https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Idzie Piętaszek koło miasta

Nie jeżdżą już na wycieczki „7 dni zwiedzania i 7 dni pobytu”, bo tam za mało chodzenia, a za dużo lenistwa. W piątek po raz 7 obeszli Bydgoszcz.

Nie jeżdżą już na wycieczki „7 dni zwiedzania i 7 dni pobytu”, bo tam za mało chodzenia, a za dużo lenistwa. W piątek po raz 7 obeszli Bydgoszcz.

<!** Image 2 align=right alt="Image 122539" sub="Pętla MZK to tradycyjny start stukilometrowego rajdu dookoła Bydgoszczy. Tu „Piętaszki” spotykają się na mecie – średnio po 22,5 godziny Fot. Tadeusz Pawłowski">Wojciech Jagła, niemal od 25 lat nieprzerwanie prezes Klubu Turystów Pieszych „Piętaszki” z bydgoskiego Oddziału Miejskiego PTTK, jest na co dzień pracownikiem skarbowym. Kiedy musi, na prośbę dziennikarza, referować działalność swego niezwykłego klubu, wydaje się zmieszany. Ożywia się dopiero, gdy rozmowę przerywa telefon dotyczący planowanej przez „Piętaszki” wyprawy do Petersburga. Bo choć spotykamy się, by porozmawiać o niezwykłym, 24-godzinnym, liczącym 100 kilometrów rajdzie dookoła Bydgoszczy, który po raz siódmy wystartował w piątek wieczór z Błonia, ci wspaniali piechurzy są już myślami przy kolejnej wyprawie trampingowej.

Z bananem w ręku

Tak jak prezes, głównie chodzą, ale nieobce są im i kajaki, i rowery, niziny i góry. Niezwykłość tej grupy zapaleńców polega i na tym, że lubią po prostu ze sobą być – spędzają więc w tym gronie urodziny, imieniny, sylwestra, topią Marzannę i bawią się na balach maskowych. Kiedy wszystkim nam zaczęło się żyć trochę lepiej, popróbowali zwiedzania Europy. Szybko jednak przejadły im się wyprawy typu „7 dni zwiedzania plus 7 dni odpoczynku” – bo po co odpoczywać, kiedy wokół tyle ciekawych rzeczy? I po co się skazywać na wybieranie przez innych tego, co trzeba zobaczyć. W organizowaniu zwiedzania sami są wszak niezastąpieni. Stąd plany tygodnia w Petersburgu, choć jeszcze wciąż żywa jest w pamięci dziesięciodniowa majówka w Bawarii, zorganizowana i poprowadzona przez prezesa Jagłę.

<!** reklama>- Mamy 55 członków płacących składki. Stała grupa piechurów to jednak około 20 osób, na długie dystanse wybiera się zwykłe niewielu, bo wymaga to jednak dobrego przygotowania. Choć pamiętam też kolegę, który poszedł z nami, nomen omen, z marszu, z bananem w ręku i w zwykłych butach, i zameldował się na mecie po 100 kilometrach - opowiada Wojciech Jagła. - Wbrew pozorom, takie „wycieczki” nie są na przykład dla maratończyków. Zwoziłem kiedyś jednego po 30 kilometrach. Oni muszą biec, nie chodzić, to zupełnie inny wysiłek. Nam zależy zaś na wspólnym, towarzyskim charakterze imprezy…

Sam prezes uczestniczy w 100-kilometrowych rajdach od początku, ale dziś już tylko jako logistyk („staw kolanowy wysiadł, rentgen był nieubłagany. Za pierwszym razem odpadłem na 50 kilometrze”), czuwający, by nikomu niczego na trasie nie zabrakło. Za wzór do naśladowania stawia jednak 72-letniego kierownika wypraw, Grzegorza Latosia, który daje radę całej trasie (i ma ogromne zasługi w projektowaniu wielu innych). Ta wytyczona jest tak, by można było co kilka, kilkanaście kilometrów dołączyć lub odpaść – w pobliżu przystanków komunikacji (w zasadzie od lat jest niezmienna, choć trzeba ją nieco korygować, bo miasto się zmienia. Ostatnio taka poprawkę wymusił przebieg drogi S-5. Trzeba też pamiętać, by omijać naturalne przeszkody, mogą zaś być nimi choćby trawy). Start wyznaczony jest na pętli MZK na Błoniu, trasa sięga Portu Lotniczego, Brzozy, Stomilu, fordońskiego Rynku, stacji PKP w Maksymilianowie, pętli MZK na Osowej Górze, by zamknąć się znów na Błoniu.

Zdążyć na pociąg

- Metę mijamy po, teoretycznie, 24 godzinach, bo średnio wychodzi 22,5 godziny - tłumaczy kwatermistrz Jagła. – Mamy kolegę z Olsztyna, Henryka Cygana, który robi ją zawsze szybciej, bo… spieszy się na pociąg! To również emeryt, startujący w wielu długodystansowych rajdach.

Do mety dochodzi zwykle 5-7 osób. W tej grupie znane są też dwie kobiety, panie Teresa Górzycka i Małgorzata Małowińska.

Synoptycy zapowiadali na piątek fatalną pogodę (prezes Jagła mówi, że nie ma patentu na to, jakie warunki są dogodniejsze – czy lepsze są duchota i komary, czy siąpiący deszcz. Trzy lata temu rajdowiczów „trafiła” nawałnica, większość się wycofała, ale ci, którzy doszli, przeżyli ekscytujące rzeczy…), do wieczora było różnie. O 19.00, kiedy mieli wyruszać, z niepokojem patrzyłam w niebo. Na szczęście, tym razem im sprzyjało, przynajmniej na początku…

Tak wyglądało

Na starcie pojawiło się 19 osób, dwie dołączyły w Fordonie, aby zaliczyć odcinek 50-kilometrowy. Rekordowe w tym roku były: czas przejścia – pierwsza osoba zgłosiła się po 21 godzinach i 40 minutach – i liczba osób, które przeszły całe 100 kilometrów (9 – w tym wspomniani Małgorzata Małowińska, Henryk Cygan i Grzegorz Latoś). Na specjalną pochwałę zasługuje też 6-latek, który przeszedł 10 kilometrów. Deszcz zaś złapał piechurów „dopiero” po północy…

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski