<!** Image 1 align=left alt="Image 29247" >Prezydent Wrocławia chce ufundować kilkusetzłotowe stypendium dla młodych mieszkańców miasta, którzy w przyszłym roku na maturze zdecydują się zdawać matematykę, a potem wybiorą studia na kierunku ścisłym lub technicznym. Ta zachęta ma związek z boomem inwestycyjnym na Dolnym Śląsku - swoje fabryki budują tam ogromne koncerny, takie jak Siemens, LG czy Volvo. Na informatyków i inżynierów czekać więc będzie na miejscu atrakcyjna, jak można przypuszczać, praca. Moim zdaniem, pomysł prezydenta Wrocławia nadaje się do przeflancowania na grunt kujawsko-pomorski, bo realia u nas są podobne. Japoński Sharp już rozpoczął budowę potężnych zakładów w specjalnej podstrefie ekonomicznej koło Łysomic. A po Sharpie do Urzędu Marszałkowskiego zapukali kolejni potencjalni inwestorzy, głównie z branży elektronicznej, którzy rozważają lokalizację swoich firm pod Łysomicami, ale także w innych punktach regionu - na przykład w okolicach Świecia. Mówi się o rozbudowie bydgoskiego portu lotniczego właśnie w związku z japońskimi inwestycjami w naszym województwie.
<!** reklama right>Ciekawe, że tej szansy na dobrze płatną pracę nie gdzieś w Anglii czy Irlandii, ale blisko rodzinnego domu jakby nie zauważała młodzież. Na kilka dni przed końcem rekrutacji w bydgoskiej Akademii Techniczno-Rolniczej, która przecież jesienią zamieni się w uniwersytet technologiczny, mniej niż dwie osoby na jedno miejsce zdecydowały się złożyć papiery na budownictwo, a jeszcze mniejszym zainteresowaniem cieszy się elektronika i telekomunikacja - kierunek, którego ukończenie byłoby najlepszą przepustką do Sharpa czy innego japońskiego producenta elektronicznych cudeniek. Tymczasem oblegana jest psychologia na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego, osiem osób na jedno miejsce zgłosiło się także na geografię. Tylko ilu psychologów czy geografów może wchłonąć rynek pracy w naszym regionie?