Janusz Dzięcioł feralnego dnia - 6 grudnia ub. roku - wracał z badań w szpitalu w Grudziądzu do domu. Przez przejazd kolejowy, na którym zginął, przejeżdżał niemal każdego dnia. Do domu miał zaledwie kawałek drogi... Został pochowany w Olsztynie.
Na podstawie zebranego materiału dowodowego - m.in. ekspertyz i wyników różnych badań - prokuratura ustaliła przyczyny tego tragicznego wypadku z 6 grudnia 2019 roku.
- Do wypadku doszło w wyniku niezachowania ostrożności kierowcy i nieustąpienia pierwszeństwa przejazdu pojazdowi szynowemu - podsumowuje Agnieszka Reniecka, prokurator rejonowy z Grudziądza.
Ponadto wykluczono, by do wypadku mogły przyczynić się inne osoby. Ustalono też, że zarówno samochód Janusza Dzięcioła jak i pociąg były sprawne technicznie, nie miały żadnych usterek.
Przyczyną śmierci znanego polityka, uczestnika pierwszej edycji Big Brothera, komendanta Straży Miejskiej w Świeciu, działacza społecznego był rozległy uraz głowy. Analiza badania krwi wykazała, że w chwili wypadku Janusz Dzięcioł był trzeźwy, tak samo jak prowadzący skład pociągu.
Także eksperyment kolejowy potwierdził, że sygnalizacja świetlna i dźwiękowa przejazdu była sprawna.
Śledztwo Prokuratury Rejonowej w Grudziądzu w sprawie wypadku ze skutkiem śmiertelnym zostało ostatecznie umorzone z powodu braku znamion czynu zabronionego.
Swoje czynności i ustalenia dokonuje także komisja do spraw wypadków kolejowych. Jak 10 lipca, Karol Jakubowski z Polskich Linii Kolejowych informuje, że komisja nie zakończyła jeszcze swoich prac. Termin jest przedłużany z miesiąca na miesiąc.
