MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak ugotować własnego szefa?

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Cóż, taką przypadłość ma wielu z nas. A może raczej nieliczni jej nie mają. No bo kto z nas nie ma uwag do własnego szefa? I któż nie lubi sobie na tego szefa ponarzekać?

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Cóż, taką przypadłość ma wielu z nas. A może raczej nieliczni jej nie mają. No bo kto z nas nie ma uwag do własnego szefa? I któż nie lubi sobie na tego szefa ponarzekać?

Ba, spora część z nas jest święcie przekonana, że poradziłaby sobie znacznie lepiej, gdyby sama w końcu wdrapała się na ten wyższy stołek. I męczy się z tą świadomości okrutnie... Bohater „Gambitu” ma rzeczywiście szefa jak ze złego snu. Ot, paskudne chamidło, które lubi pomiatać szaraczkami, kicającymi wokół niego. Wyrolowanie takiego delikwenta - kwintesencję wszystkich szefowskich wad - powinno nam więc szczerze duszę uradować. I pewnie uradowałoby, gdyby „Gambit, czyli jak ograć króla” nie był, niestety, tak mało zabawną komedią.<!** reklama>

Choć może inaczej - pewnie gdyby był to jakiś tam drugoligowy film, który cudem dotarł do multipleksów, to tak gorzko bym nie wyrzekał. Ale, przyznam szczerze, dałem się trochę ograć magii nazwisk. Film reklamowano przede wszystkim scenarzystami - Joelem i Ethanem Coenami, od dawna jednym z najbardziej gorących duetów. Gwarantem sukcesu. No, a do tego dostaliśmy gromadkę nietuzinkowych grajków: z jednej strony gwiazdy, Cameron Diaz i Stanleya Tucciego, z drugiej wybitnych brytyjskich aktorów, Colina Firtha i Alana Rickmana. I co? I powinno być tak, że palce lizać. Bo jeszcze czołówka, stylizowana na pamiętną serię o Różowej Panterze sprzed paru dekad, utwierdza nas w tym - sugerując, że dostaniemy leciutki filmik z nieco absurdalnym humorem. A, niestety, w końcu cała ta filmowa podpucha zaczyna nam się wydawać lekko absurdalna.

Ale żeby być sprawiedliwym - nieco zabawnych żarcików możemy tu znaleźć, jest parę nieźle narysowanych postaci i trochę Coenowskich prztyczków. Szczególnie jeśli chodzi o angielsko-amerykańskie stereotypy. Tyle że niewiele tego... No chyba że chodzi tu o wyjątkowo perwersyjne poczucie humoru. Bo na przykład Alan Rickman - znany nie tylko z sagi o Harrym Potterze, ale i ze świetnej dekady w Royal Shakespeare Company - musi tu parę razy paradować nago. Może to więc kogoś bawi, bo ciekawie nie wygląda.

A sama opowieść? Tego typu komedie kryminalne o przekręcie nauczyły nas już dobrze, że po jednej przekrętce będzie następna, wszystko skończy się dobrze, głupole okażą się cwaniakami, a duże cwaniaki zostaną wystrychnięte na dudka. Lubimy to w kinie niezmiernie, bo tak się jakoś w prawdziwym życiu składa, że rzadko kiedy płotki zostają rekinami, a rekiny płotkami. Można więc sobie chociaż przez te dwie godzinki pomarzyć... Problem tylko w tym, że taka konstrukcja jest też przewidywalna do bólu.

Oglądamy więc opowieść o kustoszu z prywatnej galerii, dręczonym przez szefa - magnata medialnego z napompowanym ego. Nasz kustosz wpada pewnego dnia na pomysł, jak za pomocą podróbki Moneta „ugotować” magnata i jeszcze przy okazji sporo zarobić. Tyle że do pomocy przekonać musi pannę z Teksasu, o swojskim nazwisku Puznowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!