Piotr Protasiewicz tydzień temu podpisał kontrakt w Zielonej Górze. Jednak dopiero wczoraj zgodził się porozmawiać z mediami.
<!** Image 2 align=right alt="Image 38253" sub="Piotr Protasiewicz był wczoraj w centrum zainteresowania wszystkich przedstawicieli regionalnych mediów ">Całe zamieszanie zaczęło się tydzień temu w czwartek. Jeszcze w południe Leszek Tillinger i Bogdan Sawarski zapewniali, że podpisanie kontraktu przez Piotra Protasiewicza, to tylko kwestia czasu.
- Do uzgodnienia pozostały jedynie przecinki - zapewniali sternicy Polonii.
Kilka godzin później sytuacja zmieniła się diametralnie. Zawodnik na swojej stronie internetowej poinformował, że nie doszedł do porozumienia z bydgoskimi działaczami i rozpoczyna negocjacje z innymi klubami. To wywołało prawdziwą burzę. Postępowanie żużlowca kierownictwo Polonii nazwało „dziecinadą” i „oszustwem”. Kiedy następnego dnia „PePe” parafował 3-letnią umowę z ZKŻ Zielona Góra, odezwali się kibice. Fani nazywali go „sprzedawczykiem”.
Chciał przeczekać
- Byłem zszokowany wszystkimi opiniami - mówił wczoraj Protasiewicz. - Nikt nie może powiedzieć, że okłamałem i oszukałem klub i kibiców. Jest to podłe oszczerstwo, wobec którego nie mogę pozostać obojętny. Zresztą pan Bogdan Sawarski następnego dnia przeprosił mnie za te słowa. Mówił, że wypowiedział je w emocjach. Tylko co to dało? Kibice i tak przyjęli punkt widzenia działaczy.
Zawodnik może mieć jednak pretensje do siebie. W czwartek, kiedy wybuchła cała afera, nie odbierał telefonów od dziennikarzy. Kibice nie mogli zatem poznać jego opinii na ten temat. Przedstawił ją dopiero wczoraj na specjalnej konferencji (część oświadczenia publikujemy poniżej). Czy nie za późno?
- Po pierwsze - nie spodziewałem się aż takiej reakcji - tłumaczył swoje milczenie „PePe”. - Później nie chciałem się boksować w tak gorącej atmosferze. Postanowiłem odczekać, aż wszyscy trochę ochłoną.
<!** reklama left>Na piątkowej konferencji były kapitan Polonii jeszcze raz podkreślił, że o przenosinach do Zielonej Góry zadecydowały „kłopoty z dopięciem spraw związanych z budżetem sponsorskim”.
- W rozmowach z szefami Polonii nigdy nie potwierdziłem, że ustaliliśmy już wszystkie kwestie kontraktowe i nasza umowa jest gotowa do podpisania przez obie strony! - mówił Protasiewicz. - Doszliśmy do porozumienia w sprawie kontraktu, jako umowy typowo sportowej. Ale były w nim jeszcze punkty, których nie zdołaliśmy uzgodnić.
Miejsce dla sponsorów
O jakie szczegóły chodzi? Jak tłumaczył zawodnik, zgodnie z nowymi przepisami cała powierzchnia reklamowa (na kevlarze i motocyklu) jest podzielona teraz na trzy części.
33 procent należy do zawodnika i jego sponsorów. Kolejne 33 proc. to miejsce dla darczyńców klubu. Ostatnia część zarezerwowana jest dla sponsora tytularnego ligi.
Jak powiedział Piotr Protasiewicz, ZKŻ zrezygnował ze swojej części. Jest to rozwiązanie bardzo korzystne dla zawodnika. Jak udało nam się ustalić, wszyscy zielonogórscy żużlowcy będą mieli na kierownicy logo Kronopolu (sponsor klubu). Z kolei Protasiewicz będzie mógł w tym miejscu umieścić logo swojego indywidualnego darczyńcy.
- Zmiana barw klubowych, to zmiana pracodawcy. Nie zmieniam jednak miejsca zamieszkania. W Bydgoszczy będę nadal mieszkał i żył. Tu mieszka moja rodzina i tu stoi mój dom. Nie zapominam o tym - zakończył Piotr Protasiewicz.