocena: 3/3

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski