Zobacz wideo: Ukrainki posprzątały ogród zoologiczny w Bydgoszczy

Na sesji Rady Miasta Bydgoszczy w marcu radni wyrazili zgodę na sprzedaż nieruchomości przy Dworcowej 63 w Bydgoszczy. To reprezentacyjny budynek, w którym niegdyś siedzibę miała Dyrekcja Pruskiej Kolei Wschodniej. Obiekt w części należącej do miasta trafił do CM UMK na potrzeby zapowiadanej do utworzenia stomatologii, ale toruński uniwersytet zmienił plany, więc budynek do miasta wrócił. Był też proponowany na siedzibę administracji rządowej i samorządowej - bez zainteresowania. Coś się jednak zmieniło.
To Cię może też zainteresować
- Blady strach padł na bydgoskich działkowców. Komornik zajmuje konta ogrodom
- Pobicie Jarosława Dyksa z Bydgoszczy, jeden ze sprawców zapłacił... 16 złotych
- Turcja - wakacyjny hit Polaków teraz bez paszportu! Wyloty także z Bydgoszczy
- Ceny używanych aut w Bydgoszczy szaleją. Trzeba słono zapłacić [zdjęcia]
- Nieruchomością zainteresowały się podmioty z branży medycznej, hotelarskiej i szkolnictwa wyższego, zatem przeznaczono do sprzedaży w trybie przetargu ustnego nieograniczonego lokale użytkowe nr 2, nr 3 i nr 4 - czytamy w uzasadnieniu uchwały. Słowo "lokal" brzmi niewinnie, ale stoją za nim potężne metraże. Tylko "lokal nr 3" to tak naprawdę 232 pomieszczenia na 1 i 2 piętrze budynku o powierzchni niemal 7,5 tysięcy metrów kwadratowych.
Jak się dowiedzieliśmy, obiektem zainteresował się jeden z najbogatszych polskich biznesmenów, związany z regionem Roman Karkosik (przez jakiś czas poprzez spółkę Unibax wspierał toruński żużel, był też poprzez spółkę Boryszew właścicielem toruńskiej Elany), który byłby skłonny odkupić udziały w nieruchomości od miasta, by stworzyć tam ZOL - Zakład Opiekuńczo-Leczniczy. By tak się stało, potrzebny jest jednak i parter obiektu, zajmowany obecnie przez drugiego, mniejszościowego właściciela nieruchomości - Centrum Medyczne "Nad Brdą". Próbowaliśmy potwierdzić nieoficjalne informacje mówiące o tym, że były już podejmowane rozmowy o ewentualnym odkupieniu i tych udziałów, ale oczekiwana przez władze spółki kwota była dużo większa niż chciałby zapłacić inwestor, większa od tej, którą oczekuje miasto za swoją część. Szefostwo spółki nie było zainteresowane rozmową z mediami.