Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Polak gada, to grzeszy

Redakcja
Jak wiadomo zło jest zwykle koszmarnie banalne. Podobnie, jak stare jak świat ludzkie małości czy prościutkie motywy, którymi się kierujemy. Zemsta, chciwość, zazdrość...

No ale co innego, jak to proste zło polakierujemy i podrasujemy, jak okaże się czymś dużo większym niż banał. W "Ziarnie prawdy" słyszymy, że jak się ożywi demony, to potem łatwo się między nimi z tym naszym złem schować. A demony reanimuje się w Polsce wyjątkowo łatwo.

„W "Ziarnie prawdy" pada zresztą wiele smacznych kwestii, które kołatają się potem w głowie - jak choćby ta, że najbardziej polskim słowem jest żółć. I że między różnymi rodzajami zbrodni mamy też nasze polskie zbrodnie z żółci. Tyle że niestety "Ziarno prawdy" na kolana nie rzuca - choć może nasze oczekiwania były za duże? Ale przyznam, że już w wersji książkowej "Ziarno" zrobiło na mnie mniejsze wrażenie niż "Uwikłanie", poprzedni hit Zygmunta Miłoszewskiego. A ekranizacja niespecjalnie tu pomogła.

Oczywiście udany jest cały kontekst społeczny, czyli przede wszystkim rozprawka o antysemityzmie w polskich głowach. Ciągle świeżutkim, przykrytym tylko cienką skórką politycznej poprawności. I ochoczo, bezrefleksyjnie, wyciąganym na wierzch. A, jak słyszymy w filmie, zło bierze się właśnie z gadania. Plus to też obraz polskiej prowincji, inny niż w "Ojcu Mateuszu", choć to też Sandomierz. Tym razem ponury, opustoszały po zmroku, z rodakami pełnymi żółci. Minus to - o dziwo - sporo sztuczności. Nawet tyrady głównego bohatera, jak ta o pejsach, robią jeszcze bardziej nienaturalne wrażenie, niż w książce. Nie zawsze korzystnie wypada też ucieczka od kryminału w inne gatunki. Parę scen skręca nieco niezgrabnie w stronę groteski (ach to straszne, czarne ptaszysko), choć Więckiewicz jako Sharon Stone jest uroczy. Ale albo się robi ciężki kryminał, albo bawi się konwencją.

Tak więc oglądamy opowieść o męsko-rozsądnym prokuratorze. Zderza się on z serią zbrodni, popełnianych, jak wierzy lud, według żydowskich rytuałów.

Książka Miłoszewskiego jest oczywiście znacznie bogatsza, jeśli chodzi choćby o konstrukcję głównych postaci dramatu. W filmie starczyło tylko miejsca dla samej akcji i społecznych odnośników. No i choćby rozmyślań o prokuratorze Szackim, to mi szczerze żal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!