Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inna dusza, czyli jaka?

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Dariusz Bloch
Piszę recenzje książek od ładnych paru lat, w związku z czym połykam książki, niczym maratończyk kilometry, w równym tempie - mniej więcej jeden tom na dwa tygodnie. Ze wstydem jednak muszę się przyznać, że Łukasza Orbitowskiego do niedawna nie przeczytałem ni linijki.

Dlaczego to wstyd? Doszedłem do tego wniosku, zerkając w dorobek twórczy wyżej wzmiankowanego. Składa się na niego 16 książek i dwa razy tyle opowiadań, opublikowanych w czasopismach, głównie o tematyce science fiction. 16 książek wydanych w ciągu 37-letniego do tej pory żywota! Kim przy Orbitowskim jest taki Marcel Proust? Proust też nieustannie dłubał w literaturze, ale gdy przeniósł się na tamten świat, w wieku 51 lat, to w dorobku miał jedną książkę wydaną i jedną nie do końca poprawioną w brudnopisie. Było to „W poszukiwaniu straconego czasu”.

Zaległości z Orbitowskiego muszę szybko nadrobić, chociażby z obowiązku małopatriotycznego, inaczej mówiąc: z miłości do małej ojczyzny. Najnowszym dokonaniem absolwenta krakowskiej filozofii jest bowiem „Inna dusza”
- powieść, o której Zdzisław Pietrasik, bardziej oczytany ode mnie krytyk z „Polityki”, napisał ostatnio: „To najlepsza powieść Orbitowskiego i jedna z najciekawszych polskich książek sezonu”.

„Inna dusza” ma specyficzny rodowód. Jej ojcem chrzestnym jest Tomasz Sekielski, rodowity bydgoszczanin, ongiś reporterska gwiazda TVN, teraz wolny strzelec na rynku mediów. Wolny strzelec na początku tego roku założył własne wydawnictwo książkowe pod malowniczą nazwą Od Deski do Deski. Rozpoczął wydawanie od serii „Na Faktach”, na którą złożą się true crimes - kryminały zainspirowane prawdziwymi zbrodniami. Jednym z autorów z krwawej stajni Sekielskiego jest właśnie Orbitowski. Wydawca podsunął mu historię, o której w Bydgoszczy głośno było w latach dziewięćdziesiątych - dwóch morderstw, których bez powodu dopuścił się pewien młody i sympatyczny nastolatek. Jego ofiarami stały się również nastolatki - najpierw kuzyn, a później sąsiadka.

Imienia ani inicjału nazwiska sprawcy, który odsiaduje wyrok dożywocia, nie podam. Obiecałem to w zeszłym roku jego bliskiemu krewnemu. Ów drobny, nierzucający się w oczy mężczyzna odwiedził mnie po tym, jak w „Expressie” ukazał się pitaval największych przestępstw popełnionych w Bydgoszczy po 1989 r., przypominający dwa zabójstwa nastolatków. „My już żyć z tym nie możemy - powiedział z bólem krewny zabójcy. - Ledwie sprawa zdążyła przyschnąć w pamięci rodziny i sąsiadów, to ktoś znów wyciąga ją na światło dzienne”. I masz ci los! Po ukazaniu się „Innej duszy” temat wrócił w wydaniu ogólnopolskim. I to z pełnym nazwiskiem sprawcy
- jak w obszernym wywiadzie z Orbitowskim, który ukazał się na portalu „Wirtualna Polska”.

W wywiadzie Orbitowski tłumaczy przyczyny podjęcia tego tematu: „Prymarną funkcją książki nie jest pouczanie innych i uprawianie dydaktyki. Nim zacząłem pisać, zapytałem siebie, dlaczego ludzi interesują takie historie [...] Właśnie stąd wziął się słaby i gnębiony narrator, który tęskni za siłą, wolnością. Nawet morderczą. To straszne, ale jaka jest większa wolność niż odebranie człowiekowi życia?”

Dziwnie brzmi to stwierdzenie w ustach kogoś, kto wypowiedź zaczyna od słów „prymarną funkcją książki”. Na rozsyłanych przez wydawnictwo portretach Orbitowski pozuje w czarnej koszulce, z muskularnymi ramionami zaciśniętymi na szerokim torsie. Czyżby sugerował, że sam nosi w sobie „inną duszę”? Jestem powieściopisarzem, kłamcą - mówi o sobie w innym miejscu.

Gdzie zatem nie kłamie? Może w blogu, który doprowadził już do 353. odcinka. W przedostatnim zapisał: „Gdy ktoś próbuje cię skrzywdzić, pierdolnij mu w kły, żeby się nogami nakrył. Nie bij bezbronnych, nie wyżywaj się na nikim, ale jak trafi się sukinsyn, który chce zabrać, co twoje, jebnij mu bez wahania. Niech się nauczy. Na szczęście łajdaków jest od groma, więc piącha w ruch. To lepsze niż wódka. Nie ma piękniejszej modlitwy. Żadna terapia nie jest skuteczniejsza. Wiem, bo niedawno tak zrobiłem i czuję się fantastycznie”.

Autor chciał się spotkać w więzieniu ze sprawcą zabójstw, które go zainspirowały. Później porzucił ten pomysł. Zachował się lepiej niż Truman Capote, który w celi śmierci intelektualnie wyssał i porzucił mordercę, pierwowzór bohatera „Z zimną krwią”. Dostanie Orbitowski Nobla?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!