Z LESZKIEM WALCZAKIEM, przewodniczącym Zarządu Regionu Bydgoskiego NSZZ „Solidarność”, rozmawia Magdalena Jasińska.
<!** Image 2 align=none alt="Image 170109" sub="Leszek Walczak. Fot. Archiwum">
Czy praca w związkach może być pasją?
Może, jeżeli się ma do tego przekonanie.
Z wykształcenia jest Pan nauczycielem...
Tak, dość długo uczyłem - do 1997 roku. Najpierw w szkole podstawowej, a potem w Zespole Szkół Handlowych. Uczenie sprawiało mi dużą przyjemność.
<!** reklama>
Wypełnijmy ankietę osobową. Znak zodiaku?
Koziorożec
Bardzo rogaty?
Jestem uparty. Czasami apodyktyczny, staram się być miły dla innych, ale nie zawsze mi to wychodzi.
A zalety?
Trzeba spytać tych, z którymi pracuję. Jestem konsekwentny. Potrafię też słuchać. Mnóstwo ludzi przychodzi do mnie by się po prostu wygadać.
Pana dom rodzinny znajduje się w Bydgoszczy...
Tak. Na Szwederowie. Słynęło ono z chuligańskich wybryków. Jak mama mnie posyłała do sklepu, trzeba było mieć 30 groszy, by zapłacić w trzech bramach po 10 groszy haraczu. Była słynna banda „Budzików”, która zaczepiała młodszych. Gdy dorosłem, nie musiałem już im płacić.
Szkoła średnia...
Liceum Ogólnokształcące nr 2 w Bydgoszczy.
Studia w Bydgoszczy...
W Wyższej Szkole Pedagogicznej, wydział matematyki i techniki. Długo sobie nie postudiowałem, był rok 1981, październik, po dwóch tygodniach studiowania zorganizowaliśmy strajk, a w grudniu wprowadzono stan wojenny i nie wiedzieliśmy, co z nami będzie. Ale studia były najlepszym okresem w moim życiu.
Co robił Pan po studiach?
Uczyłem w szkole podstawowej w Fordonie. Zajęcia zaczynały się o godz. 7.10, a kończyły się o 18.00.
Jak się stało, że został Pan przewodniczącym „Solidarności”? Najpierw była sekcja oświaty...
Po legalizacji związku odtwarzaliśmy struktury „Solidarności” oświatowej i zostałem jej przewodniczącym.
A jak Pan został szefem „Solidarności” w regionie?
Jako oświata byliśmy głównymi krytykami ówczesnego przewodniczącego. Gdy zaczęło się źle dziać w związku, koledzy zaproponowali mi, bym kandydował. Trochę się zastanawiałem, ale zgodziłem się, bo skoro miałem odwagę krytykować, to powinienem mieć odwagę kandydować i pokazać, że można związek poprowadzić inaczej.
Potem była Akcja Wyborcza Solidarność...
To była wyjątkowa lekcja. Mieliśmy początkowo wielki bonus od wyborców za jedność. „Solidarność” miała 50 procent w AWS.
Ale mam takie wrażenie, że wcześniej był Pan w opozycji do szefa Komisji Krajowej „Solidarności”...
Tak byłem postrzegany. Najbliższe otoczenie Mariana Krzaklewskiego pochlebiało mu - nie mówiono mu o popełnianych błędach. Każdy, który chciał powiedzieć prawdę, był tak postrzegany.
Na koniec zmieńmy temat. Czy jest Pan użyteczny w domu?
Trochę.
Czy sprząta Pan?
Czasami, jak mam czas.
To przedstawmy rodzinę
Żona Bożena jest nauczycielką nauczania początkowego. Mamy dwóch synów. Starszy Adam założył już rodzinę, młodszy Dominik ma 20 lat, jest na pierwszym roku studiów i gra w trzeciej lidze w Unii Solec Kujawski.
A czego Pan słucha?
Stinga, OMD, a z polskich wykonawców Piotra Szczepanika.
To co na koniec zagramy?
Poproszę o „Goniąc kormorany”.
WYWIAD W RADIU
Magda Jasińska zaprasza do wysłuchania audycji „Zwierzenia przy muzyce” w Polskim Radiu PiK w każdy wtorek o godzinie 23.03 i sobotę o godzinie 15.05.