- Jednym coś przychodzi łatwiej, innym trudniej. Niektórych rodzice od dziecka wożą na treningi, kupują sprzęt, inwestują w nich, zapisują do dobrych klubów itd. A inni nie mają takiej możliwości. Pamiętam, że jako chłopiec uciekałem z domu, żeby pójść na trening. Dwa komplety sprzętu, które dostałem z klubu ojciec mi spalił. Był przeciwnikiem uprawiania przeze mnie futbolu, nigdy nie był na moim meczu. Ale ja się cieszę, bo teraz w wieku 83 lat bierze na kolana moich synów, przebywa z nimi, zmienił się. Kiedyś było inne życie, inna dyscyplina w domu. Dziś uważam, że ta młodzież niekiedy ma za łatwo - mówi Zbigniew Smółka.
Więcej w piątkowym papierowym wydaniu "Expressu Bydgoskiego".