Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jej projekt - dziecko [WYWIAD]

Dominika Kucharska
Ku rozpaczy swoich nauczycieli zdecydowała się studiować chemię. Usłyszała, że to trudny kierunek, że nie znajdzie pracy. Stało się odwrotnie. Otrzymała nie tylko pracę, ale też dotację na badania w wysokości 248 tysięcy złotych.

Ku rozpaczy swoich nauczycieli zdecydowała się studiować chemię. Usłyszała, że to trudny kierunek, że nie znajdzie pracy. Stało się odwrotnie. Otrzymała nie tylko pracę, ale też dotację na badania w wysokości 248 tysięcy złotych.
<!** Image 3 align=none alt="Image 221849" sub="Dr Angelika Baranowska-Łączkowska">
- Gdy dowiedziałam się o Pani dofinansowaniu, pomyślałam sobie - to się nazywa powrót do pracy po urlopie macierzyńskim w wielkim stylu. Niejedna kobieta o tym marzy.
- W wielkim stylu? Chyba nie. Ja bym to raczej nazwała możliwością pełnego powrotu. Dla każdego naukowca bardzo ważne jest posiadanie funduszy pozwalających na zagraniczne wyjazdy, sympozja, konferencje… Tam możemy spotkać badaczy światowej klasy, a na takiej wymianie doświadczeń zależy nam najbardziej.
<!** reklama>
- O sumach jakiego rzędu mówimy?
- Udział w światowej konferencji, poza granicami naszego państwa, to koszt od 5 do nawet 12 tysięcy złotych. Uczelnia nie jest w stanie pokryć takich wydatków, a niestety bez nich często stoi się w miejscu. Podam przykład. Razem z mężem byliśmy na międzynarodowej konferencji w Hiszpanii, gdzie poznałam profesora ze Stanów Zjednoczonych. Efekt tego spotkania jest taki, że teraz współpracuję z nim nad badaniami w ramach obecnego projektu.
- Podejrzewam, że jesteście idealnie dobranym małżeństwem. Pani jest teoretykiem, mąż eksperymentalistą.
- Tak. Poznaliśmy się na pierwszym roku studiów. Oboje wybraliśmy chemię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Współpracujemy razem. Mamy szansę się uzupełniać.
- Więc oboje doskonale zdawaliście sobie sprawę, że dziecko oznacza wyjęcie kilku miesięcy z zawodowego życiorysu.
- Wiedzieliśmy o tym i zdawaliśmy sobie sprawę, że naukowcom bardzo łatwo wypaść z rytmu. Szczególnie, gdy nie ma się czasu na śledzenie tego, co dzieje się w danej dziedzinie. Ważny jest każdy dzień.
- W takim razie decyzja o zostaniu mamą była trudna?
- Nie, ponieważ ułożyliśmy sobie wszystko i uznaliśmy, że to jest ten moment. Wcześniej zrobiliśmy studia doktoranckie, obroniliśmy się. Potem wyjechaliśmy na zagraniczny staż i po powrocie postaraliśmy się znaleźć stałe miejsce pracy i mieszkanie.
- Jestem pod wrażeniem. Organizacja na ocenę celującą!
- Tak chcieliśmy do tego podejść.
- Docierały do Pani głosy, że może lepiej to macierzyństwo odłożyć na później? Że teraz najważniejsza jest kariera?
- W moim przypadku było wręcz przeciwnie. Ta decyzja przede wszystkim ucieszyła moją mamę, która od razu poparła nasze plany. To w końcu jej pierwsza wnuczka.
- Radość rodziny to raczej nic nietypowego. A jak reagowali przełożeni, koleżanki i koledzy z pracy? W środowisku zawodowym informacja o ciąży bywa różnie odbierana.
- Wiem, że zdarzają się niemiłe sytuacje. Całe szczęście ja słyszałam tylko gratulacje. Współpracownicy przyjęli wieści o mojej ciąży bardzo dobrze. Chcieli być na bieżąco. Ogromne wsparcie otrzymałam także od dyrektora instytutu, który powiedział, że wszystko zorganizujemy tak, żebym mogła spokojnie urodzić i z równie dużym spokojem powrócić do pracy.
- Słuchając o dynamice pracy naukowej i o kosztach związanych z rozwojem w tym zawodzie, myślę sobie, że bez programów typu POMOST bardzo trudno młodym mamom naukowcom wrócić do pracy?
- Tu płeć nie ma znaczenia. Bez programów powrót do pracy mają utrudniony zarówno kobiety, jak i mężczyźni, którzy zajmują się nauką. Jeżeli nie ma się swojego projektu badawczego, to jakiekolwiek wyjazdy, które umożliwiają rozwój, są utrudnione. W końcu, skąd wziąć na nie środki? Nie wspominam już o sprzęcie, aparaturze do badań. To też nie są tanie rzeczy.
- Jednak to kobiety „tracą” kilka miesięcy na urlop macierzyński…
- Dlatego myślę, że największym problemem mam pragnących wrócić do pracy jest znalezienie opieki dla dziecka. Wszystkie młode mamy bardziej niż z projektów ułatwiających powrót do pracy zawodowej ucieszyłyby się z wiadomości o większej liczbie miejsc w żłobkach. My w kolejce czekaliśmy od lutego. Udało się dopiero teraz. W wakacje było łatwiej. Raz ja zostawałam z małą, raz mąż.
- Czyli typowy układ partnerski?
- Oczywiście i absolutnie nie wynika to z faktu, że pracuję w takim, a nie innym zawodzie, tylko z tego, że moi rodzice zawsze we wszystkim sobie pomagali. Jeśli od najwcześniejszych lat dziecko widzi współpracę rodziców, jest ona dla niego naturalna i w dorosłym życiu też będzie chciało stworzyć związek, w którym nie ma tak zwanego tradycyjnego podziału na „męskie” i „żeńskie” obowiązki. Moim zdaniem, sytuacja w której dorosły mężczyzna nie umie ugotować prostego obiadu, a kobieta skręcić z gotowych elementów prostej półki, nie jest zbyt dobra dla żadnej ze stron.
- Zgadzam się w stu procentach, a teraz pomówmy o pieniądzach. Blisko ćwierć miliona złotych dotacji. Brzmi pięknie, ale czy to wystarczająco dużo z perspektywy naukowca?
- Zdecydowanie tak. Taka dotacja wystarczy na realizację badań. W tej kwocie przewidziane są środki na wyjazdy zagraniczne i publikowanie prac z opcją Open Access. Dzięki temu każdy, w dowolnym miejscu na świecie, będzie mógł ją ściągnąć i czytać. Część pieniędzy wydam na aparaturę badawczą. Poza tym z dotacji chciałabym wypłacać stypendia trzem magistrantom wyłonionym w ramach otwartego konkursu.
- Świetny pomysł. W końcu w kraju brakuje umysłów ścisłych, a stypendia potrafią mobilizować.
- Rzeczywiście, patrząc na liczbę studentów przychodzących co roku na kierunki ścisłe, widać, że tych osób jest wciąż za mało. Zauważam jednak, że gdy już do nas przyjdą, to raczej zostają. Żeby studiować fizykę, trzeba to lubić.
- Mnie nie było to dane. Zróbmy szybkie zestawienie. Najtrudniejszy projekt badawczy kontra pojawienie się na świecie maleństwa. Co okazało się trudniejsze?
- Zdecydowanie w tym starciu wygrywa moja córeczka. „Projekt dziecko” to dla mnie największe z dotychczasowych wyzwań. Przoduje ono także pod względem ilości zarwanych nocy (śmiech). Najgorsza sesja egzaminacyjna czy najpoważniejszy projekt badawczy nie mogą się równać z pojawieniem się na świecie maleństwa.**


"Pojawienie się dziecka przyniosło mi spokój. Jestem znacznie bardziej zrelaksowana. Nie stresuję się już tak bardzo rzeczami, którymi nie powinnam. Na uczelnię idę z myślą, że to czas, aby spełniać się zawodowo."

DR ANGELIKA
BARANOWSKA-ŁĄCZKOWSKA
UKW


- A to maleństwo wygląda tak niepozornie i w dodatku widać, że doskonale czuje się w uczelnianych progach.

- To prawda. Córeczka jest niezwykle towarzyska, radosna. Taki mały człowiek daje dorosłym coś wyjątkowego - uczy, że można się cieszyć z każdej, nawet maleńkiej rzeczy. Nigdy nie wiadomo, co w danym momencie ją rozśmieszy. To może być zwykła kartka. Przedzieranie jej na mniejsze kawałki potrafi bawić małą przez pół godziny.
- Czyli Pani, idealnie zorganizowana osoba, umysł ścisły, który zawsze dąży do odpowiedzi na pytanie „dlaczego?”, widzi maleńką istotkę, której nie da się objąć rozumem...
- Córeczka przewartościowała cały mój świat. Wcześniej realizowałam projekt Homing Plus, finansowany przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej. Pamiętam, że strasznie stresowałam się rozmową z ekspertami, którzy decydowali, czy przyznać środki na moje ówczesne badania. Teraz, w konkursie Pomost, wyglądało to zupełnie inaczej. Podczas rozmowy w głowie miałam przede wszystkim to, że moje dziecko zostało beze mnie w domu. Zastanawiałam się, czy mała będzie tęskniła, czy będzie się dobrze czuła... Posiadanie dziecka zmienia priorytety. Oczywiście, że praca badawcza jest wciąż dla mnie bardzo ważna, ale to już nie jest pierwszy plan, bo ten zajmuje mała istota, za którą jestem odpowiedzialna. Już nie mogę siedzieć do drugiej czy trzeciej w nocy i zajmować się badaniami. Ona zasypia o 22 i my robimy to samo (śmiech).

- Ale to zmiana na lepsze?
- Zdecydowanie tak. Pojawienie się dziecka przyniosło mi spokój. Jestem znacznie bardziej zrelaksowana. Nie stresuję się już tak bardzo rzeczami, którymi nie powinnam. W końcu praca ma być źródłem przyjemności. Na uczelnię idę z myślą, że to czas, aby spełniać się zawodowo. Popołudnie poświęcam bliskim. Uwielbiam patrzeć, jak mała się zmienia. Szkoda byłoby stracić ten czas. Myślę, że gdybym urodziła dziecko na studiach, to znacznie mniej stresowałabym się egzaminami.

<!** Image 4 align=none alt="Image 221850" sub="Fot. Miasta Kobiet">

- Czy rodzice namawiali Panią do studiowania ścisłego kierunku?
- Nikt nigdy na mnie nie naciskał. Ku rozpaczy moich nauczycieli zdecydowałam się studiować chemię. Słyszałam, że nie dość, że to trudny kierunek, to później i tak nie znajdę pracy. Za to mój tata powtarzał „jeśli to lubisz, to spróbuj”.

- A może nauczycielom chodziło też o to, że jest Pani kobietą? W instytucie, w którym Pani pracuje, dominują mężczyźni.
- Mam jeszcze dwie koleżanki, ale generalnie jest to kierunek zdominowany przez płeć męską.

- Kobiety są w tym gorsze?

- Absolutnie nie. Myślę, że to kwestia predyspozycji. Nie widzę sensu w podejściu „teraz będę na siłę uczyła się na kierunku ścisłym, żeby udowodnić mężczyznom, że kobieta też da sobie radę”. Mamy różne talenty i bardzo dobrze. Jeśliby tak nie było, to wszyscy zajmowaliby się tym samym.

- To prawda, ale statystyki pokazują, że kobiet, które zostają naukowcami, jest mniej. Wśród grona profesorów większość stanowią mężczyźni. Coś blokuje kobietom nauki rozwój kariery?
- Zacznę od tego, że wcale nie mam wrażenia, że mało kobiet zostaje naukowcami. Ich procentowy udział zależy silnie od dziedziny wiedzy - są dziedziny zdominowane przez mężczyzn, ale również takie, w których zdecydowanie dominują liczebnie panie. Jeśli chodzi o blokowanie kariery, to nie mogę się wypowiadać w imieniu wszystkich pań zaangażowanych w pracę naukową, ale osobiście nigdy nie spotkałam się z żadnymi nieprzyjemnościami ze względu na moją płeć. W pracy jestem przede wszystkim naukowcem. Moje pomysły nie mogą stać się lepsze lub gorsze ze względu na to, że jestem kobietą. Jest jeszcze druga strona medalu: oczywiście, że nie chciałabym być dyskryminowana ze względu na płeć, ale też nigdy nie chciałabym być potraktowana w pracy ulgowo, bo jestem kobietą. Obserwując życie, dochodzę do wniosku, że obie płcie mają niełatwo.

- Jest Pani surowym wykładowcą?
- To pytanie do studentów. Ja poproszę o kolejne (śmiech).

- Pytam o to, bo zastanawiam się czy instynkt macierzyński nie przeleje się teraz także na słuchaczy?

- Jeśli proszę ich o opanowanie danego materiału, to potem tego od nich wymagam, ale jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś przyszedł do mnie w sesji poprawkowej, bo nie zdał egzaminu.


KOBIETY W NAUCE

Sytuacja kobiet badaczek jest trudna - alarmuje Fundacja Kobiety Nauki. Na swojej stronie zamieściła statystyki, które pokazują wyraźną dysproporcję między liczbą kobiet i mężczyzn z wyższym tytułem naukowym. Wśród osób z doktoratem kobiety stanowią około połowę, ale już stopień doktora habilitowanego posiada 26 procent z nich. Znacznie gorzej jest ze zdobywaniem profesury tytularnej - w grupie posiadaczy takiego tytułu kobiety stanowią jedynie 17 procent. Jeszcze mniejszej liczbie kobiet udaje się objąć stanowiska kierownicze w akademickich placówkach naukowych. W przypadku gremiów decyzyjnych w polskiej nauce reprezentacja kobiet kształtuje się w granicach 7 procent.

Fundacja stworzyła projekt „Kobiety-Ekspertki”. Jego celem jest stworzenie bazy ekspertek - kobiet naukowców, specjalistów, praktyków, wszelkich dziedzin. Jest to odpowiedź na dominację męskich ekspertów, ale przede wszystkim promocja naukowej i fachowej wiedzy oraz doświadczenia Polek.


- Czyli nie jest źle.
- Mam taką nadzieję.

- Miłość do nauki pielęgnowała Pani przez lata. Odstawianie jej na boczny tor nie bolało?
- Nie. To stało się bardzo naturalnie. Przez pierwsze półtora miesiąca po porodzie w ogóle nie było szans na myślenie o pracy. Wbrew obiegowej opinii, że noworodek przede wszystkim śpi, ten mały egzemplarz robił wszystko, żeby nie spać.

- Jakieś rady dla zapracowanych mam?
Przyszłym mamom mogę sprzedać świetny patent, który znalazłam w Internecie. Polega to na tym, że przed porodem przygotowujemy jedzenie i je mrozimy. Później zostaje tylko rozmrażanie.

- Nie należę do orłów, jeśli chodzi o przedmioty ścisłe, więc po przeczytaniu, czym się Pani zajmuje, zaniemówiłam. Można to przełożyć na język polski (śmiech)?

- Postaram się. Przedmiotem moich zainteresowań są właściwości elektryczne, magnetyczne i optyczne cząsteczek. Badam je przy użyciu metod mechaniki kwantowej. Do tego celu potrzebna jest baza funkcyjna, czyli zestaw funkcji matematycznych pozwalających opisać badany układ. Dokładność otrzymywanych wyników zależy od wyboru metody obliczeń oraz od wyboru bazy. Bardzo upraszczając, można powiedzieć, że im większą bazę użyjemy, tym dokładniejsze dostaniemy wyniki. Niestety, wzrost rozmiarów bazy powoduje wzrost czasu (zatem i kosztu) obliczeń. Obecny projekt stawia sobie za cel stworzenie baz, które przy stosunkowo niedużych rozmiarach pozwalałyby na zachowanie wysokiej dokładności wyników. Kiedy to narzędzie będzie gotowe, za jego pomocą będziemy badać szereg układów, wśród nich cząsteczki, które mogą mieć zastosowanie w farmacji czy w optoelektronice.


* dr Angelika Baranowska-Łączkowska

Pracuje na Wydziale Matematyki, Fizyki i Techniki UKW. Jest laureatką siódmej edycji programu POMOST Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, skierowanego do rodziców wracających do pracy naukowej po przerwach związanych z opieką nad małym dzieckiem.

Na realizację projektu pt. „Wydajne bazy funkcyjne zaprojektowane do obliczeń właściwości molekularnych oraz znaczna redukcja kosztu obliczeń: skręcalność właściwa, dichroizm kołowy i magnetyczny rezonans jądrowy” otrzymała dofinansowanie w wysokości 248 tys. złotych. Mama małej Rebeki, która niebawem skończy roczek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!