Chcecie bajki? Oto bajka: w realu i w świecie wirtualnym. Spektakl „Jaś i Małgosia” zrealizowano w konwencji gry komputerowej, która przenika do rzeczywistości.
<!** Image 2 align=right alt="Image 82770" sub="Darina Gapicz i Małgorzata Grela, jako Jaś i Małgosia, podczas inauguracji XV Bydgoskiego Festiwalu Operowego Fot. Marek Chełminiak">Pomysł braci Grimm, muzyka Engelbert Humperdinck, libretto Adelajda Wette, siostra kompozytora, reżyseria Cezary Domagała, scenografia i kostiumy - Małgorzata Szydłowska, światła - Bogumił Palewicz. Tym ludziom zawdzięczamy wspaniały wieczór na operowej widowni. Bracia Grimm, którymi „straszono” dzieci na całym świecie, wszak ich twórczość obfituje w okrutne epizody, stworzyli ciemny las, a w nim domek z piernika z upiorną lokatorką - wiedźmą uprawiającą kanibalizm. W oryginale bohaterami opowieści jest rodzina drwali. Zła macocha wyrzuca swoich pasierbów z domu. Dzieci gubią się w lesie, wpadają w sidła czarownicy, która w chatce z piernika zamierza swoje ofiary zjeść, utuczywszy je uprzednio.
Wolą harcować
„Jaś i Małgosia” po bydgosku to dwójka dzieci zapatrzonych w komputer - doskonałe przeniesienie bajki w XXI wiek. Właśnie odpalają grę, na monitorze wczytują się poszczególne elementy wirtualnej zabawy. Jaś „uruchomił” swojego bohatera i wyrusza w las, a razem z nim Małgosia, która wyrwała bratu joystick z ręki. W pewnym momencie, ogromne drzewa i dzikie zwierzęta wychodzą z monitora... Jesteśmy w ubogiej chacie, ale nie drwali, tylko miotlarzy. Jaś i Małgosia mają pracować, ale wolą harcować...
<!** reklama>Rynek pracy dla miotlarzy skurczył się niebezpiecznie. Brzozowych zmiotek nikt nie kupuje. Małżonkowie pracują od rana do nocy, a i tak nie mają co włożyć do garnka. Matka jest sfrustrowana, złość odreagowuje na dzieciach, ojciec zagląda do kieliszka. Po kolejnej awanturze, poszło o rozbity dzban z kaszą, rodzeństwo zostaje przez rozjuszoną mamę wyrzucone do lasu. Mają zbierać jagody. A tam przecież czai się niebezpieczeństwo. W bajce las to las, w realu zaś las symbolizuje mroczne zakątki osobowości. Podobnych analogii w spektaklu znaleźć można więcej. Problemy rodzinne też nie zmieniają się od setek lat. Patrząc na miotlarzy chciałoby się zaprosić do nich supernianię, która przywróciłaby utracony emocjonalny ład.
Scenografia jak z bajki
Tyle fabuła. Co do scenografii, to jest ucztą dla oczu. Bajeczna gra świateł, nastrojowe wizualizacje, przepiękne kostiumy - w tym miejscu zwracam uwagę na kreacje Baby Jagi. Na premierze wiedźmę wspaniale zagrała Katarzyna Nowak -Stańczyk. Nie zobaczymy garbatej staruszki z haczykowatym nosem, ale czarownicę z wyższych sfer, w sukni o wymiarach 10 na 20 metrów, ze srebrnymi szponami. Cudownie ogląda się popisy baletu, słodkie elfy, skrzaty, koty, a przy okazji oddziaływania na zmysły, w powietrzu wprost czuje się zapach pierników, ciasteczek, czekolady... Jeśli do bajkowych obrazów dodamy lekką, mimo podobieństwa do stylu Wagnera, muzykę (brawa dla orkiestry) przepiękne duety, to wypada powiedzieć tylko jedno: „Jaś i Małgosia” to znakomity początek XV Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Magiczna opowieść dla najmłodszych i pouczająca historia dla dorosłych.
Warto wiedzieć
Premiera opery „Jaś i Małgosia” Engelberta Humperdincka, w wykonaniu Opery Nova rozpoczęła w sobotę XV Bydgoski Festiwal Operowy. W ciągu dwóch tygodni widzowie zobaczą 9 spektakli z Polski, Korei i Rosji.