Zakład Linii Kolejowych, PKP Nieruchomości i ZDMiKP są pewne, że wiadukty na dawnej ulicy Stepowej i przy Zawiszy nie należą do nich. Właściciel ma obowiązek rozbiórki obiektu.
<!** Image 2 align=right alt="Image 22234" >Te budowle nieprędko zostaną rozebrane. Od kilku lat jest problem z ustaleniem... właściciela. Tymczasem pasażerowie PKP jeżdżą z drżeniem serca.
Skomplikowana historia
- Historia może się powtórzyć! - alarmuje Czytelnik z Leśnego. - Na trasie między dworcem Bydgoszcz Główna i Bielawy są dwa stare wiadukty. Zbudowano je w okresie międzywojennym, ale od kilkudziesięciu lat są nieużywane. Jezdnie porosła trawa, a barierki są zdewastowane. Nikt o to nie dba. Właściciel znajdzie się, jak dojdzie do katastrofy podobnej w Przyłubiu.
ZDMiKP w Bydgoszczy i Zakład Linii Kolejowych umywają ręce.
- Wiadukty na linii kolejowej Bielawy-Bydgoszcz Główna, w tym ten przy cmentarzu, nie są w naszym zarządzie - zapewnia rzecznik ZDMiKP, Bogumił Grenz.
- To nie nasze obiekty. Przecież to budowle drogowe. Są pozostałością po dawnych ulicach, które zostały odcięte. Mimo wszystko, po wypadku w Przyłubiu nakazaliśmy naszym ekipom, aby „rzuciły okiem” także na te obiekty towarzyszące. Sprawdzimy więc również stare wiadukty przy Zawiszy i cmentarzu - mówi główny inżynier nadzorujący obiekty mostowe w bydgoskim Zakładzie Linii Kolejowych, Sławomir Wołkowski.
Most musi mieć jednak właściciela. Inspektorat budowlany uważa, że w tej sytuacji odpowiedzialny jest właściciel terenu.
- To skomplikowana historia. Tym wiaduktem jednak powinien zainteresować się Zakład Linii Kolejowych. Na razie te budowle w żadnym wypadku nie grożą katastrofą. Nie musimy więc interweniować i wszczynać postępowania administracyjnego - tłumaczy wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego, Stefan Markowski.
Energiczne szukanie
Opinią inspektora zdziwieni są w Zakładzie Linii Kolejowych w Bydgoszczy. - My dzierżawimy tylko te tereny. A właścicielem jest przecież PKP Nieruchomości - tłumaczy zastępca dyrektora do spraw technicznych ZLK w Bydgoszczy, Tomasz Talarczyk.
Druga spółka kolejowa uważa, że właściciela trzeba szukać gdzie indziej.
- Kilka lat temu ten problem wypłynął. Jednak te wiadukty nigdy nie były kolejowe, tylko drogowe. Dlaczego więc odpowiedzialnością obarczać kolej? W przyszłym tygodniu zaczynamy energicznie szukać spadkobiercy. Będzie to ciężkie zadanie, ale chcemy w końcu uregulować sprawę - obiecuje dyrektor PKP Nieruchomości w Bydgoszczy, Florian Pionke.
Do tematu wrócimy.