Odkrywamy Bydgoszcz, odcinek 1

W 2021 roku Polacy łącznie zarejestrowali lub przerejestrowali ponad 3,5 miliona samochodów. Wśród nich aż 87% stanowiły auta z rynku wtórnego. To mniej więcej tyle, ile zarejestrowano ich dwa lata wcześniej, w 2019 roku.
- Pandemia Covid-19 oraz wybuch wojny na Ukrainie mocno wpłynęły na sektor motoryzacyjny. Zaburzony łańcuch dostaw spowodował, że na rynku pojawia się znacznie mniej pojazdów, a dealerzy borykają się z bardzo wydłużonym czasem oczekiwania na samochody. Obecnie terminy odbioru nowego auta po krótkiej stabilizacji ponownie się wydłużają. Część z osób, które planują wymienić samochód, w tej sytuacji zwraca się w stronę rynku wtórnego szukając kilkuletnich pojazdów. Trend ten nasili się w najbliższych miesiącach ze względu na trudności w pozyskaniu nowych aut przez firmy - komentuje Radosław Grzela, General Manager Spotawheel w Polsce.
Sprawdziliśmy, jak wygląda bydgoska oferta aut do 10, 20 i 30 tysięcy złotych (kryterium: do obejrzenia w Bydgoszczy, bezwypadkowe, nieuszkodzone).
To Cię może też zainteresować
Serwis opublikował raport, z którego wynika, że Polacy kupują używane auto wtedy, gdy starym nie da się już jeździć albo chcą je wymienić na młodszy rocznik. Decydujące dla wyboru mają być bezpieczeństwo pojazdu i jego cena. Tyle, że obecnie wyboru wielkiego nie mają, za to ceny za "używki" podskoczyły potężnie.
- Najmocniej zdrożały najpopularniejsze marki i modele, te są najbardziej poszukiwane i tych najbardziej brakuje. Jest problem z dostępnością samochodów, my sprzedajemy głównie auta pięcioletnie i młodsze, które trafiają do nas wtedy, gdy swoje floty wymieniają firmy, są to pojazdy poleasingowe, poflotowe. Ale żeby do nas trafiły, najpierw swoją flotę muszą zmienić firmy. A nowych samochodów na rynku też brakuje - zauważa pan Arkadiusz z Omega Auto Komis z Bydgoszczy.
Co ciekawe, dziś za auta o dwa lata starsze trzeba zapłacić więcej niż przed pandemią.
- Przykład pierwszy z brzegu, Passat B8 z 2015 roku, jakieś półtora roku temu można już było dostać (modele z początków produkcji) za jakieś 50 tysięcy złotych. Dziś za te same roczniki trzeba zapłacić 60 tysięcy. Audi A4 z 2011 roku kupowano za 30 tysięcy, obecnie to wydatek pod 40 tysięcy złotych - wskazuje pan Arkadiusz. - Wpływ na ceny ma pandemia, mała dostępność samochodów, kłopoty na rynkach zachodnich, inflacja i kurs euro. Mimo tego, klientów nie brakuje - mówi handlowiec.
- Klienci już przy wejściu na plac kiwają głową ze zrozumieniem i mówią - tak wiemy, że jest drogo. Jak ktoś dzwoni i zaczyna rozmowę, że chce 1000 złotych rabatu to mówimy, że nic z tego nie będzie i może szukać dalej - nie kryje Wacław Witkowski z Natal Auto Handel w Bydgoszczy. - Z tym, że nie znajdzie, bo rynek jest ubogi. Sprzedający z kolei się cenią i nie chcą spuszczać z ceny. Dwuletnie, trzyletnie auta kupują od nas także salony, bo z dostawami nowych mają problem. Więc zrobią przeglądy i serwis i sprzedadzą jako salonowe z zyskiem. My na placu mamy na stanie może 50-60 procent tego co mieliśmy jeszcze dwa lata temu. Dopływ aut na sprzedaż mamy tylko dlatego, że korzystamy jeszcze ze starych kontaktów w Niemczech. Bo teraz import jest bardzo trudny, przez internet kupić się nie da, z niemieckich placów bywa, że nie ma czym wyjechać.