Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest wyrok. 10 miesięcy więzienia dla policjantów z Fordonu

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Dwaj policjanci komisariatu w bydgoskim Fordonie zostali skazani za przekroczenie uprawnień. Jeden z nich miał pobić zatrzymanego Jeremiego P. na komendzie. Wyrok jest nieprawomocny, a adwokaci zapowiadają złożenie apelacji.

Wyrok zapadł dzisiaj w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy. Sąd wymierzył oskarżonym kary 10 miesięcy pozbawienia wolności. Będą musieli również zapłacić po 2 tys. zł tytułem zadośćuczynienia.

- Jeszcze w tym tygodniu złożymy wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku - zapowiada adw. Krzysztof Olkiewicz, obrońca.

Prokurator Adam Kuraś żądał wobec mundurowych 10 miesięcy pozbawienia wolności i 10 tys. zł zadośćuczynienia wypłaconych solidarnie oraz czasowego zakazu wykonywania zawodu policjanta: - Zgromadzony materiał dowodowy, w szczególności nagranie audio potwierdza wersję zdarzeń pokrzywdzonego, który mówił o naciągnięciu czapki na głowę i o powstałych obrażeniach. Żaden ze świadków nie został poinformowany jakoby w łazience na komisariacie miało dojść do samookaleczenia. Z nagrania analizowane go w toku postępowania wynika, że kask ochronny założono pokrzywdzonemu już po jakimś czasie przebywania na komisariacie.

Zgromadzony materiał dowodowy, w szczególności nagranie audio potwierdza wersję zdarzeń pokrzywdzonego

Prokurator mówił o przesłuchaniu świadka Marka Ł., lekarza skazanego za poświadczenie nieprawdy: - Z nagrań ze szpitala jasno wynika, że lekarz wyszedł na korytarz i wręczył policjantom dokumentację badania nie wykonując badania.

- Umiejscowienie śladów krwi w łazience zawierających DNA pokrzywdzonego wskazuje jasno, że do samookaleczenia nie doszło w miejscu wskazywanym przez oskarżonych. Kluczowym dowodem w tej sprawie jest niezakwestionowana przez oskarżonych opinia biegłego, który wskazał, że obrażenia powstały przez uderzenia zadane tępym narzędziem, np. dłonią.

Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego wnioskowała z kolei o zapłatę 15 tys. zł od każdego z oskarżonych. Odwołała się również do opinii biegłego, który stwierdził, że obrażenia u Jeremiego P. nie mogły powstać w wyniku przewrócenia się za bruk, czy posadzkę, czy w wyniku autoagresji. "Powstałyby inne obrażenia, m. in. otarć naskórka podbródka i w innych miejscach".

- Zacierano ślady i lekceważono sytuację, nie wezwano też pogotowia.

Z kolei adwokat Krzysztof Olkiewicz podkreślał, że zatrzymani mężczyźni nie wykonywali poleceń wydawanych przez policję: - Zachowywali się wulgarnie. Na komisariacie zachowanie zatrzymanych też było niewłaściwe.

Wspomniał o wyniku postępowania wewnętrznego w policji, które wszczęto po zdarzeniach na komendzie: - W toku tego postępowania ustalono tylko, że jeden z oskarżonych nie zapewnił właściwego nadzoru nad zatrzymanym.

Lekarz w szpitalu MSWiA wskazał, że gdyby zatrzymany miał na ciele widoczne poważne obrażenia, to zareagowałby.

Adwokat zaznaczył, że "dziwnym trafem" poszkodowani kilkanaście godzin po niej, kiedy zostali wypuszczeni przez policję udają się właśnie do szpitala, w którym pracuje ich ojciec. - To był najdalej od miejsca ich przebywania położony szpital. Przez tych kilkanaście godzin mogło wydarzyć się dosłownie wszystko - dodał, że pokrzywdzeni spreparowali dowody w sprawie. Zarzucił, że pokrzywdzeni prowadzą nagonkę medialną na funkcjonariuszy policji.

Adwokat wniósł o uniewinnienie zaznaczając, że na pobicie na komisariacie nie ma "najmniejszych dowodów".

Na poprzedniej rozprawie jako jeden z ostatnich świadków zeznawał lekarz, do którego policjanci przyprowadzili zatrzymanych mężczyzn.

- Faktycznie wykonałem tylko pierwszy etap badania - powiedział lekarz. - Nie wprowadziłem obu zatrzymanych do gabinetu lekarskiego tylko wyszedłem na korytarz i stwierdziłem, że jeden z zatrzymanych był w kasku ochronnym. Wszedłem do gabinetu i wypisałem dokumentację dla obu zatrzymanych.

- Na pewno jeden z zatrzymanych był potraktowany gazem. Były to plamy koloru pomarańczowego pod powiekami. Innych urazów u niego nie widziałem.

Na jednej z poprzednich rozpraw zeznawał pokrzywdzony.

- Podjechał do nas radiowóz, policjanci wysiedli i podeszli do nas. Chcieli nas wylegitymować. Nie zgodziłem się na to, pytaliśmy o powód interwencji, ale nie dowiedzieliśmy się tego - mówił przed sądem Grzegorz P. Mężczyzna twierdzi, że jeszcze zanim zostali zabrania na komisariat, policjanci powalili na ziemię zatrzymanych. - Mój brat był duszony, a policjant zaciągnął mu czapkę na twarz - zeznał Grzegorz P.

- Byłem bity, otrzymałem kilkanaście ciosów. Najpierw otwartą dłonią. Plułem krwią - mówił z kolei na wcześniejszej rozprawie Jeremi P. ofiara pobicia, który występuje w procesie jako oskarżyciel posiłkowy. Te słowa odnosił do tego, co miało miejsce już na komisariacie w bydgoskim Fordonie.

Bracia tamtego wieczoru wracali że spotkania u znajomych w Solcu Kujawskim. Do Bydgoszczy wrócili pociągiem i wysiadłszy na stacji Bydgoszcz-Wschód poszli na autobus nocny na przystanek przy ulicy Fordońskiej. Zostali zatrzymani już w Fordonie, kiedy wysiedli z autobusu. Policjanci podawali za powód zatrzymania fakt, że bracia mieli pić piwo, idąc chodnikiem.

Oficjalne stanowisko policji po zdarzeniu było takie, że pokrzywdzony dokonał samookaleczenia, uderzając głowa w biurko, przy którym go posadzono.

Obrońcy oskarżonych - Janusz Olkiewicz i Krzysztof Olkiewicz - wnieśli na początku procesu o wyłączenie jawności sprawy, czyli faktycznie o utajnienie procesu. Argumentowali, że obaj oskarżeni są funkcjonariuszami publicznymi, rozważają powrót do służby, a media opisując tę głośna sprawę już im zaszkodziły "wydając wyrok". Poza tym obrońcy podnosili, że w toku postępowania będą przedstawiać dowody, których ujawnienie jest niepożądane.

Innego zdania był prokurator oraz adw. Janusz Mazur, pełnomocnik poszkodowanego. Ostatecznie sędzia Karol Przybysz postępowania nie utajnił.

- Postawienie w stan oskarżenia jest już w pewnym sensie obciążający dla oskarżonych, ale pamiętajmy o zasadzie domniemania niewinności - mówił.

W akcie oskarżenia prok. Adam Kuraś zarzucał mundurowym, że działali wspólnie i w porozumieniu, a w łazience komisariatu w Fordonie uderzali nieuzbrojonymi rękoma po twarzy i głowie poszkodowanego, powodując u niego liczne obrażenia.

Czy bydgoskie szkoły są bezpieczne?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jest wyrok. 10 miesięcy więzienia dla policjantów z Fordonu - Gazeta Pomorska