Jeśli nie wiadomo, o co chodzi...

Są takie sytuacje, w których człowiek zdaje się być zupełnie bezradny i pyta, o co w ogóle może tu chodzić. Tak właśnie poczułem się, słysząc o gigantycznej kolejce, ustawiającej się jeszcze przed weekendem w oczekiwaniu na poniedziałkowe otwarcie kas Narodowego Banku Polskiego, bo „będą sprzedawali monety na Euro”. Ci, którzy z numizmatyką nie mają wiele wspólnego, czyli większość społeczeństwa, w takim momencie uśmiechają się pod nosem, bajdurząc coś o klepce, której niby może brakować. Inni, bardziej spolegliwi, pokiwają ze zrozumieniem głowami, wydobywając gdzieś z zakamarków pamięci podobną sytuację i uznają to hobby za całkiem nieszkodliwe. 

<!** reklama>

Z kolei ludzie cokolwiek z numizmatyką obeznani muszą popaść w skrajne zdziwienie. Jak to jest możliwe, że w każdym z oddziałów PKO wiszą ogłoszenia o wyprzedaży srebrnych monet sprzed kilku lat, które zalegały w skarbcu NBP, aż spróbowano opchnąć je w ten sposób? Od wielu już lat ceny współcześnie wydawanych polskich dwójek stoją w miejscu, a monet srebrnych nawet spadają, zbieraczy ubywa, a średnia wieku numizmatyków albo już przekroczyła granicę siedemdziesięciu lat, albo lada rok ją przekroczy. Liczba zbieraczy sreberek maleje z roku na roku, a tu kolejki po monety! Ktoś mądry powiedział kiedyś, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi... Zapewne tak jest w tym przypadku, tyle że na monetach zarobi mała grupka. A prawdziwi zbieracze znów stracą. Jeśli jeszcze są...