Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest najstarszą bydgoszczanką. Wczoraj skończyła sto sześć lat!

Redakcja
Jubilatka  dużo się modli i wspomina cudowne dzieciństwo w Danii
Jubilatka dużo się modli i wspomina cudowne dzieciństwo w Danii Tomasz Czachorowski
Pani Emilia Brączyk ze Szwederowa nigdy nie zapomniała języka duńskiego, choć z kraju - i z miasta narodzin! - Hansa Christiana Andersena, Odense, gdzie się urodziła, wyjechała w wieku piętnastu lat.

Jubileuszową fetę zorganizowała, jak co roku od dnia setnych urodzin, administracja Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej osiedla Szwederowo. Pracownicy spółdzielni zaprzyjaźnili się ze swoją cudowną lokatorką. - Każdego roku pamiętamy o urodzinach - zapewnia Stanisław Staszak z BSM, kierownik administracyjny Szwederowa, którego pani Emilia tytułuje: „kochany pan Staszak”.

Na sto sześć lat jubilatka nie wygląda, choć z roku na rok jest coraz bardziej krucha i delikatna. Poprosiła tym razem o kameralne przyjęcie. Bo też coraz bardziej kameralnie się czuje. Jeszcze w zeszłym roku pani Emilia chętnie podawała przepis na długowieczność.

- Nie wolno się denerwować. Trzeba być uczciwym. Do wszystkiego podchodzić z uśmiechem, nawet jeśli życie nie toczy się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. I zachować umiar we wszystkim. Ja zawsze tak robiłam - mówiła w jednym z wywiadów jubilatka.

Teraz mówi niewiele. Przygląda się gościom, raz po raz rzucając parę słów, najczęściej po duńsku.

Dzieciństwo miała idylliczne. Urodziła się w Danii, bo tam żyli wtedy jej rodzice. Do dziś pamięta trzy koleżanki i żonatego pastora, który mieszkał niedaleko. I pamięta, że w miasteczku Odense nieznajomi witali się na ulicy. Kiedy ktoś komuś nie odpowiedział, wszyscy byli bardzo zdziwieni.

Przyjazdu do Polski (w 1925 roku) pani Emilia nie wspominała dobrze. Nawet krowy były tu inne: w Danii bordowe, w Polsce czarno-białe. Emilka nie znała polskiej historii, miała problemy z językiem. W szkole naukę zaczęła od drugiej klasy i siedziała w jednej ławce z maluszkami...- Chciałam wracać do Danii, ale nie miałam za co. Później wciągnęło mnie życie: mąż, córka, gospodarstwo. W czasie wojny pomagałam partyzantom...

Dlaczego tak długo?

Z weselszych wspomnień jest to o pierwszej spowiedzi w polskim kościele w Danii. - Ksiądz mnie wysłał do konfesjonału. Poszłam, usiadłam w dużym drewnianym domku na fotelu i czekałam na księdza. Zastanawiałam się, jak się zmieścimy na jednym siedzeniu. Wreszcie nieporozumienie się wyjaśniło...

- Są dni, gdy pani Emilia się żali: „Dlaczego ja tak długo żyję?” - zdradza pani Elwira, sąsiadka zza ściany, która wspiera seniorkę w codziennych życiowych czynnościach. Jej podopieczna straciła już niemal całą rodzinę. W 2010 roku zmarła jedyna córka, rok później zięć. Nie żyje też już nikt z rodzeństwa. Pani Emilia liczyć może jeszcze tylko na siostrzenicę i siostrzeńca, którzy zapewniają cioci tzw. wikt i opierunek. O seniorkę dba też troskliwie wspomniana sąsiadka, prawdziwa podpora, o której pani Emilia mówi „córka” . Obie panie mają swój umówiony kod, dzięki któremu wiadomo, że starsza sąsiadka czegoś potrzebuje. Potrzebuje już naprawdę niewiele. Dużo się modli, słucha Radia Maryja, rozmyśla, wspomina...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!