Jak skopano kolejną ustawę

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/maka_wojciech.jpg" >Rozwija nam się ta służba zdrowia tak, że nic, tylko kłaść się do łóżka i cichutko warczeć z bezsilności. Bo oto mamy kolejny przykład dynamicznych działań resortu, dowodzonego przez dawną minister, a dziś drugą osobę w kraju - panią Ewę Kopacz. To ustawa o ochronie zdrowia psychicznego. W wyniku jej postanowień w bydgoskim szpitalu im. Jurasza prawdopodobnie przestanie istnieć psychiatryczna izba przyjęć oraz siedemdziesiąt łóżek kliniki psychiatrii. Przestanie, bo kosztuje milion złotych, a szpitala na jej utrzymanie nie stać. I pewnie na nic się zdadzą apele pani wojewody do dyrektora placówki, żeby jednak może wystartował w ogłoszonym przez Narodowy Fundusz Zdrowia konkursie na leczenie chorych psychicznie. Trudno, żeby się skusił i tak jak szpital miejski dopłacał pół miliona złotych rocznie do ośmiu łóżek na odwyku dla kobiet.

Nie dziwi postawa toruńskiego marszałka województwa, który zamierza inwestować wyłącznie w swoje szpitale. A te są w Toruniu, Włocławku i Świeciu.

<!** reklama>Zaburzenia w leczeniu psychiatrycznym Polaków powstały z tych samych przyczyn, dzięki którym powstaje ostatnio większość rządowych bubli. Wymyślono ustawę, ale nie wymyślono pieniędzy. Nie napisano, kto za realizację przepisów ma odpowiadać, czyli... płacić. Dlatego marszałek nie da złotówki, miasto się dziwi, a wojewoda w bezradności pisze apele.

Gdzie w tej polskiej ochronie zdrowia nie pogrzebać, zawsze coś skopane. Zwariować można.