- Wszystkie te decyzje podjąłem samodzielnie, bo uważałem od początku, że środowisko sportowe powinno być jednomyślne. Bardzo cenię Emila Sajfutinowa, Artioma Łagutę, Wadima Tarasenkę czy Romana Lachbauma, ale to jest czas, w którym musimy być solidarni - mówił szef bydgoskiego klubu oficjalnemu serwisowi GKSŻ.
- Kiedy rozmawiałem z Romanem, to powiedziałem mu: jesteś w tej chwili w Rosji, więc powinieneś wyjść na ulicę. Masz swoich znajomych, więc rozmawiaj z nimi i się przeciwstawcie. Jeśli będzie was z czasem więcej, to w końcu będzie efekt i do Putina zacznie docierać, że coś się dzieje. To się nigdy nie wydarzy, jeśli będziecie się chować po kątach – wyjaśnił.
- Nie mam do nikogo pretensji, że mieszka w naszym kraju 8 czy 10 lat, czy ma żonę Polkę. Ja to rozumiem, ale oni muszą pamiętać, że są narodem rosyjskim. W związku z tym należało od razu postawić po właściwej stronie, bo tylko działanie we wspólnym celu może doprowadzić do zwycięstwa w tej wojnie. Nie możemy robić wyjątków. Dla mnie nie było opcji, żeby poza Glebem Czugunow któryś z Rosjan startował w polskiej lidze. Rozwiązaniem nie było też szukanie furtek w postaci polskich licencji. My też ponosimy skutki tej wojny, więc trzeba ciągnąć wózek w tym samym kierunku - podsumował Jerzy Kanclerz.
